ponownie Eastwood pokazal, ze umie robic dobre filmy i pomimo podeszlego wieku jeszcze w nich wyraziscie zagrac. W Gran Torino nie tyle wazna jest akcja co tresc, film nie ma zawrotnego tempa, sunie raczej w takim starczym rytmie, w jakim sie porusza glowny bohater. Eastwood moze i moralizuje w swoich filmach, moze jest powtarzalny i przewidywalny, ale i tak warto to obejrzec... tylko dlaczego w calej gamie roznych, przewijajacych sie w filmie narodowosci jako ksenofoba pokazano wlasnie kogos o nazwisku Kowalski ...