Generał Maximus - prawa ręka cesarza, szczęśliwy mąż i ojciec - w jednej chwili traci wszystko. Jako niewolnik-gladiator musi walczyć na arenie o przeżycie.
Wciąż wspaniałe widowisko, odpowiednio dawkujące emocje i patos. Tylko muzyka Zimmera mi dziś już nie podchodzi, bo za dużo w niej słyszę "Piratów z Karaibów".