Film na pewno trudno bedzie (przynajmniej mi) zapomnieć.Trudno również przejść obojętnie obok półki z płytami ze ścieżkami filmowymi i nie zabrać ze sobą OST GLADIATOR...Jeszcze trudniej jak się ją już ma w domu na czymkolwiek skupić.Jednak chyba najtrudniej po seansie jest przestać myśleć Russell'u...
i mówić o nim non-stop szczególnie jeśli ma się siostrę i mamę kochliwą dość w zbuntowanych Australijczykach.Na szczęście telewizja polska uprzyjemniała nam czas nie spędzony w kinie puszczając co i raz z NIM film (wczoraj pokusił się o to POLSAT,a ja już nie mam wolnych kaset VIDEO).A na HBO jest film zmyłka o identycznym tytule z nieco mniej boskim Robertem Loggia. To tyle ,a jeśli ktoś goszczący na tej stronie nie był jeszcze na tym w kinie to nie wiem na co czeka!