Wracam właśnie z pokazu przedpremierowego, otwieram piwo i bezspoilerowo powiem co
myślę na temat nowej Godzilli.
Pierwsze, co się podobało: film wygląda bardzo dobrze, tzn efekty i scenografia, zarówno
Godzilla jak i MUTO prezentują się bardzo dobrze. Fani wyłapią w filmie dużo odniesień do
starszych filmów. Do zalet niewątpliwie należy wolne budowanie napięcia chociaż z drugiej
strony (moim zdaniem) nie zostało osiągnięte tak jakbym chciał. Muzyka jest zaledwie ok, a z
aktorów zdecydowanie wyróżnia się Cranston,
Niestety mam też do powiedzenia o tym co zawodzi a tutaj jedna z najważniejszych rzeczy:
reżyseria. Niestety Edwards nie jest dobrym reżyserem, miał stado dobrych aktorów do
dyspozycji i nie potrafi ich wykorzystać, mam wrażenie, że sceny po prostu były grane na jeden
raz. Ken Watanabe w tym filmie to człowiek jednej twarzy a Taylor-Johnson po prostu nie został
wykorzystany przez reżysera. Moim zdaniem montaż był zbyta chaotyczny, co najlepiej widać w
drugim akcie filmu.
Jak to ktoś wcześniej napisał, Godzilla to film zrobiony przez fanboya, ale z niedostatecznym
talentem reżyserskim.
To co mnie najbardziej boli to bardzo ale to bardzo mylący trailer. Wiem, wiem, nigdy nie sugeruj
się zwiastunami, ale z drugiej strony należy powiedzieć, że wyraźnie odebrany wątek ludzki, i
ignorancji wobec natury raczej nie istnieje, a przynajmniej nie w tym kontekście w jakim się
spodziewałem. O, tego właśnie szukałem, zwiastun podaje nieco mylny kontekst przez co
spodziewasz się kwestii typu: "wszyscy zginiemy" bądź: "co najlepszego zrobiliśmy' i chyba tego
najbardziej mi w filmie brakowało. Mało ludzi, dużo wojska i brak tego klimatu zagrożenia.
Gwarantuję, że dużo osób będzie bardzo zdziwiona jak mało zwiastuny pokazały jeśli chodzi o
konteksty. Nawiasem mówiąc, chyba po prostu za bardzo byłem nakręcony, wyśrubowałem
oczekiwania i wyobraźnię.
Fan powinien do kina iść ale nie wiem czy Godzilla przyciągnie do kina nowe pokolenie. BTW.
3D nie jest koniecznie, głębia jest dobra natomiast, przy filmach katastroficznych jednak warto by
było skorzystać z dobrodziejstw tej technologii.
Moja ocena to 7/10 ale jest to zaznaczam ocena widza zawiedzionego, więc może ktoś kto nie
ma większych oczekiwań będzie bardziej otwarty.
SPOILER
nie wiem kto tu jest bardziej zawiedziony. nie ukrywam - nie jestem fanek współczesnej kinematografii, ba, wręcz jej nie znoszę. godzillę jednak traktuję niczym religię, toteż na film z chęcią się wybrałam.
niewątpliwie dużym plusem jest faktyczne nawiązanie do tradycyjnej serii. sam widok gojiry jest łudząco (ale tak naprawdę tylko łudząco) podobny do oryginału. mamy nawet wiązkę lasera strzelającą z pyska, no wow! jak również niezłą gratką jest walka godzilli z innymi monstrami. a najbardziej cieszył happy end - godzilla wróciła do otchłani głębi <3
cała reszta jednak kuleje wybitnie. pominę typowo amerykański scenariusz - jest bohater, który oczywiście przeżyje, dokona wielu heroicznych czynów, ot rozwali gniado MUTO, uratuje obce dziecko, zdetonuje bombę bla bla bla. pominę granie na uczuciach (połowa rodziny zginie)... miałam wrażenie, że sceny były albo nagrywane po jednym razie, albo po 985294532 razie reżyser się poddawał i ze łzami w oczach wołał: "mamy to!". cała reszta absurdów była nieznośna - wjeżdża sobie PŁONĄCY pociąg z bombą atomową wielokroć razy silniejszą od tej z hiroszimy na pokładzie... i jedzie. srsly? żyjące w głębi ziemi potwory wielkości wieżowca? dzielny afroamerykanin dający gaz do dechy i ratujący autobus pełen dzieci, w którym całkiem przypadkowo jest dziecko głównego bohatera?
plus powtarzające się motywy: dziecię wracające do swych rodziców, którzy nie okazują ani krzty wdzięczności wybawicielowi, ono tylko się odwraca z uśmiechem na twarzy (taki sam motyw w lo imposible) + te głębokie spojrzenie głównego (bo jakżeby innego) bohatera w oczy bestii (odsyłam do godzilli amerykańskiej z 1998)
można by mnożyć...
niewątpliwie na plus jest to, że nasza wielka jaszczurka przeżywa i ma się dobrze
SPOILER
Pierwsze czego nie robię, to nie zwracam uwagi na szczegóły, dużo częściej zawodziłbym się na filmach. Owszem postać Johnsona to taki kliszowy amerykański żołnierz ale w tym całym zgiełku to co robi jest jakieś takie nic nie znaczące bo tak de facto wszystko na co przygotowało się wojsko nie wypaliło (poza gniazdem MUTO). To co najbardziej mnie boli to fakt, że po prostu kampania budowana wokół Godzilli jest wyciągnięta z błędnego kontekstu jak wcześniej wspomniałem. Spodziewałem się nieco innych rozwiązań jeśli chodzi o genezy potworów ale z drugiej strony zostałem zaskoczony co jest pozytywnym aspektem. Moim zdaniem brakuje emocji i klimatu zagrożenia
Jest jeden rażący szczegół który może denerwować i pojawia się kilkukrotnie, a mianowicie każdy z potworów potrafi się czasami poruszać dosłownie niczym Sam Fisher, scena na torach czy końcówka z drugim MUTO. Moim zdaniem to mimo wszystko lepsze kino niż Pacific Rim czy Transformers, może to sentyment ale na to nic nie poradzisz.
Nie zwracasz uwagi na szczegóły? Ale właśnie one są istotne, bo mistrza poznać po dbałości o szczegóły. Zasiada w Hollywood cały sztab ludzi, których zadaniem jest przyrządzenie kinowego przeboju, a potem mamy jak z Grawitacją, która roi się od banalnych błędów merytorycznych, mimo iż podobno prawdziwi kosmonauci byli konsultantami...
Problem jest taki, że nie widziałem bezbłędnego filmu, zawsze jest jakieś ale, zawsze się znajdzie a to błąd logiczny, przyczynowo-skutkowy, dziura, niedopatrzenie. Często daję wychwalany na świecie idealny film o superbohaterach - Avengers, idealny przykład niesamowitej masy błędów, mimo wszystko film jest naprawdę chwalony. Grawitacja to inna bajka, po pierwsze może pochwalić się wyśmienitymi zdjęciami i reżyserią, nowatorskim podejściem do kina SF. Tak, ma błędy, bo nie ma bezbłędnych filmów ale co z tego ? Grawitację zawsze będę kontrował paradokumentem Touching the Void.
Grawitacja ma rzeczywiście fantastyczne zdjęcia i znakomitą muzykę, ale co w niej takiego nowatorskiego, nie rozumiem. Jestem miłośnikiem kina SF od wczesnego dzieciństwa, widziałem niezliczone mnóstwo filmów z tego gatunku i moim zdaniem Grawitacja jest całkiem zwyczajną produkcją, choć oczywiście zrobioną bardzo dobrze od strony technicznej. Nowatorskie to były Incepcja albo Matrix.
Wydaje mi się, że Grawitacja zatarła pewną granicę między gatunkami, przedstawia wydarzenia które w zasadzie są prawdopodobne przy czym zachowuje sporo realizmu. Czytałem nawet głosy, ze nie każdy traktuje Grawitację jako film z gatunku SF.
Nie rozumiem tego podejścia. Grawitacja nie jest filmem dokumentalnym. Jest to thriller rozgrywający się w Kosmosie. Można tego nie traktować jako SF, tak samo, jak w XIX wieku powieści Verne'a nie były fantastyką. Ale filmem identycznego typu był Apollo 13 - z wyjątkiem tego, że ten był oparty na faktach. Grawitację nie można traktować jako dzieło paradokumentalne. Autorzy tego filmu nie rozumieją mechaniki ruchu po orbicie. 1. Satelity nie są na tyle blisko, by wybuch jednego mógł zniszczyć inne. 2. Po danej orbicie można się poruszać tylko z jedną określoną prędkością, więc szczątki satelitów nie mogły "dogonić" bohaterów dwukrotnie. Skoro poruszały się z większą szybkością, ich orbita MUSIAŁABY być inna. Wtedy przecięcie się z orbitą bohaterów w tym samym momencie byłoby praktycznie niemożliwe. Żeby wiedzieć to wszystko, nie trzeba być fizykiem - wystarczy pograć w "Kerbal Space Program". Było jeszcze sporo innych błędów - nie jakichś tak faktograficznych, ale błędów z punktu widzenia FIZYKI. Zatem dokładnie taka sytuacja, jak w Grawitacji jest niemożliwa - czyli jest to pewnego rodzaju fantastyka, niekoniecznie naukowa.
Widzisz Kolbe, poruszyłeś ważną kwestię. Avengers ma masę błędów, ale nie zwraca się na nie tak wielkiej uwagi bo film po prostu wciąga. W Godzilli fabuła robi się z jednej strony schematyczna, a drugiej - momentami nie trzyma się kupy. I przez to właśnie błędy w filmie biją po oczach.
nie zwracasz uwagi na szczegóły, ale błędy reżyserskie wytykasz ;)
lifter67 ma rację - to ze szczegółów składa się całość obrazu.
chciałoby się takich drobnych rzeczy nie zauważać, czasem jednak się nie da.
Zła reżyseria odbija się na całym filmie, błąd w scenie czy scenariuszu niekoniecznie. Apropo błędów typu płonący pociąg z atomówką na pokładzie - nie mogę wytknąć czegos takiego ponieważ nie wiem, czy tylko sama temperatura wystarczy do reakcji łańcuchowej a jeśli tak to jaka i czy została osiągnięta. Wiesz to jest takie szukanie dziury w całym, rozumiem np wytkanie błędów typu, Vin Diesel wyciagający sobie z klaty kulę bez mrugnięcia okiem albo np. umiejętność motoryczne postaci które zmieniają się w zależności od potrzeb scenarzysty (np. Hawkeye trafiający z łuku z pół kilometra w ruchomy cel nie jest w stanie trawić z pistoletu w kierowcę uciekającego w linii prostej samochodu) czy Hulk który nie zostawia na Czarnej Wdowie nawet zadrapania. Są to błędu oczywiste, niepodważalne, nie wymagające specjalnej wiedzy.
Czepiasz się, a nie wiesz czego sie czepiać.
Zabicie całej rodziny to akurat odważny zabieg bo dzieje sie to na naszych oczach a nie jako ekspozycja. Mało to hollywoodzkie.
Dwa. Ogien miałby bombe atomową uszkodzic? Gdyby bomby atomowe byly tak zabezpieczane to mielibysmy juz na koncie kilka wybuchów.
Trzy. Co z tego, ze dzielny afroamerykanin. W filmie jest wątek ludzki i na kims trzeba sie skupic, mieli głównych bohaterów zmieniac co 15min? Miało nie być czarnych? Nie rozumiem tego argumentu.
Jak dla mnie nie jestes fanką wspólczesnej kinematografii tylko dlatego, że nie chcesz nią byc bo czepiasz się rzeczy nie majacych sensu. W zasadzie nie chcesz lubic to sobie znalazłaś powody, niezbyt sensowne zreszta.
A fanboje mnie bawia. Tez sie na Godzilli wychowałem, darze tamte filmy wielkim szacunkiem ale rozumiem też, że film bez wątku ludzkiego byłby nudny i infantylny. Reżysersko narzekanie na film jest głupie bo problemem nie jest rezyseria, a scenariusz który w 2h wciska bardzo wiele wątków i postaci przez co żadna nie ma szans się rozwinąć. Niestety inaczej się z takim pomysłem na fabułe nie dało. Alternatywą byłoby napisanie scenariusza od podstaw koncentrując się na mniejszej ilosci postaci.
Scenografia i zdjecia za to są genialne. Efekty też. Reżyseria sama w sobie jest ok. Nie urywa głowy ale nie jest źle. Dałem 8/10 bo wiedziałęm, ze filmwebowcy jak zwykle beda marudzic i dlatego, ze licze ze film sie sprzeda i wiecej bedzie orygnalnego sci-fi. Realistycznie pewnie powinienem dac 7/10 ale dobrze sie bawilem. Film mojego życia nie zmienił ale ciesze się, że go widziałem.
czepiam się? wyraziłam tylko swoje spostrzeżenia i opinię. wydawało się zawsze, że po to forum zostało stworzone, by nimi się dzielić. ale skoro nazywane jest to "czepialstwem", to chyba nie mam czego tutaj szukać...
Czepiasz się filmu w sensie, ze szukasz powodu by go nie lubisz, a masz słąbe argumenty. Twoja odpowiedz na mój post zreszta równie dobrze uargumentowana.
Wydaje mi się, że każdy ma prawo do swojego zdania, na pewno zrozumiem osoby które się zawiodły, jestem jedną z nich jednak ogólne wrażenia zostały pozytywne.
Skrytykowanie czyjegos argumentu nie odbiera mu prawa do wypowiedzi. Czy dla was dyskusja polega na tym, ze kazdy sie ze sobą zgadza
Ależ ja niczego takiego nie powiedziałem :) Ja po prostu rozumiem rozczarowanie nekrolog_, dostaliśmy mocno fanboyowski film, a osobiście spodziewałem się innego podejścia do tematu. Podejrzewam, że większość oczekujących ma po prostu podobne odczucia, tzn. nie, ze film był zły, ale chyba każdy spodziewał się czegoś więcej.
Jak bardzo film jest "japońskich"? Mam na myśli, czy dużo scen ma miejsce w Japonii (Godzilla w Tokio) i czy japońska obsada (właściwie Watanabe) mają jakąś ważniejsze rolę do odegrania.
Cały pierwszy akt dzieje się w Japonii i moim zdaniem jest bardzo udany, najmniej do gustu przypadł mi bardzo chaotyczny środek. Watanabe to człowiek jednej twarzy, jeśli widziałeś zwiastun to dokładnie tak wygląda przez cały film. Wiemy, że jest ważnym gościem ale w moim odczuciu nie zostało to wyeksploatowane, dużo lepiej wypada Cranston (najlepiej) i nawet ma ma kilka kwestii po japońsku :).
Oczywiście bez dwóch zdań, nigdy nie będzie gorszej Godzill, aczkolwiek jeśli ktoś ma zbyt duże oczekiwania może się miejscami zawieść. Najmilsza niespodzianka to MUTO aczkolwiek spodziewałem się jego innej genezy
W duzej mierze z wpisow przebijaja oczekiwania.
Mam wrazenie, ze zwlaszcza w tym przypadku bardziej oceniane sa oczekiwania od filmu.
Dla "normalnego z ulicy widza" film ten zapewne jest swietnym klasycznym widowiskiem katastroficznym z kultowym Godzilla.
Masz w tym trochę racji, ale wyjątkowo zwiastuny Godzilli wyraźnie zgubiły kontekst, przez co oczekuje się innego filmu. Problem polega na tym, że kampania reklamowa zbudowała wokół filmu otoczkę której w filmie nie ma. Spodziewałem się bardziej ludzkiego filmu pomimo, że paradoksalnie lwia część całości to ludzie.
w sumie chodzi mi też o koncept, o to, że pierwotna gojira byla kims wiecej, niz tylko szalejącą iguaną
SPOILER Tutaj Godzilla nie jest szalejącą jaszczurką a siłą natury z dawnych czasów która przywraca równowagę.
To Godzilla z 1998 była szalejącą iguaną? Bo z tego co pamiętam była mega spokojna, chciała tylko złożyć jajka a więcej Nowego Jorku to rozwalili ludzie a nie ona. To te japońskie Godzille i amerykańska z 2014 dopiero "szaleją"
no tak, ale przynajmniej albo ratowala, albo karala ludzkosc lol. albo przynajmniej tłukła się z kingu kongu lol
Moim zdaniem wygląda świetnie i tak, z pełnym poszanowaniem dla oryginału, ale duże wrażenie zrobił na mnie MUTO, kreatywny stwór.
to jest kino efektowne- w sensie efektów w 3D,na to się przygotowywałam i to dostałam,jestem zadowolona,a że dialogi możnaby spokojnie zagłuszyc jakąś dobrą muzą i nikt na tym by nie stracił,to specyfika tego rodzaju filmów i nie ma co narzekac :)
Jak wspominałem, 3D w moim odczuciu miało dobrą głębię, natomiast nie było wodotrysków. Tzn. film generalnie mi się podobał, jednak oczekiwałem tego klimatu zagłady ludzkości z jakim kojarzyły mi się zapowiedzi.Podejrzewam, że niepotrzebnie zacząłem interpretować materiały promocyjne :)
Z drugiej stony pomysł że godzilla i muto to "pradawne stwory" - facepalm - otwiera pole do niezliczonej ilości sequeli, w każdym nowym filmie będzie się odnajdywał kolejny muto na który poluje rząd oraz Godzilla. #pacificrim-RIP-OFF !
Spodziewałem się, że MUTO zostanie stworzony przez ludzi w celu unicestwienia Godzilli ale wymknie się spod kontroli. W sumie cieszy mnie fakt, że ktoś potrafi jeszcze zaskakiwać.
Jaja ten reżyser zły tamten aktor niewykorzystany :) buhehhehe czemu Wy ludzie filmów nie kręcicie??
Bo nie mamy pieniędzy :) No ale co mam powiedzieć ? No widać, że chłopak potrzebuje się doszlifować, mam na myśli przede wszystkim prace z aktorami, odniosłem wrażenie, że niektóre sceny kręcone były na raz. Nie twierdzę jednak, ze film jest zły, bo naprawdę się udał, jednak kampanie reklamowe promowały lepszy film, podobnie było z Man of Steel który podczas kampanii zapowiadał kompletną miazgę a jednak film też był zaledwie dobry. Godzilla celowała wysoko dlatego muszę spoglądać na nią krytycznie. To nie Fast and Furious czy Transformers, że spodziewasz się raczej rozwałki, strzelanin i nic więcej.
słuchajcie , w pewnym momencie po godzinie filmu siedzę i myślę - gdzie moja Godzilla. Aż zacząłem się bać że może bitwa potworów się nie odbędzie. Na szczęście finał był doskonały i warto było czekać. Autor tematu zauważył te elementy które można było rzeczywiście bardziej dopracować, nie mniej uważam że Fani TOHO nie mogą wybrzydzać.
Nie o dopracowanie chodzi, chodzi o fakt, że pewnych elementów po prostu nie było. Spodziewałem się działaności człowieka która doprowadziła do tego co się dzieje i ogromna szkoda, ze tego nie dostałem.
Nie do końca, wydaje mi się, że nadal w tej kategorii dominuje trylogia Nolana i Watchmen, Man of Steel miał jednak braki scenariuszowe ale w ogólnym rozrachunku jest to najlepszy film o Supermanie.
Film mi się podobał. Jest interesujący, a Godzilla to fajny potwór.
Według mnie w filmie były pewne dłużyzny ale w sumie nie nudziłam się.