Kiedy ktoś mówi, że to gniot to naprawdę ciężko mi zrozumieć... Historia z przesłaniem, nawet jeśli to bardzo amerykańskie spojrzenie na historię (jak już ktoś wcześniej zauważył) to jednak całość porusza. Właściwie kiedy myślę o tym filmie to zaraz nasuwa mi się skojarzenie, że cała wymowa filmu dałaby się zamknąć w jednym haśle - które słyszymy z ust Maximusa motywującego żołnierzy przed walką (początek filmu) - SIŁA i HONOR! I niech tak pozostanie. Do tego muzyka, muzyka i muzyka... zdecydowanie mocna strona filmu.
Polecam "TYTUS ANDRONIKUS" z Anthony'm Hopkins'em. Obraz, który trzymał mnie pod ogromnym wrażeniem przez bardzo długi czas po jego obejrzeniu i ilekroć mam czas, powracam do niego z prawdziwą przyjemnością. Osobiście nie potrafię się jednak przekonać do Gladiatora, choć oglądałem ten film kilkakrotnie... i właśnie, jak dla mnie, zbyt amerykański :)
Aga, ja napisałem ,że to jest gniot i podtrzymuję zdanie... Jeśli przez 2.5h jest budowana słabość scenariusza to niestety w ostatnich kilku minutach tego się nie odbuduje. Ja dzięki Bogu się wyleczyłem z megaproduCKji. Np. nie widziałem Avatara i nie mam zamiaru, ponieważ nauczony doświadczeniem (do czego się Gladiator przyczynił) nie marnuję czasu na kino dotykającego głębokich emocji w przepłytki sposób.