Ja bym film rozpatrywał na dwóch osobnych płaszczyznach: jako kontynuacja i jako osobne dzieło.
W pełni rozumiem zawód ludzi, którzy porównują ten film do części pierwszej. To jest film, który z GitS wziął tylko tytuł i głównych bohaterów. Dalekie echo fabuły pierwszej części to wszystko na co można tutaj liczyć. Kilka wątków wręcz gubi się w drugiej części, która została zrealizowana w zupełnie innej stylistyce (fabularnej przede wszystkim). I to jest ta druga płaszczyzna. Uważam, że film traktowany jako osobne dzieło (trzeba przymknąć oko na tytuł i poudawać, że to jest dzieło niezależne) może wiele zmienić w jego odbiorze, ale zdecydowanie trzeba też powiedzieć, że inna będzie grupa odbiorców drugiej części. Film ten to tak na prawdę traktat filozoficzny, w którym poruszane są problemu, z którymi możliwe już niedługo zaczną się zmagać twórcy nowych technologii. Kim... CZYM!? jest człowiek. Czy nadal będzie można nazywać człowiekiem "ludzką duszę" w ciele połączonym z elektroniką? Czy człowiekiem będzie można nazwać "ludzką duszę" zamkniętą w systemie komputerowym? Czy człowiekiem stanie się ludzkie ciało kierowane przez sztuczną inteligencję? Jakie są granicę życia i śmierci? Brzmi to abstrakcyjnie? Już osiągnięcia w dziedzinie cyborgizacji i łączenia ludzkiego ciała z maszynami budzą podziw, a sceptycyzm wynika w dużej mierze z niewiedzy jak wiele już się udało osiągnąć. Czy film się komuś spodoba to jedna sprawa, ale myślę, że oceniając go trzeba umieć oddzielić treść, od osobistych poglądów na temat "moralności robotów".
Zupełnie inną kwestią jest warstwa wizualna filmu, bo o ile może rzucać się w oczy brak spójności między kreską typową anime, a tworami trójwymiarowymi, to o tyle niektóre sceny dech mi zapierały i myślę, że kapitalną sprawą byłoby obejrzenie tego filmu w kinie. I mówię to jako osoba, która wiele filmów bogatych w efekty specjalne potraktowała jako mierne kino (jeśli kogoś to interesuje, to mnie się Avatar nie podobał).