Dziwią mnie te wszystkie zachwyty jak i sama ocena. Film jest słaby i bardzo przewidywalny. Historia z którą mamy do czynienia to bardzo naiwna bajeczka, w której bez trudu można przewidzieć co stanie się za chwilę. Same sceny meczów źle pomyślane, gdy tylko nasz bohater dotknie piłkę od razu strzela pięknego gola w okienko. Dziwne że on w ogóle nie strzela ''szmat'', tylko ''bramki roku''. Oglądając film odniosłem wrażenie że ta historia może podobac się tylko 13-latkom którzy czytają BravoSport i żyją marzeniem że kiedyś będą jak Santiago Munez. Do mnie to nie trafia.
4/10, plusy to: ładne zdjęcia, montaż scen piłkarskich i oczywiście Gaven Harris, jedyny jasny punkt tego błahego opowiadania.