Jeden z moich ulubionych filmów.
Bardzo lubię Clinta Eastwooda jako reżysera nawet bardziej niż aktora ;-)
W filmie podobały mi się przede wszystkim:
-genialna gra aktorska Eastwooda przedstawiająca idealnie zgorzkniałego weterana który jest uprzedzony do innych kultur, dobrze odegrał swą rolę również Christopher Carley
- ciekawa fabuła(wiem że to jest subiektywne) bo poszedłem na film oczekując czegoś
pokroju "Brudny Harry 2.0" a jednak to inne klimaty
- przedstawienie różnorodności etnicznej w USA i konfliktów które z tego wynikają( choć film "Miasto gniewu" jest o wiele lepszy jeśli o to chodzi)
- soundtrack mi sie bardzo podobał zwłaszcza ostatnia piosenka którą śpiewa chyba sam Clint
Jedyne co mi się nie podobało w filmie to to jak szybko się zaprzyjaźnił z rodziną Lorów. Trochę mi się to wydało nienaturalne.
Polecam dla każdego który lubi filmy Clinta Eastwoda ;-) Napewno się nie zawiedzie kolejnym jego dziełem :-)
pozdrawiam