Wydaje mi się, że należy go traktować jak ilustrację, przejście w warstwę wyobrażeniową, która towarzyszy wysłuchiwaniu opowieści, baśni. Bardzo oniryczny, momentami przerażający, wciągający w trans, a innym razem ckliwy i zwyczajnie nudny. Można go pokochać, można znienawidzić, ale trzeba przyznać, że węgierski Grabarz to ciekawy eksperyment. Na mnie nie wywarł żadnych silnych emocji, ale przyznaję, że było w nim coś niepokojącego, co zwykle ukrywamy pod powiekami na granicy snu (tę granicę przekroczyłam mniej więcej w połowie filmu, ale z mojego doświadczenia wynika, że to tylko potęguje baśniowy klimat, więc jak komuś się faktycznie na chwilę przyśnie może wbrew pozorom odebrać ten film lepiej, niż będąc w pełni przytomnym ;p). Co by nie mówić - obraz magiczny, a klimatu dodaje mu jeszcze węgierska (moim zdaniem za bardzo....) powolna narracja.
Polecam ciekawym i cierpliwym :)
Właśnie wróciłam z seansu i jestem oczarowana. Oczywiście, to nie jest film dla każdego. Trudny w odbiorze, wymaga skupienia. Nie ma wartkiej akcji, ani ckliwej historii. Są za to surrealistyczne, zniekształcone zdjęcia, doskonała, nieco mroczna, narracja (aktorzy czytający zostali moim zdaniem dobrani wzorowo), czasem powtarzająca dialogi, czasem idąca równolegle z nimi, do tego po węgiersku, co czyni (dla mnie, nie mówiącej w tym języku) opowieść jeszcze bardziej baśniową i niepokojącą. I udźwiękowienie... wspaniale budujące napięcie. Obraz przesuwający się jednostajnie od lewej do prawej, czasem zmienia kierunek, czasem przyspiesza, co potęguje dramatyzm historii. Widz zostaje zabrany do wewnątrz nieco obłąkanego snu. Gdybym mogła ocenić, byłaby to ósemka.
Faktycznie ciekawy i oryginalny eksperyment, oby takich więcej, jak widać pomysłowość się opłaca (chociaż dużo osób wyszło z sali). Jestem ciekawy zastosowania tej kamery w innych, mniej fabularnych a bardziej artystycznych scenariuszach, gdyby Dali wstał z grobu to dałbym mu tę kamerę do kręcenia ;) Genialna, zasługująca na uwagę muzyka, świetnie dopasowana, chętnie posłuchałbym sobie poza filmem. Jedyne co mam "Grabarzowi" do zarzucenia do narrator czytający jednocześnie, jak dla mnie wyszło to chaotycznie i niewłaściwie.
Narrator w sensie polski lektor, czy chodzi Ci o dialogi biegnące równolegle z narracją? Lektor na pewno wprowadzi bałagan i zabierze obrazowi połowę magii. Dlatego ja wszystkie filmy oglądam w oryginale.
jejku, ja też, chodziło mi o równoległe dwa dialogi
Ciekawe było też to, że aktorzy nie musieli w gruncie rzeczy umieć świetnie grać, bo film to bardziej zdjęcia, nie było przecież poruszania się postaci, tylko ich kolejne 'slajdy'. No i nie trzeba uczyć się tekstu :)
A! To wszystko jasne :)
Mnie akurat podobała się ta narracja powtarzająca dialogi lubi biegnąca równolegle z nimi. Dodała dynamiki i więcej "czaru" filmowi. Miałam napisy więc spokojnie mogłam się wsłuchać w swoistą melodykę przemieszanych głosów. Możliwe jednak, że kiedy zna się język filmu i ogląda bez napisów, może to być uciążliwe.