Film bardzo mi się podobał tylko nie rozumiem zakończenia. Dlaczego dosłownie dał się zabić ? Chodzi o to, że nie chciał rozlewu krwi ? Przynajmniej tak to interpretuje. Nie mógł tego inaczej załatwić ? Był twardym gościem i spodziewałem się, że z łątwością powystrzela tych "gangsterów". Przyznam, że dość zaskakujące zakończenie.
Nie dałby im rady i dobrze o tym wiedział. Był sam, a cały ten gang liczył z kilkanaście osób, nie zdążyłby nawet wyjąć broni. Myślę, że był gotowy umrzeć, po śmierci żony, jedynej osoby, którą kochał.
To był jedyny sposób. I właśnie uważam ten film za bardzo dobry - troszeczkę kiczowaty, przesadzony, ale dawno nie widziałem tak porządnego zakończenia - nieprzewidywalnego i sensownego. W innym holiłódzkim filmie pewnie postać staruszka po 70 wystrzelałaby ich do pnia, kończąc sceną idącego bohatera z płomieniami i wybuchami w tle.
1. Jego stan zdrowia nie rokował dobrze - nagły telefon do syna był swoistym pożegnaniem(wykonał go gdy znał już wyniki badań)
2. Był to jedyny sposób aby wszyscy członkowie gangu zniknęli z okolicy.
3. Nie miał ze sobą broni, więc w ogóle nie zakładał że będzie do kogoś strzelał.
Główny bohater poświecił uchodząc już z niego życie aby jego sąsiedzi nie byli już prześladowani. Wiedział też że na nim spoczywa ciężar rozwiązania tej sytuacji. Jego młody sąsiad nie miał już ojca więc Walt był dla niego wzorem i oparciem. Bardzo dobry film.
dokladnie tak, dodam jeszcze, ze Walt chcial uchronic swoich nowych "prawdziwych przyjaciol" przed mozliwymy skutkami wziecia w swoje rece tego samosadu. Dlatego postanowil zrobic to nie tylko dla nich, ale tez zeby odkupic swoje stare winy.
Dodam tylko, że chyba nawet nie chodzi o prawdziwych przyjaciół - tylko to o czym mówi w jednej ze scen - że są mu bliżsi niż jego własna rodzina. Swego rodzaju projekcja uczuć.
miała raka i chciał, żeby ten gang dał młodemu spokój, nie miał nic do stracenia tym bardziej, że jego najbliższa rodzina (syn) mieli go gdzieś, jedyny bliski przyjaciel jakiego miał to ten Thao, bo widział w nim dobrego człowieka, więc oddał swoje zycie w zamian za wieczny spokój
Właśnie dzięki temu,że nie miał broni pokonał ich,nie strzelając wiadomo było,że cały gang pójdzie siedzieć .
Nie miał już nic do stracenia,a zależało mu na Thao.
Śmieszą mnie osoby piszące tutaj o np.raku płuc.
W zakończeniu chodziło o to aby ten gang dał spokój Thao i jego siostrze, nawet w jednym z dialogów o tym wspomiał. To że nie miał przy sobie broni pomoże w wyroku na nich.
A tak poza tematem co wy sobie myśleliście, że będzie jak Neo z Matrixa i rozpierdzieli wszystkich xd ?
niby dlaczego cie to smieszy? mial raka i nie mial juz tez nic do stracenia, a raczej mogl i zrobil dobra rzecz :x
Naprawdę nie zrozumiałeś? On nie chciał już zabijać, miał z tego powodu traumę całe życie po wojnie w Korei. Chciał ich załatwić i wybrał idealną drogę. Sam nie miał przy sobie broni, więc wiadomo było że jak zabiją bezbronnego, wszyscy pójdą siedzieć. Specjalnie zrobił prowokację, wyciągnął ich wszystkich na zewnątrz, przyciągnął świadków do okien i stworzył wrażenie jakby miał broń. Oni go rozwalili (i tak miał raka), on się zemścił nie używając przemocy. Genialne. Tylko... smutne :(
Główny bohater nie dał się zabić dlatego, bo miał raka, czy dlatego, bo nie miał nic do stracenia i uważał, że nie dałby rady. Był na tyle inteligentny , że pewnie coś by wymyślił, gdyby chciał ich zabić. Widać to po jego wcześniejszych "akcjach". Jednak nie chciał tego. Najważniejszą przyczyną było poczucie winy, i to nie tylko to, które go dręczyło od czasu wojny w Korei - chodziło także o to, że wcześniej zastraszył jednego gościa z tego gangu, za co oni się odpłacili strzelając w dom i gwałcąc siostrę Thao. To ostatnie było rzeczą, która przelała czarę, Kowalski sądził, że to stało się przez niego.
A poza tym, co jest w sumie oczywiste, był bardzo dobrym człowiekiem, który nie potrafił do końca okazywać uczuć. Jednak to, co zrobił na koniec pokazuje wszystko o nim , o tym, kim jest. Oddał życie za innych ludzi. A to jest największe poświęcenie...
10/10
dziś oglądałam ten film po raz 4, za każdym razem wyciąga się z niego coś nowego...