Film spoko ale cała fabuła opiera się na niekończących się przypadkach i dziwnych
zbiegach okoliczności.
1. Biorą na akcje gościa który okazuje się byś oszołomem
2. Gdy chcą go zabić akurat przejeżdżają gliny i gość zwiewa
3. Akcje które zwędzili były akurat od kolesia, który chciał ich wyruchać.
4. Vincent wie kogo ma szukać bo jakiś gość na odchodne powiedział "z cwaniakiem nie
ma żartów"
5. Gamoniowaty gość opiera się o ścianę kontenera i słyszy to Neil
6. Gość, który posuwa żonę Chrisa też akurat ma coś na sumieniu czego czepia się
policja.
7. Kiedy wypada Trejo, w kawiarni, w której są akurat pracuje kumpel Neila z ciupy i
akurat jest dobrym kierowcą (mimo że wszędzie wozi go laska) i przypadkiem jest tak
sfrustrowany robotą że zgadza się na akcje.
8. Gdy obrabiali bank a trwało to ok. 5 min, wtedy zadzwonił ktoś tam" i mówił coś o
banku"
9. Neil mógł opuścić laskę, nie interesował się gdzie jest Chris ale musiał leźć do
hotelu żeby zabić Waingro nie wiadomo po co, a o tym gdzie jest to też dowiedział się tak
prawie przez przypadek w drodze na lotnisko.
10. Vincent nie pojechałby do hotelu, gdyby jego żona na to nie nalegała, nagle się jej
odwidziało i kazała mu iść, a zawsze sie o to czepiała.
11. I wreszcie sam koniec i światła które się załączają dzięki którym Vincent widzi cień
Neila.

Jak dla mnie to trochę za dużo tego jak na jeden film. A pewnie wszystkiego nie
wypisałem.