Z jedne storny rozumiem: Kultowa komedia z niezapomnianymi kreacjami, która wychowała pokolenia. Fani liczyli na sequel ze starą obsadą, a zamiast tego dostali reboot z pomysłem zamianą płci bohaterów. Zwiastuny tylko odpychały: kiepskie dowcipy, sztuczne CGI, brak klimatu i kopiowanie pierwowzoru. Też się źle z tym czuję.
Nie rozumiem jednak: Dlaczego spośród tylu wymuszonych, kiepskich, lub źle zapowiadających się rebootów/remakeów/sequeli/prequeli akurat Ghostbusters spotkał się z taką falą krytyki? A konkretniej, dlaczego materiały promocyjne na youtubie mają taką ogromną ilość dislikeów? Dlaczego wiele innych równie wymuszonych i źle zapowiadających się filmów na bazie kultowej tytułów, jak Terminator: Genisys, Jurrasic World, czy nadchodzący Ben-Hur (a konkretniej drugi zwiastun) zbierają w większości pozytywne głosy?
Bo ile można ?
Któraś profanacja w końcu powinna spotkać się z taką krytyką. Od czegoś się ten "hejt" zacząć musiał. Było tyle gatki o Call of Duty że co roku odgrzewane kotlety a teraz jak ludzie się wkurzyli, to nagle wszyscy piszą że hejt....
Mam nadzieje że za kilka lat to się skończy, a sądząc bo coraz większej krytyce społeczności, to się zmieni albo upadkiem branży filmowej lub powrotem do oryginalności a nie poprawnie politycznie rebotów....
No tak, przecież jest mnóstwo producentów.... Szkoda że tylko w Hollywood, ale nie ma żadnego monopolu....
Jaka znowu profanacja? Czy ten film jakkolwiek wpływa na poprzednie części? Nie, możesz je sobie w spokoju oglądać, kto ci zabroni?
Pisze profanacja bo nie podoba mi się fakt że dziś to głównie przeróbki starych hitów robią, może faktycznie przesadziłem pisząc profanacja...
Zbezczeszczenie, znieważenie.
Ty mnie znaczenia słów nie ucz, może i mam problemy z ortografią, ale znaczenia słów znam.
No, zbezczeszczenie miejsca kultu lub rzeczy otoczonej czcią. Pogromcy duchów nie zaliczają się ani do jednych, ani do drugich.
Jurassic World był spoko filmem, nie był jakiś nadzwyczajny, ale oprócz beznadziejnych dinozaurów i kilku głupawych klisz fabularnych nie za bardzo jest się czego czepiać. Marka już wcześniej była rozmieniana na drobne, JP3 był mocno do dupy - JW mnie ucieszył bo przywrócił markę do jakiejśtam formy. No i Chris Pratt, kolesia nie da się nie lubić.
T:Genisys był dość mocno hejcony, recenzje też miał kiepskie. Zdanie większości fanów było takie, że lepiej go było nie robić, nawet z tobą chyba gadałem kiedyś o tym, że wolałeś żeby przestali kręcić Terminatory w ogóle, niż gdyby miały iść w autoparodystyczną stronę. Tu akurat jestem odmiennego zdania, ponieważ - to Arni, jego nie da się nie lubić.
Natomiast Ghostbusters... Nam może ciężej to pojąć, Polacy są w większości wychowani na Ghostbustersach pociętych reklamami, oglądanych znad obiadu z lektorem czytającym suche jak wiór tłumaczenie. "Taka sobie komedyjka". Ale w Stanach to jest kult, wśród ludzi obeznanych w kinie nieco bardziej od Janusza - także. Błyskotliwa komedia, niesamowita chemia między aktorami, genialne efekty, świetny scenariusz i klasyczne "leniwe" amerykańskie poczucie humoru. Aykroyd, Murray, Moranis, Hudson, Ramis - takich trzech, jak ich pięciu, to nie znajdziesz ani jednego! "Dwójka" wielu zawiodła, a kiedy po 30 latach prób nakręcenia sequela, tylu nieudanych projektach i tylu zawalonych szansach wytwórnia oferuje machnięty na odpier*dol szajs w stylu Pixels, to nie dziwne, że zawrzało.
Zazwyczaj nie podchodzę do remaków/rebootów jak do jeża, uważam, że każdy film ma szansę pokazać coś nowego. Ale w tym tkwi sedno remakowania: "czy jest SENS robić remake". Czy nowa wersja coś usprawni, doda coś lepszego niż oferował oryginał? Najlepszym przykładem nowelka "Who Goes There" ekranizowana trzy razy: najpierw jako The Thing From Another World, potem jako The Thing Carpentera a potem jako The Thing AD2010. Za pierwszym razem był sens, bo była to ekranizacja i przybliżała temat ludziom stroniącym od książek. Wersja Carpentera dodawała kolor, masę niesamowitych efektów specjalnych oraz większą zgodność z książką. A The Thing 2010? To był remake równie niepotrzebny co Ghostbusters AD2016. Dodał nowsze efekty - ale wcale nie lepsze, bo CGI wygląda w porównaniu do animatroniki jak gówno. Nie usprawnił aspektu horrorowego, bo każdy już znał The Thing. Nie dodał od siebie nic nowego poza bohaterami którzy nikogo nie obchodzili oraz scenariuszem który opierał się na starych kliszach w sposób zupełnie nieautoironiczny. Był gównem.
No i teraz mamy Ghostbusterki. Co one wnoszą do franczyzy? W czym ten film przebija oryginały? Jaki jest choć jeden element, dla którego warto było kręcić tą część?
Bohaterki? Ghostbusters każdy fan uwielbia za skład Pogromców, a Murraya i ekipy nie da się zastąpić (może w kreskówce, bo dzieciom łatwo wepchnąć każdy szajs). Efekty? Jeśli te w filmie utrzymują poziom tych z trailera, to sorry, Marshmallow Man nadal wygląda lepiej jako koleś w gumowym wdzianku, o innych duchach nie wspominając. Przesłanie? Oryginał nie miał "przesłania", nie jestem jednym z tych, co tropią spiski i poprawność polityczną na każdym kroku, ale w recenzjach pojawiają się uwagi że np. każda męska postać jest ukazana jako kompletny idiota, co jest dość marne obojętne od płci, którą spotkało takie uproszczenie.
Na pewno swoją cegiełkę dołożyli SJW wariaci. James Rolfe zadeklarował, że nie obejrzy filmu, bo zapowiada się chu*jowy i nieśmieszny - w internetach zawrzało i natychmiast został zwyzywany od seksistów. Fani też robią swoje przy "promocji" filmu, takie czasy.
To wszystko wziąwszy pod uwagę, nie dziwię się hejtowi. Ja jestem wyjątkowo źle nastawiony ze względu na zapowiedzi, wypowiedzi i ogólnie to, jak ten film zdaje się wyglądać jako całość. Inni pewnie mają podobnie lub należą do tego wąskiego grona debili co narzekają na film TYLKO dlatego, że są w nim kobiety.
Ja kobiecą obsadę widzę nieco inaczej. Nie chodzi o to, że to kobiety, chodzi o to, że to nie Murray i spółka. A jeśli już faktycznie nie było innej możliwości, to te kobiety akurat też do mnie nie przemawiają. To trochę tak, jakby w męskim reboocie zagrali Adam Sandler, Ben Stiller, Rob Schneider i Chris Rock. Chyba na pierwszy rzut oka na taką informację wiadomo, że śmierdzi to kupskiem :P
Dlaczego nie było hejtów na Kill Billa?. Przecież Uma zabrała rolę Seagalowi albo Jackie Chanowi. A na poważnie to obstawiam, że z tych wszystkich gniotów grających na sentymentach w stylu Terminator:Genisys, Jurassic World, czy Dzień niepodległości:Odrodzenie Ghostbusters jest akurat najlepsze. Mnie pomysł z paniami się podoba. Zresztą stara ekipa też gra w tym filmie.
Podobno film jest całkiem zjadliwy. Tylko ktoś powinien rozprawić się z ludźmi odpowiedzialnymi za reklamę. Zwiastun jest beznadziejny i aż odpycha, a przecież powinien pokazywać to co w filmie najlepsze. Jest nieśmieszny, sztuczny, wręcz irytujący, że hejt nie dziwi.
Też nie rozumiem hejtu. Poszedłem na film i powiem szczerze, nie żałuję.
CGI nie było takie złe, fabuła trzymała się kupy, dowcipy nawet tak nie drażniły.
Nie rozumiem stwierdzenia "zniszczono kultowy film", czy to znaczy, że spalili wszystkie kopie poprzednich dwóch filmów i usunęli wersje cyfrowe na całym świecie? Chyba nie, więc na jakiej zasadzie zniszczono? Przecież w tamtych czasach (1984 i 1989) te filmy jakimś szałem nie były. Były przeciętne, a nabrały kultowości dopiero z czasem.
Tak samo można było powiedzieć, że zniszczono kultowe batmany Burtona, jakąś urealistycznioną papką Nolana.
Chyba niekoniecznie jest jak piszesz, skoro oryginał zarobił na siebie prawie 300 milionów. Ten film od początku był przebojem, może po prostu nie w Polsce.
W Polsce też był przebojem, zwłaszcza że tytułową piosenkę wszyscy znali znacznie wcześniej z TV. Piszę: też, bo w USA miał świetne wyniki finansowe, lepsze niż inne przeboje tamtego roku ("Akademia policyjna", "Gremliny"), nieco gorsze tylko od "Star Trek III" i "Gliniarza z Beverly Hills". Jedynie "Indiana Jones i świątynia zagłady" był w 1984 roku bezkonkurencyjny i zyskał prawie trzykrotnie większą widownię otwarcia niż pozostałe hity :-)
Jestem po seansie i... jeszcze bardziej nie rozumiem hejtu ^ ^. Co prawda nie dorównuje oryginałowi, ale jako lekka, głupkowata letnia komedia sprawdza się. Moim największym zarzutem (która m.in. wywołała całą falę hejtu) jest brak jakichkolwiek powiązań fabularnych z poprzednią serią. Mogli by to zrobić to na dwa sposoby. Albo stworzyć historię opowiadającą o nowym pokoleniu Pogromców Duchów. Albo (co wg mnie było by ciekawsze) zastosować zabieg podobny do Powrotu żywych trupów, Nowego koszmaru Wesa Cravena, czy (wspaniały przykład) Ludzkiej Stonogi II i III: Ghostbusters z lat 80 funkcjonują jako jako filmy (najlepiej oparte na faktach, lol) które zainspirowały bohaterkich najnowszysch Ghostbusters.