Roland Emmerich potrafi tworzyć filmy z ładnymi efektami specjalnymi i to wszystko. Aktorstwo leży, fabuła to głupota
pełna dziur, jednak najgorsze jest to co zrobili z gwiazdą filmu czyli Godzillą. Zwierzę w filmie bardziej przypomina
głupawego, wystraszonego legwana niż japoński oryginał. Kto to widział żeby prawdziwy Godzilla przed kimś uciekał,
chował się po kanałach albo żeby zabił go jeden śmigłowiec. Japoński Godzilla był POTWOREM pławiącym się w ogniu
destrukcji, równającym całe miasto z ziemią, potężnym i praktycznie niezniszczalnym, w dodatku z charakterem. Wolę już
obejrzeć któryś z retro filmów z facetem w gumowym kostiumie rozwalającym kartony niż produkcje Emmericha.