To naprawdę niesamowite, że w dobie pałowania się walką z rasizmem i seksizmem w Hollywood nadal obsadzają role kolorowych białymi. Zastanawiam się też, jak przebiega proces myślowy w głowie aktorki/aktora, który przyjmuje taką rolę (bo przecież nikt ich wołami na plan nie zaciąga). "Och tak, rasizm w przemyśle jest taki straszny, jak mogę temu zaradzić? Och, wiem; zagram Azjatkę! Jestem ku*wa geniuszem". Logika godna typowego Chamerykanina czyli planktonu.
A z historii o filozoficznym zabarwieniu, okraszonej genialną muzyką, zrobimy chamerykański blockbuster pełen białych ludzi. Oto przepis na zamordowanie biblii fanów cyberpunku.
Dla mnie spoko. Lepsze to niż czarny zamiast białego w imię walki z rasizmem. Biały płaci, biały obsadza. Ale ta niuńka mimo wszystko, nie pasuje to tego uniwersum.
Większość amerykańskich filmów ze starożytnym Egiptem w tle obsadzała niemal wyłącznie białych aktorów (jak byli jacyś czarnoskórzy to grali niewolników), a z ostatnich przykładów to - poza Kusanagi z Ghost in the Shell - np. Katniss Everdeen z "Igrzysk Śmierci", kapitan Allison z "Aloha", Tygrysia Lilia z "Pana", w planach jest film "Mulan" w którym - o zgrozo - tytułową bohaterkę też ma zagrać biała laska.
Poza tym: http://www.complex.com/pop-culture/2013/04/25-minority-characters-that-hollywood -whitewashed
a w Chinach i Japonii rolę kobiet grają kobiety no i co ?
Mówisz o latach 20-30.
Podaj przykłady tych filmów.
Jak byli służbą to byli służbą. Degradujące ? Z czego degradacja nastąpiła ?
Manga jest tylko dla Japończyków w piłkę nożną mogą grać tylko Anglicy.
W afrykańskim teatrze Hamleta gra murzyn i co ?
Bredzisz dziecko.
Ale masz problem, po pierwsze, to tak jakby czepiać się, że w japońskiej produkcji grają sami Japończycy (o nie, wszystkie aktorki grające w czarodziejce z księżyca mają skośne oczy i czarne włosy, a przecież w mandze było inaczej!) albo, że w polskim filmie grają polscy aktorzy, litości...
Po drugie, Claudia Kim, Doona Bae czy Ziyi Zhang nie będzie brzmieć w zwiastunie i na plakatach tak jak Scarlett Johansson, no sorry, produkcja za gruby szmalec musi mieć grube nazwiska w głównych rolach, producent nie przepuści innej opcji.
Po trzecie, nigdzie nie jest powiedziane, że akcja będzie się rozgrywać w Japonii, a Johansson będzie grać Azjatkę. Motoko była Japonką, ale nigdzie nie było powiedziane, że jej ciało zostało stworzone na podobieństwo urody Japończyków. W anime ma niebieskie oczy, fioletowe oczy, fioletowe włosy, granatowe włosy... (O nie, co za rasizm!)
Po czwarte, to nie jest film historyczny, dla fabuły nie ma znaczenia, czy akcja będzie się rozgrywać w postapokaliptycznym Tokyo, w NY czy w Moskwie. To nie ma znaczenia i tak samo jak kolor skóry aktorki nie przesądza o tym czy to będzie dobry czy zły film, tylko to czy uda im się zachować sedno tej historii. Czy uda im się przenieść na współczesny wielki ekran to przesłanie, klimat i rytm oryginału. Mnie też Scarlett niezbyt pasuje do tej roli, prędzej już jakaś Rooney Mara... ale nie, filmweb będzie obrzucać mięsem aktorkę, bo ma kolor skóry x a powinna mieć y (i to nie jest rasizm?)
Czekam na otwarcie petycji Międzynarodowego Związku Nie-ludzi, że to skandal , że androida gra człowiek, przecież powinni w tej roli obsadzić maszynę, albo chociaż komputer, który wygeneruje ją cyfrowo. Jak ta biała Amerykanka ośmieliła się zabrać robotom taką rolę!
"to tak jakby czepiać się, że w japońskiej produkcji grają sami Japończycy"
Nie, to nie tak.
"produkcja za gruby szmalec musi mieć grube nazwiska w głównych rolach, producent nie przepuści innej opcji".
Nikt im nie każe robić filmowej adaptacji "Ghost in the Shell". Jeśli chcą na tym anime bazować, niech chociaż zmienią tytuł, zamiast kalać go amerykańskim gównem, które już na zawsze będzie z nim kojarzone. A jeśli chcą robić filmową adaptację i zachować tytuł, niech zatrudnią należytych aktorów. Proste.
Widzę, że kompletnie nie masz pojęcia, czym jest zjawisko whitewashingu, więc może lepiej nie zabieraj głosu w sprawie, o której masz nikłe pojęcie.
"Nikt im nie każe robić filmowej adaptacji "Ghost in the Shell". Jeśli chcą na tym anime bazować, niech chociaż zmienią tytuł, zamiast kalać go amerykańskim gównem"
Widzę, że kompletnie nie masz pojęcia, na czym polega produkcja filmu, więc może lepiej nie zabieraj głosu w sprawie, o której masz nikłe pojęcie. Nazywanie "gównem" filmu, który jeszcze nie powstał tylko na podstawie nazwiska jednej aktorki jest dopiero szczytem uprzedzeń i ignorancji...
"należytych aktorów"
Czyli? Wyobraź sobie, że jesteś reżyserem castingu, a ja producentem, podaj mi nazwiska.
Gdybyś interesował się tematem, wiedziałbyś, że fani GitS-a pisali całe artykuły nt możliwych odtwórczyń roli Kusanagi (i były to, oczywiście, Azjatki). A pierwszą z brzegu osobą, która przychodzi mi do głowy, jest choćby Rinko Kikuchi (grała Mako Mori w "Pacific Rim").
Nie będę komentowała reszty twojej wypowiedzi, zachowujesz się jak typowy białas oburzony tym, że ktoś ma czelność wytknąć rasizm w Hollywood. Jeśli Johansson przyjmuje taką rolę, najwyraźniej sama jest rasistką, albo idiotką, która nie wie, w czym gra. Ale, znając jej preferencje polityczne (popieranie interwencji Izraela w Palestynie), stawiałabym na to pierwsze.
Widzę, że jak większość filmwebowiczów nie potrafisz prowadzić dyskusji bez obrażania osoby, która ma inne zdanie i nie próbujesz nawet zrozumieć co piszę, ale ok, spróbuję po raz ostatni, nie zrozumiesz, trudno, twoja strata.
Ten film ma być ADAPTACJĄ. Zerknij sobie do słownika co to znaczy. Nie ekranizacją. Nigdzie nie jest powiedziane, że Johansson będzie grać Kusanagi. Może główna bohaterka będzie się nazywać Monica Grass albo MK314. Takie prawo adaptacji, że twórca może dowolnie zinterpretować oryginał i nie czyni go to od razu rasistą, że dopasowuje scenariusz do swoich realiów, w tym przypadku realiów Hollywood (gdzie większość stanowią "biali" i "czarni" aktorzy i aktorki.)
Rinko Kikuchi? To nie jest głośne nazwisko. Żaden producent wykładający setki milionów na produkcję nie pozwoli jej obsadzić samymi nieznanymi aktorami azjatyckiego pochodzenia. To tak nie działa. Fani mogą sobie snuć fanowskie marzenia, bo nie mają pojęcia jak działa produkcja i finansowanie produkcji filmowej. To jest ogromna inwestycja. Czemu ludzie nie rozumieją, że filmów nie robi się dla zabawy i przyjemności, tylko jest to biznes. Aktorka bierze rolę, bo to jest jej praca. W twoich wypowiedziach przebija pogarda w stosunku do Hollywood (nazywasz Amerykanów planktonem, gratuluję kultury osobistej). Nie podoba ci się Hollywood? To nie oglądaj tych filmów, masz do tego prawo...
Skąd wiesz jakie są moje poglądy? Nie masz innych argumentów tylko wyzywać dyskutanta od rasistów, ignorantów i białasów? Samapodpisywałam petycję odnośnie "Mulan", chociaż nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby być na tyle głupi, żeby w roli bohaterki chińskiej legendy zatrudnili kogoś w kaukaskim typie urody... Tak jak w "Once upon a time" Mulan jest grana przez Jamie Chung (telewizja ABC tak btw należy do Disney'a). Rasizm jest problemem. Whitewashing jest problemem. Histeria i dopatrywanie się rasizmu wszędzie tam gdzie go nie ma też jest problemem.
W dodatku masz mózg zlasowany przez amerykański imperializm kulturowy. Zero krytycyzmu. Bo "biznes". Smutne.
Bo to jest biznes, a to że wogóle używasz terminu "amerykański imperializm kulturowy" wynika z tego, jak potężna jest amerykańska kultura. Masz prawo oceniać ją dowolnie, w tym negatywnie. Masz prawo ją odrzucać, nie zgadzać się z nią, czerpać swoje wzorce skądinąd. Nie zmieni to jednak faktu że jest to kultura amerykańska, a to oznacza że tworzona jest w taki sposób wyznaczony przez Amerykanów. Gdyby twórcy oryginalnego GITSa podzielali twoje poglądy, to po prostu nie sprzedaliby praw do ekranizacji. Skoro sprzedali, to znaczy że zgodzili się aby takie dzieło powstało. A Amerykanie - skoro kupili, to znaczy że chcą aby ta inwestycja im się zwróciła. Oczywiście, z estetycznego czy kulturowego punktu widzenia można byłoby pewnie zrobić to inaczej (lepiej). Ale "amerykański imperializm kulturowy" nie stawia sobie tego za priorytet, ani nawet nie udaje że tak jest. Jeśli ci to przeszkadza, to nie oglądaj. Ba, możesz nawet zebrać "fanów GitS-a piszących całe artykuły" aby stworzyć własny film. I nie pisz że się nie da - skoro fanom dość niszowego settingu udało się stworzyć taki film jak cronicas da meia noite, to i fanom GITS ma wszelkie prawo się udać.
Tak samo niesamowite jest to, że w dobie walki z rasizmem niektórzy wciąż stosują podział na białych i kolorowych. I nie widzą w tym nic złego, a to przecież najbardziej rasistowska klasyfikacja pod słońcem. Bo o ile klasyczny podział na żółtych, białych i czarnych jest oczywiście uproszczony, to przynajmniej nie jest wartościujący. Ale wrzucanie czarnych i żółtych do jednego wora z napisem "Kolorowi" tylko dlatego, że nie są biali, razi mnie strasznie (już choćby tylko z tego względu, że to bez sensu, bo żółci i biali są bardziej do siebie podobni niż żółci i czarni). To tak jakby zrobić klasyfikację zwierząt na "koty" i "wszystkie inne". W ten sposób wyróżnia się daną grupę - a nie ma do tego podstaw.
Dlatego zawsze mnie zdumiewa, że często ludzie, którzy są tak politycznie poprawni, że oburzają się, gdy ktoś powie: "Murzyn", sami bez wyrzutów sumienia używają określenia "kolorowi".
Oczywiście, że taki podział wynika z dawnych uwarunkowań społecznych, ale, do kroćset, trzeba skończyć z tym absurdem!
To tak na marginesie :)
A bardziej w temacie - tak, oczywiście, że powinni zatrudnić Azjatkę. Choć z ekranizacjami anime jest taki problem, że Japończycy w tych swoich kreskówkach rysują wszystkich jako białych. Więc wychodzi na to, że największymi rasistami w stosunku do Japończyków są oni sami. Bo, gdyby na przykład zrobić aktorską wersję "Czarodziejki z Księżyca" (tak wiem, już taka powstała), to nie da rady znaleźć blondwłosej, niebieskookiej Japonki. Więc myślę, że przede wszystkim Japończycy powinni przestać wybielać swoich bohaterów - to w pierwszej kolejności.
Co nie usprawiedliwia w 100% Amerykanów, bo jeśli np. bohaterka zachowa swoje japońskie nazwisko, to efekt będzie równie śmieszny jak w tych japońskich kreskówkach, a chyba nie o to w kinie chodzi.
Filmu tego NIKT nie powinien ruszać. Mamy aktorskiego Death Nota i DMC z wyłącznie rodzimą kadrą? Mamy! A efekt? Gówniany! Nie ta bajka, nie te klocki, zostawmy to w spokoju.
Sam czasami amerykanów nie trawię, ale używanie odnośnie do nich określeń takich jak plankton, jest swoją drogą degradujące, ale rozumiem że dla walczących pod sztandarem jakiegoś "whitewashingu" Generalny dyrektoriat do walki z rasizmem udziela dyspensy.