I nie wiem co wy w nim widzicie. Nie chodzi o brak scen akcji, wybuchów i pościgów. Chodzi o dłużyzny i wątek psychologinczy. Nastawiałem się na dobry survivalowy thriller, rodem jak "127 godzin". W zamian za to dostalem dramat psychologiczny - wszystko za sprawą widocznych zjaw Geralda i Jessie toczących wewnętrzny spór w głowie głównej bohaterki. Więc kwestia tego na co kto się nastawiał.
PS
Nie czytam Kinga.