Jest to kapitalny film od strony wizualnej, jeden z lepszych jakie zrobiono (genialne sceny walk). Tylko co oprócz tego jest? Naprawdę nie aż tak wiele. To, że nie jest w wielu miejscach zgodny z historią to przymykam na to oko, bo prawdę mówiąc, który amerykański film z tej tematyki jest?:), ale jest to strasznie pompatyczny, napełniony patosem, nierealistyczny film. Możecie pisać co chcecie, ale jak w filmie słysze, że zwykły Gladiator jest protektorem Rzymu to zbiera mi się na śmiech. Amerykanie kochają takich bohaterów. Maximus jest postacią kompletnie nieprzekonywującą, jednoznaczną. Nadczłowiek, oczywiście superszlachetny, bez żadnych wad. Może to kogoś przekonuje, ale nie mnie. Russel Crowe to dobry aktor, wspaniały w Romper Stomper, Informatorze czy w Tajemnicach Los Angeles a Oscara dostał akurat za tą rolę. Był owszem dobry, ale gdzie mu w tej kreacji do Rusha z "Zatrute Pióro" czy Hanksa z "Cast Away".
I to co mnie najbardziej zaszokowało. Jakim cudem Joaquin Pheonix nie dostał Oscara za rolę Kommodusa?! Ta rola była niesamowita. Z jednej strony postać tragiczna (nie był kochany ani przez ojca ani przez siostrę, którzy traktowali go jako złego człowieka), a z drugiej strony tyran i szaleniec. Jest to w mojej opinii najlepszy czarny charakter w histori kina, gdyż to nie jest postać jednoznaczna.
Connie Nielsen, Oliver Reed, Richard Harris i Derek Jacobi zagrali poprawnie, ale to nie były role, które zapamiętuje się długo.
Muzyka też dobra nie oglądałem "Przyczajony tygrys, ukryty smok",więc nie moge ocenić, która dobra, ale na nominację zasłużyła :P
W mojej opinii jest to dobry film, ale żadne arcydzieło. Dlatego piszę, że jest przereklamowany :) żebyście nie myśleli, że uważam ten film za słaby. Jednak jest patetyczny do bólu. Scott robił o wiele lepsze filmy jak: "Thelma i Loise", "Łowca Androidów", "American Gangster" czy "Obcy: 8 Pasażer" :)
Podobnie zrobiony film (nie ta tematyka, ale przedstawienie bohatera) jest w "Rockym", który też dostał Oscara :p
Ocenia moja: 7/10
Za to ja chciałbym wiedzieć czym tak Cię urzekł "Transformers", że wyniosłeś go do rangi arcydzieła.
Co do Gladiatora, owszem patosu pełno, ale w moim odczuciu tak ma być. Gdyby wszystkie filmy miały być realistycznymi dramatami ( bo takie w istocie jest życie ), to byśmy chyba wszyscy powpadali w depresje. Nie udarza mnie wcale ten patos. Dla mnie jest to arcydzieło.
hmm także komercyjne arcydzieło ;) trzeba przyznać, że film pierwsza klasa w dodatku kostiumowy, Crowe jak i reszta zagrali rewelacyjnie, cóż więcej dodać utwór cechuje oryginalność i uniwersalność. po prostu mistrzostwo!
Wojt4s: Transformers dałem 10/10 w swoim gatunku, zawsze tak robie. Czyli film rozrywkowy dla całej familii. Jest w nim masa głupot i błędów, ale na mało którym filmie tak dobrze się bawiłem. Nie porównuje tego filmu do Gladiatora, gdyż to zupełnie inny temat :) ani nie porównuje Gladiatora do np. Łowcy Androidów czy Gwiezdnych Wojen.
Jeśli idzie o dramaty historyczne większe wrażenie zrobiło na mnie Braveheart. Tam też jest patos, ale tam jest to usprawiedliwione (największy występuje w czasie przemowy Wallace'a do żołnierzy, ale jak miał inaczej używać słów?).
"Gdyby wszystkie filmy miały być realistycznymi dramatami ( bo takie w istocie jest życie ), to byśmy chyba wszyscy powpadali w depresje." Ten film taki jest. Nie jest realistyczny, ale taki na "powpadywanie w depresje" :)
Inaczej odbieram ten film. Dla mnie to gloryfikacja osobistych ideałów, prawidłowych w tym wypadku, pewnego buntu. Wcale mnie nie dołuje a daje pewnego rodzaju "kopa", czy nawet nadzieje.
W swoim gatunku Gladiator to dla mnie arcydzieło, nie ujmując niczego Braveheart'owi.
Co do Transformers, to ok, to Twoja opinia. Jednak moim zdaniem dużo przesadzona.
To na tyle różnic ;)
Pozdrawiam.
"Inaczej odbieram ten film. Dla mnie to gloryfikacja osobistych ideałów, prawidłowych w tym wypadku, pewnego buntu. Wcale mnie nie dołuje a daje pewnego rodzaju "kopa", czy nawet nadzieje."
Ten bunt był na początku gdy Maximus nie chciał złożyć przysięgi Kommodusowi. Po całej akcji z morderstwem jego rodziny film wyglądał tak: zabił rodzine, czas na zemste, zemsta na oprawcy. Na szczęście Scott nie dał zupełnego happy endu, w którym Maximus przeżyje i żeni się z Lucilla i zostaje władcą Rzymu, bo by całkiem film pogrążył. I tak z 5 kandydatów na Oscara za najlepszy film ten był najlepszy. Traffic, Erin Brockovich i Czekolada to filmy niezłe, ale żadne arcydzieła. W 2000 roku najlepszy był moim zdaniem Requiem dla Snu :)
A co do Bravehearta - to moim zdaniem arcydzieło. Też niby wszystko zaczyna się od śmierci żony Wallace'a, ale to mu dało poważnego kopa. Chęć wyzwolenia Szkocji z rąk Anglików, kapitalna końcówka z "Freedom" na czele. Soundtrack jeden z lepszych jaki stworzono. Ten film ma w zasadzie wszystko. I Gibson był moim zdaniem lepszy od Crowe'a.
"W swoim gatunku Gladiator to dla mnie arcydzieło, nie ujmując niczego Braveheart'owi. "
I to jest Twoje zdanie, którego nie mam zamiaru zabraniać ani Ci wpajać innych racji :)
Transformers - arcydziełem kina nie jest, jedynie w efektach specjalnych, ale to jeden z nielicznych filmów rozrywkowych, które mogę oglądać wielokrotnie. Nie myśl, że uważam ten film lepszy czy ważniejszy od Gladiatora, bo nie jest :) Jako film rozrywkowy dałem 10/10, jeśli bym dawał jako film ogólnie maksymalnie dostałby 5/10 :)