Najzabawniejsza jest data powstania tego filmu. Rok wcześniej wszedł "Park Jurajski" z efektami komputerowymi. "Godzilla kontra Kosmogodzilla" pokazuje alternatywę. Gumowo-tekturowe efekty specjale i komputerowo dorobione laserki. Ta to jest przyszłość kina. Szkoda tylko, ze Marek Brodzki w "Wiedźminie" gumowymi zrobił tylko kilka potworków (w tym bazyliszka), bo lepiej wyglądają niż komputerowe ;). Ale z tej drugiej serii filmów o Godzilli, najbardziej podobała mi się "Godzilla kontra Biollante". Fajnie natomiast, że choć przez chwilę można posłuchać tematu Godzilli. To jest najlepsze, kiedy taka poważna scena. Gumowy potwór pustoszy tekturowe miasto, strzela laserkami, a do tego leci taka pogodna i zabawna muzyczka. Temat Godzilli jest jakiś taki bardzo radosny, niesie ukojenie, jakąś taką radość i jest bardzo optymistyczny. Razem daje to niesamowite wrażenie. Bo tak na prawdę, to dzięki temu tematowi, i sceną w jakich się pojawia, można polubić tego potwora. Bo w scenie, gdzie w filmach amerykańskich, była by jakaś mroczna, mocna muzyka, tu mamy raczej jakby wizualizację efektu, że Godzilla idzie sobie na spacer, narozrabiać w jakims mieście. No cóż być może w każdym z nas jest jakaś taka mała Godzilla i cheć wpadnięcia gdzieś i rozwalenia wszystkiego bez żadnych konsekwencji? Tak, tylko w porywach czystej, szaleńczej radości.