W jedynce Blaze zawarł pakt z Mefisofelesem a nie jak jest w dwójce ukazane z jakimś Roarke. Tego filmu chyba nie można traktować jako sequel
do tego dochodzi bycie jeźdźcem przy promieniach słońca,
jakieś takie niedziałające wypalanie duszy... gapi się i gapi, a trzymany złoczyńca tylko się wywija by nie patrzeć mu w oczy...
Niestety film przetłumaczono jako Ghost Rider 2... nie wiem czy to z racji braku słownika, czy znajomości fabuły, ale oryginalny tytuł by tu bardziej pasował... nawet jako "Ghost Rider: Duch zemsty", a tak widz idzie i myśli "o będzie sequel", a dostaje coś co ma tego samego głównego bohatera, uniwersum i używa tylko pobieżny zarys historii z "jedynki".
Ten film to chyba jeden wielki trailer albo pierwowzór sequela, najlepiej to takie cuda reebotować które reżyser czy scenarzysta spierd***ł
Jeśli wyjdzie 3 część to mam nadzieję, że zrobi to inny reżyser i że ta podsumuje ideał poprzednich części swoją zajebistością.
Bo to nie Sequel a poruszenie nowego wątku, Roarke to nie demon z którym podpisał pakt Johny Blaze, to inny Demon którego musi zniszczyć GS. to jest poprostu nowa historia w nowym tle a codo filmu, bardzo słaby.
Ale przecież w filmie jest powiedziane że Blaze podpisał pakt z Roarke, a w pierwszej części podpisał z Mefistofelesem. To co podpisał dwa?
Znaczący fakt to to, że oryginalny tytuł nie posiada numerka, a i tak już mocno szczątkowa fabuła wyraźnie kłóci się z tym co widzieliśmy wcześniej. Wychodzi więc na to, że jest to niezwiązana z pierwszym Ghost Riderem, osobna produkcja. Tylko czemu w takim razie znów gra w nim Cage? Z tego powodu też uważam, że nie powinno unikać się porównań z tamtym filmem. A to niestety działa jedynie na niekorzyść "Ducha zemsty".
Ogólnie film wygląda jak jakaś produkcja budżetowa (na standardy hollywoodzkie to pewnie tak było) i to w najgorszym wydaniu. Słabe efekty (choć ogień się wyjątkowo udał), wspomniana już naiwna i pełna głupich absurdów fabuła (w głębokiej Europie Wschodniej nawet najzwyklejsza dziwka mówi komunikatywnie po angielsku, ciągnące się kilometrami puste autostrady) potęguje wrażenie filmu zrobionego na kolanie, żerującemu jedynie na znanej licencji. 4 to max, co mogę postawić.