PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=118649}

Gol!

Goal!
2005
7,3 51 tys. ocen
7,3 10 1 51256
5,7 9 krytyków
Gol!
powrót do forum filmu Gol!

Co za pomysłowy film religijny! Tak, tak, nie mylicie się, rzeczywiście napisałem "film religijny". Bowiem pod przykrywką opowieści o biednym chłopaku, który staje się gwiazdą stadionów, otrzymujemy prosty wykład teologiczny. Z pozoru film jest kolejną bajką o tym, jak trwając przy swoich marzeniach, można je w końcu zrealizować. Wystarczy się jednak przyjrzeć bliżej historii, by stało się jasne, że Santiago (główny bohater) niczego nie realizuje, jego marzenia są realizowane praktycznie bez jego udziału, dzięki interwencji innych; ojca (który wyprowadził go z ziemi meksykańskiej), Glena Foy'a (który wbrew logice walczył o jego szansę, nawet wtedy, kiedy sam Santiago już się poddał), a nawet taki kompletny dupek jak Gavin Harris interweniuje w jego sprawie. Santiago może pokazać swój talent dopiero po wszystkim. Tymczasem, gdyby nie ci wszyscy ludzie po drodze, mógłby sobie marzyć dowoli i nic by z tego nie wyszło. W ten sposób bohater-katolik udowadnia wyższość wiary protestanckiej, wiary w predestynację.
Sam film niestety rozbraja swoim prymitywnym traktowaniem bohaterów. Większość bajek ma więcej sensu niż ten film. Jeśli już ktoś naprawdę chce obejrzeć film z piłką nożną w tle, lepiej zrobi wypożyczając "Bend It Like Beckham".

torne

Człowieku daj spokoj, ty chyba nie słyszałes o słowie nadinterpretacja co ?? Zreszta opowiadasz bzdury. Prdeystynacja jest dogmatem dotyczacym zbawienia a nie tego czy ktos zagra w lidze agnielskiej.. Równie dobrze mógłby zaczac ostro trenowac dostac się do druzyny i co? tez byś powiedział że o predystynacji? A jakby koles złamał noge i osiagnał sukces jako trener to tez byś mowił predystynacja? Co do filmu to jest strasznie schemtayczny, ale oglada sie go przyjemnie.

ocenił(a) film na 4
graf_zero

widzisz, ale w tym filmie zupełnie nie jest istotne, co czyni bohater, wszystko jest z góry zapisane i w zasadzie wszystko zostaje mu podane, tylko po to, żeby ten cel został osiągnięty
i o to chodzi przecież w predestynacji - cel jest już osiągnięty, życie jest tylko drogą do niego

torne

W ostatniej wypowiedzi sam sobie zaprzeczyłeś. Najpierw piszesz o wyższości w wiary katolickiej nad predystynacją, a w ostatnij wypowiedzi stwierdzasz, że do dzięki predestynacji udaje się osiągnąć cel.
Zgadzam się, że jest to bardzo bajkowa i pozbawiona realiów historia, co dodaje jej tylko uroku. Mnie bardzo cieszy, że nie jest to film o piłce nożnej tylko o ludziach z marzeniami, a w marzeniach jest dużo z predestynacji.

ocenił(a) film na 4
Maciek_20

Maćku, to chyba wypowiedź nie do mnie, bo też nigdzie nie stwierdzałem wyższości wiary katolickiej nad protestancką (czy też na odwrót), wskazałem tylko, że bohater jest katolikiem.
Po drugie czy nie jest dla ciebie depresyjne to, że bohater mógł sobie marzyć ile wlezie, ale wystarczy tylko, że ów Brytyjczyk zamiast nadstawiać karku, zrezygnował i wyjechał do domu zajmować się dalej swoim życie, z tych marzeń nic by nie wyszło i to ojciec by miał rację? Że gdyby później ten sam facet nie przekonał trenera, wróciłby nasz bohater ze zdruzgotanymi marzeniami? Sorry, ale ten film promuje mentalność niektórych graczy gier komputerowych: znaleźć kody, stać się nieśmiertelnym i wygrać - pewnie że można, ale co to za frajda

torne

Pytanie tylko co jest jego celem gra w I lidze czy DOBRA gra w i lidze. I gdyby rzeczywiście był to film o predystynacji, to Santiago w ostatniej minucie pośliznąłby się na skórce od banana czym zmyliłby bramkarza i tak zdobyłby bramkę. Po chłopak miał zdolności a to czy ktoś mu pomógł czy nie to już inna sprawa. zresztą ja sobie nie wyobrażam jak nielegalny emigrant z Meksyku trafia nagle do swiata wielkiej piłki i sam sobie ze wszystkim radzi...

ocenił(a) film na 9
graf_zero

Oj, torne, torne. Szanuje Twoje wypowiedzi, bo trafiam na nie na forum prawie każdego filmu, który przeglądam;) Ale stwierdzam, że brak Ci dystansu i traktujesz to zbyt poważnie. Wiadomo, że "Gol!" to dość schematyczna i przejaskrwiona opowieść, ale ogląda się ją bardzo przyjemnie. Tak przynajmniej było w przypadku moim oraz moich znajomych - kibiców (tych "prawdziwych") piłkarskich.
Ponadto zarzucasz, iż w zasadzie wszystko zostało wykonane za Santiago. No cóż, znajomi wiele mu pomogli - to fakt. Ale chciałbym zwrócić Twoją uwagę, iż w sporcie (choć pewnie i nie tylko) nawet największy talent się zmarnuje, jeśli nie zostanie poparty ogromną dozą szczęścia. Wiem to, bo sam trenowałem kilka lat piłkę i mi tego szczęścia zabrakło...

ocenił(a) film na 4
Kucharz

Nie trakruję tego filmu poważnia i właśnie dlatego, że mi się na filmie nudziło, wpadły mi te pomysły, które tu spisałem, do głowy.
Nie mam nic przeciwko pomysłowi, żeby na swej drodze spotykał nasz bohater ludzi pomocnych. Chodzi mi tu raczej o brak proporcji. Niech chociaż jedną czy dwie z tych rzeczy wykonał on sam, a nie wszystko było zrobione za niego. To by mi wystarczyło.

ocenił(a) film na 4
graf_zero

Gdyby to nie był film o predestynacji, to Santiago sam musiałby walczyć o realizację swoich celów, owszem przy pomocy innych, ale powinien być bardziej samodzielny. Dlaczego to nie on idzie do trenera, żeby przekonać go, że jest coś wart. Dlaczego to inni muszą świecić za niego oczami, bo co, bo umie grać w piłkę? Wielkie rzeczy. Miliony ludzi potrafi, miliony ludzi samodzielnie walczy o to, by móc zrealizować swoje cele, marzenia, a tu - w filmie o realizacji marzeń! - wszystko zostaje położone mu na tacy, od niego na końcu wymaga się tylko jednego kopa.

ocenił(a) film na 9
torne

" Dlaczego to nie on idzie do trenera, żeby przekonać go, że jest coś wart."

Ponieważ to jest świat zawodowego futbolu, a nie gra w amatorskim/osiedlowym klubie! Tam trenera przekonać mozna jedynie ciężką pracą na treningach i dobrą grą w meczach. Wyobrażasz sobie, że piłkarz zawodowego klubu idzie do trenera/menadżera i mówi mu: "Szefie, daj mi kolejną szansę, bo jestem lepszy od kolegi X i Z". Przecież to śmieszne.
W jednym z poprzednich komentarzy (oraz w tym) zarzucasz, że za Santiago wciąż się ktoś wstawiał. Racja, ale zastanówmy się czemu tak się działo. Najpierw był Glen Foy. To on wypatrzył Muneza w USA, to on przekonał menadżera Newcastle do przyjrzenia się młodemu piłkarzowi, wreszcie to on namówił Santiago do przyjazdu do Anglii i ugościł we własnym domu. I to normalne, że wstawiał się za chłopakiem, tym bardziej, że wiedział jaki drzemie w nim potencjał. Wiele wyjaśnia rozmowa z menadżerem "Srok" podczas bankietu (kiedy to Glen się tam wprosił).
Następna kwestia dotyczy Gavina Harrisa. I tutaj wyjaśnienie jego wstawiennictwa za Santiago jest równie proste. Przereklamowany gwiazdor po prostu ratował własną skórę. Nie dość, że nie błyszczał formą, że dostawało mu się u kibiców, to jeszcze lekceważył piłkarskie obowiązki spóźniając się na treningi (wiadomo z jakich powodów...). I kiedy po kolejnym nocnym wybryku szykowała mu się następna reprymenda od menadżera, wykorzystał przypadkowe spotkanie Muneza na swoją korzyść. Co zresztą szef drużyny doskonale zauważył. Podsumowując, jego wstawiennictwo na pewno nie było podyktowane dobrocią serca, a jedynie próbą ratowania skóry;)

"Miliony ludzi potrafi, miliony ludzi samodzielnie walczy o to, by móc zrealizować swoje cele"

W zawodowym sporcie samodzielnie nic się nie osiągnie! W odpowiednim czasie trzeba natrafić na odpowiednie osoby, które odpowiednio człowiekem pokierują. Te osoby są równie ważne jak talent danego sportowca!

"w filmie o realizacji marzeń! - wszystko zostaje położone mu na tacy, od niego na końcu wymaga się tylko jednego kopa."

Oj, chyba jednak wymagano nieco więcej, o czym chociażby świadczy reprymenda menadżera po meczu (bodajże z Chelsea), w którym Munez wywalczył rzut karny, który na zwycięskiego gola zamienił Harris. I wówczas dostało się Santiago za zbytni egoizm i przetrzymywanie piłki. Co jedynie może świadczyć o próbie zachęcenia go do jeszcze lepszej gry i wyeliminowaniu własnych błędów.
A poza tym, to czy uważasz, że Munez trafiłby do pierwszej drużyny "Srok" gdyby nie jego świetne występy w drużynie rezerw? Do tego dochodzi plaga kontuzji, ale to akurat jest w zasadzie na porządku dziennym...

torne

Hehe ja tam film traktuje jak zwykły sportowy film i jakoś za nic nie mogę się w nim dopatrzyć jakiegoś wykładu teologicznego. Pomimo to jak na film o piłce nożnej dla mnie jest trochę za mało gwiazdorstwa, potu i gryzienia murawy.

torne

"(...)wyprowadził go z ziemi meksykańskiej" czyli exodus? ojciec = Mojżesz, syn = zniewolony naród we wspolczesnym wydaniu? taki styl wskazuje ze jestes albo cyniczny albo nawiedzony i napisales tak zeby podkolorowac swoja teorie o teologicznym wydzwieku filmu. Co do samej teorii, nie komentuje, ponieważ jeszcze nie ogladalem "Gola"

ocenił(a) film na 8
Pit3r_2

Tobie może film nie przypadł do gustu i dlatego się tak czepiasz. Pokazano tu, że marzenia mogą mimo wszystko się spełnić. nawet jeśli nic na początku na to nie wskazuje, a po drodze, gdy myślimy, że jesteśmy już blisko znowu coś idzie nie tak to jednak warto dalej walczyć, bo marzenia są ważne i 3eba je realizować!! Santiagowi się to udało dzięki wielkiemu szczęściu i jego determinacji!! Czekam na Goal 2...ma ktoś już jakies info o tej części??

ocenił(a) film na 4
Kristofer

ale Santiago nie realizuje swoich marzeń, tylko inni realizują je za niego, gdyby to zależało wyłącznie od niego, to nigdy by w lidze angielskiej nie zagrał, bo co raz to rezygnował

ocenił(a) film na 9
torne

Realizują za niego? Raczej nie do końca. Bardziej na miejscu jest tu określenie, że mu pomagają. No bo czy uważasz, że gdyby Santiago był grajkiem nie umiejącym kopnąć prosto piłki (to oczywiście przenośnia), to czy ktokolwiek zwróciłby na niego uwagę?
Następnie piszesz, że gdyby to wszystko zależało tylko od Santiago, to nigdy by w lidze angielskiej nie zagrał. W poprzednich postach to pisałem, ale napiszę raz jeszcze. Żaden piłkarz nie zagrałby w lidze angielskiej, gdyby zależało to tylko i wyłącznie od niego samego! Uwierz mi.

ocenił(a) film na 4
Pit3r_2

ale to przecież jest eksodus (i nie chodzi mi tu tylko o film, ale o rzeczywistość)... choć chyba druga rekonkwista byłoby określeniem o wiele trafniejszym, zważywszy, że te tereny kiedyś do Latynosów należały