Zakończenie filmu jest delikatnie mówiąc beznadziejne. Ciężko mi nawet opisać słowami jak wielkim było dla mnie szokiem gdy po kilkudziesięciu minutach naprawdę świetnego filmu z mistrzowską grą aktorów i fenomenalną muzyką ujżałem tak marne, bezsensowne, banalne i absurdalne zakończenie.
Z wielką przykrością ale za zakończenie cały film mogę ocenić jedynie na 7/10.
ale dlaczego? Może spróbuj to jakoś uzasadnić to wtedy pogadamy - zresztą na tej stronie już wiele było dyskusji dotyczącej zakończenia i dla mnie jak dla większości jest ono wspaniałe. Nie mam pojęcia co dla ciebie jest w nim takiego banalnego.
To jeszcze zależy, który finał DTH miał na myśli. Bo jeśli ten z Maximusem "wracającym do domu", to mnie się akurat bardzo podobał, podobnie jak końcowa scena z Numidyjczykiem zakopującym figurki.
Ale jeśli chodzi o TO co miało miejsce pomiędzy, to dlaczego było to absurdalne i kiczowate tłumaczyć chyba nie trzeba. Ale skoro już...
a) Cesarz walczący na śmierć i życie z naszym herosem. I błagam, nie powtarzaj mi, że "OMG! Kommodus walczył na arenie OMG! poczytaj sobie historię OMG!" Tak się składa, że studiuję historię i owszem- Kommodus walczył. Ale były to zaimprowizowane pojedynki w wąskim gronie, nie poważna walka na arenie Koloseum ku uciesze gawiedzi. Litości.
b) przy wtórze gromkich fanfarów, nadętych przemów i patetycznej muzyki, grupa senatorów, niewolników i pretorian po raz pierwszy zjednoczona we wspólnym celu wynosi martwe ciało naszego herosa a gawiedź rzymska wypłakuje sobie oczy. Wody.
Ja rozumiem, że "Gladiator" może się podobać, bo jest zręcznie zrobiony i pięknie zfilmowany, ale ta akurat scena nadawałaby się do Monty Pythona.
O to chodziło panu DTH?
Nie wiem o co chodziło panu DTH, wiem, że w filmach historycznych (Braveheart, Gladiator, troja, Ostatni samuraj) od patosu aż się leje - i mogę zrozumieć, że tego nie lubisz, ale walka z Commodusem jest w pełni uzasadniona - a tak poza tym, Gladiator to przecież tylko film mający za zadanie wzruszać i podobać się widzom - on nie ma opowiadać prawdziwej historii cesarstwa Rzymskiego.
Pzdr!:)
jeżeli to zdanie skierowane jest do mnie, to przepraszam bardzo, ale nie rozumiem go. Proszę o wyjaśnienia.
Pzdr!:)
Tez nie rozumiem, czemu sie bezpodstawnie czepiasz Maximusa...
Zwlaszcza, ze zadna z wypowiedzi, nie ma znamion cwaniakowania, nie tak jak twoja...
Arya, dokładnie to miałem na myśli:) Oszczędziłaś mi też wyjaśniania i uzasadniania bo w pełni popieram to co napisałaś. Nie dosyć, że jest to zupełnie ahistoryczne (to by nie była jeszcze aż taka wada) to jest kompletnie nieprawodopodbne. Najgorsze jest to, że tak banalne zakończenie w ogóle nie pasuje do tak dobrego filmu.
Jak już pisałem - mnie się cały film ogólnie podobał ale przez tę jedną scenę stracił niemiłosiernie w mojej ocenie.
No niestety, ale jakie byśmy (ludzi, którzy dostrzegli pewne wady w tym filmie) nie przedstawili argumenty, to do pewnych faktów Użytkownika-Generał Maximus nie przekonasz. Tak musi być. Są fani, fanatycy, dyletanci, masochiści(?) - nie prawdziwe (o ile takowe istniej) należy skreślić :)
Do DTH - a jakie wg ciebie powinno być "prawidłowe" zakończenie?
Do Opoza - bez obrazy, ale rozśmieszyło mnie twoje zdanie. Po pierwsze - żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie i opinie. Nie pamiętam już czy myśmy prowadzili jakąś dyskusje, ale chyba tak i z tego co pamiętam to twoje argumenty mnie nie przekonały. I chyba tego właśnie nie możesz znieść, że nie udało ci się przekonać kogoś do własnego zdania. Ale trudno to nie mój problem. Ja się po prostu z twoimi twierdzeniami nie zgadzam i nie wiem czemu tak strasznie to przeżywasz. Z drugiej strony myśle sobie, że to może być również przez zazdrość. Zazdrościsz mi tego, że mam swój ulubiony film, tzw. film życia itp.itd. A to co ja czuje do Gladiatora to nie będę pisał, bo i tak tego nie zrozumiesz. A nie zrozumiesz bo mnie po prostu nie znasz. Mimo wszystko życzę ci z całego serca żebyś trafił (o ile to się jeszcze nie zdarzyło) na taki film, który cię, że tak powiem natchni.
Pzdr!:)
Ale czemu się złościsz. Nie złość się, złość piękności szkodzi. Ja Cię przekonać nie zamierzam (patrz na cechy wymienione wyżej). Dla mnie liczą się pewne fakty i zasady logiki.
"z tego co pamiętam to twoje argumenty mnie nie przekonały."
Twoje też mnie nie przekonały. I co? - Płacze z tego powodu(?).
A film życia mam, oj mam. Chciałbyś mieć taki, ale on jest tylko mój, mój, mój!!! I mnie "natycha", zaczy "natych", to znaczy natchnął mnie, czy jakoś tak to nazwałeś.
Ja Ci życzę rozumu. Mogę chyba? To tylko życzenie, nie musi się przecież spełnić :)
ale z tego Gerenrałka pojeb. Kurde on nawet blog ma w gladiatory ;))) to chyba zeczywiście jakis psychol, który siedzi i brędzluje sie przy tym filmie. Gościu odpuść sobie, bo zwariujesz kiedyś :D:D:D
Nie rozumiem Was ludzie... mi się również bardzo film podobał i należy do moich ulubionych. Ale mniejsza o to. Nie macie tak, że gdy oglądniecie jakiś film, tak bardzo się on Wam podoba że nieustannie o nim myślicie i go bronicie w np. takich dyskusjach? Jeżeli ja poświęcę jeszcze chwilę jakiemuś po seansie, to dla mnie to oznacza że film był dobry. A nie tylko obejrzeć i zapomnieć...jaki to ma sens? Ale chyba trochę odeszłam od tematu - w każdym razie ja też mam swoje grono ukochanych filmów tak jak Generał i mam do nich wielki sentyment (tak jak z pewnością Generał do "Gladiatora"). A jeżeli Wy nie macie swojego ukochanego, tylko się czepiacie "jesteś głupi pojeb bo jestes jakims nienormalnym fanem gladiatora"...to Wam współczuję. I chyba nie na tym polega forum żeby siebie wyzywać? Chyba Was tego nie nauczyli...
Zauważ, że większości na tym forum, film się podobał (mnie się bardzo podobał - widziałem go nawet ostatnio jeszcze raz - już chyba 10 raz). Problem polega na tym, że warto czasem pogadać o mankamentach i niedoróbkach różnych obrazów. Wtedy jest ciekawiej. Nie żyjemy w idealnych czasach, więc jeśli mam narzekać na bezrobocie, kradzieże, polityków, to wolę się pobawić na forum, w poszukiwaniu jakiś niezgodności, jakiś wpadek, czy niuansów.
Ja Generała szanuję (pewnie nie wierzy), ale nie mogę sobie czasem odpuścić skomentowania jego "fanatycznych" wystąpień - czego (obiecuję), już robić nie będę. W końcu to nie jest film, o którym można powiedzieć, że jest słaby, czy średni. Bo on jest po prostu bardzo dobrą i porządną produkcją (ech..., to chyba przez ten soundtrack, tak mi się on podoba :)).
I żeby była jasność, ja filmowi dałem 7/10 i nadal ocenę tą podtrzymuję. Gdybym miał net, w czasach, kiedy widziałem go w kinie, śmiało dałbym na FW 9/10.
"Fanatyczne" wystąpienia... Dobre :D:D Ale fajnie, że On tak uwielbia ten film, mnie się takie coś całkiem podoba :] Oczywiście nie coś w stylu jak to czasami ma miejsce gdy fanki np. Radcliffe'a czy Chada Murry'a potrafią napisać tekst w stylu "jak ci sie on nie podoba, to co po tu wchodzisz, forum jest dla fanow, a ty jestes szm***"". Ale Generał tak nie pisze o anty-fanach, więc jak sobie broni filmu to co to szkodzi...ale autentycznie, rzadko do niego trafia jakaś negatywna opinia o G., nawet uzasadniona.
Jestem fanatykiem tego filmu, a w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Fanatyk kojarzy mi się z kimś w rodzaju pewnego szaleńca, który ubóstwia dany film i każde wszystkim robić to samo. To ktoś, który może być niezrównoważony psychicznie, który cały czas o nim myśli, ciągle coś mu się z nim kojarzy, czy żyje jego życiem jak np. zabójca Johna Lennona, prawda? W tym przypadku np. życiem danego aktora. A ja jak bym zastał Russell'a Crowe'a przed jego domem to bym nie strzelał, tylko podbiegł po autograf i powiedział, że jestem pełen uznania dla jego kariery aktorskiej. To wszystko - a jeżeli wydaje się wam, że jest tak jak pisałem powyżej to trudno, tego już nie zmienie, ale wiedzcie, że jesteście w błędzie.
Do Opoza - proponuje skończyć tą beznadziejną i do nieczego nie prowadzącą dyskusje.
Do Leva - jedyne czego oczekuje od drugiej osoby to szacunku i szkoda, że go dla mnie nie posiadasz - wiedz tylko, że zdania w stylu "ale z niego pojeb" nie robią na mnie większego wrażenia, poza śmiechem. I o czym pisze na swoim blogu to moja sprawa, zauważ, że ty na swoim masz kompletną pustkę. Ale mam dla ciebie dobrą wiadomośc - jestem właśnie w trakcie pisania pewnej recenzji zupełnie nie związanej z Gladiatorem i obiecuje ci, że będziesz pierwszą osobą, którą serdecznie zaproszę do jej przeczytania.
Do Madzi - zauważ, że na negatywną opinie, ja z reguły mam uzasadnioną odpowiedż:)
Ale dla waszej wiadomości - broniłem, bronie i będę bronił Gladiatora. To wszystko.
Pzdr!:)
Do krytyków końcówki.
Rzeczywiści trąci może kiczem, ale jak Waszym zdaniem miał zakończyć się film o bohaterze ? Może i przesadzona ta ostatnia walka (też mnie raziła), ale z drugiej strony, nie bardzo sobie wyobrażam inne zakończenie. Czy kogoś uderza zakończenie daj my na to "Pana Włodyjowskiego",że sięgnę do klasyki, czy "Spartakusa", bądź "Braveheart". Jaką opcję ma reżyser w tego typu filmie - albo bohater zwycięża, bo przeżył triumfując na złem, albo ginie (zwyciężając moralnie). Tertium non datur - przecież nikt nie będzie oczekiwał, że taki heros zejdzie na gruźlicę. Jedyną, zaś sensowną możliwością zakończenia filmu jest bezpośrednie stracie dobra ze złem. I tyle. Gdyby rzeczywiści Scott wymyślił coś innego, pewnie filmowi należało by się 10/10. A, co do niezgodności historycznej - przypominam, że to nie był film dokumentalny...
gluseb, nie chodzi o fakt, że bohater umiera, bo tego można się było spodziewać i w sumie mi się podobał cały ten motyw z "Polami Elizejskimi", tylko o to co nastąpiło później.
ehm, no właśnie. Wspominasz "Pana Wołodyjowskiego", "Spartacusa" i "Braveheart". Owszem, wszystkie te filmy ( a w przypadku dwóch pierwszych również i książki) miały zakończnia napisane "ku pokrzepieniu serc". Żaden jednak nie raził kiczem, głupotą i kompletnym brakiem prawdopodobieństwa. Co mamy w "Spartakusie"? Spartakusa umierającego na krzyżu wśród tysięcy innych niewolników i Warynię pokazującą mu po raz pierwszy i ostatni ich nowonarodzone dziecko. Upokarzająca, okrutna śmierć i jeden mały "promyk nadziei"- bohater zostaje na krzyżu, anonimowy jak zwykły niewolnik, ale jego żona i dziecko dostali szansę na nowe życie. Żadnych fanfarów, żadnych słów. Kobieta patrzy na niego ostatni raz i odchodzi. Senatorowie, niewolnicy i żołnierze nie wynoszą jego ciała płacząc rzewnymi łzami. "Pan Wołodyjowski"- bohater wysadził się w powietrze wraz z twierdzą, by nie wpadła w ręce Turków i w finale mamy jego pogrzeb i "bogoojczyżnianą mszę". Owszem, jest podniośle. Ale nie jest nieprawodpodobnie- w taki sposób żegnało się i żegna bohaterów narodowych. "Braveheart"- bohater umiera po okropnych torturach ( a nie zabijając złego króla na rynku w Edynburgu ku radości gawiedzi) krzycząc "wolność" wobec czego tłum na chwilę milknie w szacunku dla jego odwagi i pasji. Owszem jest patetycznie. Ale jak się to ma do:
"przy wtórze gromkich fanfarów, nadętych przemów i patetycznej muzyki, grupa senatorów, niewolników i pretorian po raz pierwszy zjednoczona we wspólnym celu wynosi martwe ciało naszego herosa (niewolnika) a gawiedź rzymska wypłakuje sobie oczy" + ciało cesarza poniewiera sie po arenie.
Bez przesady aż tak źle jak piszesz Arya nie wyglądało. Owszem ta przemowa Lucilli nie była potrzebna, ale też nie było ona w stylu - "Miałem sen. Piękny sen...". I przynajmniej była ona szybka, krótka i zwięzła. Ale ją tą scenę i tak uwielbiam - raz, że utwór muzyczny lecący w tej scenie "Honor Him", mimo iz patetyczny to genialny i wspaniale się go słucha. Raz - bardzo mi się podoba ta scena kiedy ciało Maxa zostaje wynoszone, a Lucilla stoi na środku areny, gdy po lewej leży martwe ciało, mimo wszystko - jej brata. Ty Arya trochę to ostatnią wypowiedz ubarwiłaś - przemowa była, ale jedna i na szczęście krótka, muzyka była, grupka niewolników go wynosi w końcu kilku przyjaciół tam jego było, którzy wcześniej za niego walczyli - a oddają mu cześć bo wiedzą co Maximus zrobił dla Rzymu:) A poza Lucillą nie pokazano aby ktoś jeszcze płakał. I Quintus, który wcseśniej zostaje "oczyszczony" przez Maxa za swoje grzechy.
Pzdr!:)
Arya,
gratuluję pamięci i chylę czoła przed argumentami - zgadzam się, że z tych wymienionych przykładów, zakończenie Gladiatora, jest najmniej udane. Pamiętam, że "Gladiator" był właśnie jedynym filmem (z tych wymienionych), który w końcówce nie wzbudził we mnie wzruszenia, a wręcz czułem się cokolwiek zniesmaczony. Dlatego przyznaję Ci rację.
Powtarzam, jednak, że nie wydaje mi się, by była możliwość innego zakończenia, niż bezpośrednia konfrontacja pomiędzy ?złym - cesarzem?, a ?dobrym - gladiatorem?. A jeśli tak, no to wyboru wielkiego nie było, bo wydaje mi się, że jakaś walka w zaciszu pałacu nie wchodziła w grę. Autorzy filmu popadli niejako w pułapkę, bez dobrego wyjścia. Znamienne zresztą jest, że nikt nie podaje przykładu zakończenia, które byłoby akceptowalne dla krytyków końcówki. Taki urok kina hollywoodzkiego, że lubi patos i pompę. Dlatego, uważam ten film za świetny, ale na pewno nie wybitny.
Ps.
Co do nieprawdopodobności zakończenia, hmmm... w większości tego typu historii można się czepiać końcówek, bądź innych szczegółów. Czy Michał W. musiał wysadzać się twierdzy ? Czy scena, gdy William W. samotnie na koniu wpada do zamku, by wymierzyć sprawiedliwość zdrajcy, nie trąci kiczem? Taki uroku gatunku, mi on nie przeszkadza, w obiorze ? natomiast historia nazbyt prawdopodobna, mogłaby być nużąca. Filmy, widowiska, o herosach muszą być nieprawdopodobne ? dlatego właśnie, że sami bohaterzy są nieprawdopodobni, a ich przygody są splotem nieprawdopodobnych zdarzeń. Dlatego myślę, że nie należy czepiać się, że np. doszło do bezpośredniej walki na arenie między Kommodusem, a Maximusem, a w konsekwencji, że szeroka gawiedź opłakiwała śmierć tego ostatniego, wszak był przecież ich wybawcą.
Pozdrawiam.