Trochę czasu minęło już od teaserów i pierwszego trailera. Wiemy mniej więcej jak amerykański Ghost in the Shell będzie wyglądał i każdy z nas wyrobił już pewne oczekiwania. Co Wy uważacie o amerykańskim Ghost in the Shell? Ja przedstawię poniżej moją długą listę przemyśleń odnośnie zwiastuna, jak i w ogóle zapowiedzi nadchodzącego filmu.
Kiedy zobaczyłem teasery przyznam szczerze, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie tylko zdjęcia, scenografia, czy kostiumy przypominały kultowe anime Oishiiego, ale nawet sama atmosfera - wyciszone, powolne, z subtelną muzyką podobnej do niektórych utworów Kawaii'ego (nie wiem, czy tak to się odmienia).
Później przyszedł głośny zwiastun. No i cóż... Przyznam szczerze, że jeszcze żadna zapowiedź nie wzbudziła we mnie tak mieszanych uczuć.
Zacznę od pozytywów.
Cała masa nawiązań do anime, nie tylko filmów Mamoru Oshiiego, ale nawet do seriali (zarówno Stand Alone Complex, jak i Arise). Niemal, każda scena była pewną rekonstrukcją sceny, albo motywu z pierwowzoru. Za to duży plus. To z całą pewnością nie będzie drugie Dragonball: Ewolucja, gdzie poza nazwami praktycznie nic nie przypominało materiału źródłowego. Tutaj widać, że gdzieś na planie kręcił się przynajmniej jeden fanboy anime/mangi.
Kolejny plus - oprawa wizualna. Nie mam tu na myśli samej jakości efektów specjalnych, bo te póki co wyglądają dosyć przeciętnie (pewnie poprawią do czasu premiery), ale o sam design. Miasto wygląda świetnie - uczta dla oka nie tylko dla fanów GitS, ale także dla fanów cyberpunku. Kostiumy i charakteryzacja również na duży plus. Widać dużo inspiracji anime, ale pokuszono się o pewne drobne, fajne poprawki (jak bardziej "robotyczna" charakteryzacja cyborgów, więcej hologramów).
Teraz przejdę do rzeczy, które albo mi się nie podobały w zwiastunie, albo po prostu same w sobie nie zapowiadają się najlepiej.
Zwiastun co prawda wygląda, ale nie brzmi jak Ghost in the Shell (nie chodzi mi tylko o kiepsko dobraną piosenkę). Dialogi, które słychać w zwiastunie są sztuczne, schematyczne, no prostu banalne. Kwestie Major pasują bardziej do emo, niż bohaterki znanej z mangi/anime. "Maybe next time you will design me better" (oj jaka smutna i w głębi DUSZY wkurzona Major), albo "Everybody around me feel conected to something... conected to something I'm not" (soo deep...). Ale to wszystko nic w porównaniu do villaina. Kto to będzie? Nie jest pewne, ale w zwiastunie wygląda i brzmi tak banalnie i schematycznie, że bliżej mu do złoczyńców ze starych Bondów, niż Władcy Marionetek, czy "Śmieszka". "Everything they told you, was a lie!" - czy istnieje bardziej oklepany tekst dla złoczyńcy? I don't think soo.
Drażni mnie ilość akcji wciśniętych do jednego zwiastuna. Pewnie, że w anime były efektowne sceny akcji, ale nie stanowiły one podstawy. Więcej było samej intrygi, dialogów egzystencjalnych, albo po prostu scen w których "nic się nie działo" (Motoko unosząca się w wodzie, Batou karmiący psa, albo parada). Ale to tylko zwiastun, być może ilość scen akcji była kompromisem z nawiązaniami do anime, aby zachęcić zarówno fanów, jak i zupełnie nowych widzów.
Ostatni mój zarzut, pewnie najbardziej kontrowersyjny - Scarlett Johansson. Pomijam już kwestię rasową (chociaż zawsze będę uważał, że biała aktorka w roli kogoś o nazwisku Motoko Kusanagi, brzmi absurdalnie), problem w tym że ona po prostu nie pasuje do roli Major. Jest za bardzo "ludzka" - zarówno jeśli chodzi o jej urodę, jak i grę aktorską. Nie zachowuje się jak bohaterka znana z anime/mangi, a bardziej jak Czarna Wdowa, albo Lucy. Za dużo emocji, typowych dla zwykłych ludzi. Nie widzę w niej postaci, tylko Scarlett Johansson w roli.
Nie umiem powiedzieć wprost, czy zwiastun bardziej mi się podobał, czy nie podobał. Patrząc na zapowiedzi i "osiągnięcia" twórców przewiduję, że to po prostu będzie poprawny, amerykański akcyjniak z elementami cyberpunk ze sporą dawką fanserwisu. Bardzo ładny wizualnie, z rozmachem, ze sporą dawką nawiązań, fabularnie schematyczny z pewnymi prostymi przemyśleniami i dylematami typowych dla hollywoodzkich cyberpunków (na poziomie Ja Robot, Chappie, albo ostatniego Robocopa).