A ja dorzucę swoje 0,03 PLN. Uważam, że zawsze należy dokładnie sprawdzić i puknąć parę razy w głowę, zanim się coś napisze:

1. Walt Kowalski nie jest rasistą! Jedyna w filmie scena, która ostatecznie można uznać za zachowania rasitowskie to zaczepki i pyskówy między bandziorami w samochodach, którzy wygrażają sobie od "Meksykańców" i "Ryżowych czarnuchów". Natomiast Walt jest zwykłym ksenofobem i cynikiem. On po prostu nie lubi obcych, wychowany zapewne wśród stereotypów i uprzedzeń etnicznych. Walt "dowala" każdemu po równo - Wietnamczykom, Murzynom, włoskiemu fryzjerowi, Irlandczykowi na budowie, księdzu, białemu "brachu" przygłupowi imieniem Trey itd. Ale chyba łatwo zauważyć, że to dowalanie to raczej taka świecka tradycja, rodzaj rytuału dla prawdziwych twardzieli. Za to prawdziwą niechęcią darzy własną rodzinę i to z wzajemnością.

2. Prawdziwe myślenie stereotypami to nazywanie wszystkich Azjatów Chińczykami! Przecież w filmie jest mowa o jakimś konkretnym ludzie, grupie etnicznej. Po drugie, ile razy jeszcze ktoś napisze o marnym aktorstwie zamiast sprawdzić, że Eastwood zaangażował do filmu amatorów pochodzących z ludu Hmong i w dodatku zachęcał ich do improwizacji?!

3. Zdanie z recenzji: "...filmem idącym pod prąd współczesnej komediowej mody..." to prawdziwy majstersztyk. Czy na pewno mówimy o "Gran Torino"?

Z ciekawostek: wspomniany "brachu" Trey to w rzeczywistości syn Clinta Eastwooda.