I nic poza tym. Dla mnie ten film jest przecietny.Jedyne co mogloby w tym filmie byc ciekawe, czyli przemiany spoleczno - kulturowe w usa, zostalo zabite tepym gwozdziem dla tepych ludzi, ktorzy potrzebuja konskiej dawki zeby cokolwiek zrozumiec.
A sprawa najwazniejsza, czyli perypetie i rozterki glownego bohatera. Tych rozterek zreszta to on za wiele nie ma. Jak sam mowi, stracil kontakt z dziecmi - ba, w ogole go nie mial. Jak sam tez mowi, to jego najweksza porazka i co ten wspanialy bohater z tym problemem robi? Idzi sie wyspowiadac, mimo wszelkiej obojetnosci wobec katolickich obrzadkow. To jak wziac ibuprom na bole kregoslupa - usmiezyc na chwile i zapomniec. Bohater to typ twardziela, ktory tu warknie, tam beknie, a przed prawdziwymi problemami ucieka. Za to uczy dzieciaka sasiadow, jak zachowywac sie niby po mesku czyli po buracku, chowajac przed innnymi swoja prawdziwa twarz... Nie moge wiec nabrac dystatnsu:)