Film z gatunku tych "z jak za dawnych lat".Kapitalna rola! kapitalne dialogi, kapitalny scenariusz.Clint po ostatnich filmowych wpadkach wreszcie wydał dzieło będące moim zdaniem swoistym pożegnaniem się z filmem. W samej roli Walta Kowalskiego odnalazłem swoistą autobiografię wcześniejszych ról Clinta.I podobnie jak kiedyś John Wayne żegnał się ze swoimi "bohaterami" w ostatnim westernie "REWOLWEROWIEC", w którym pojawia się jakaś przyszłość dla innego, młodego pokolenia w nowych, brutalnych czasach, których schorowany "staruszek" nie może już zrozumieć, ponownie jest z Waltem Kowalskim, który reprezentuje wszystko to co najlepsze z Clinta a więc począwszy od "man with no name", harrego calahana, josyego walesa czy williama munnego z misoouri.....Chciałoby się na pożegnanie powiedzieć "Nie wszystek umrę"...
Wielkie, prawdziwe i doskonałe kino w najlepszym wydaniu. Hołd dla Clinta i jego dokonań aktorkich oraz reżyserskich.
CO? "po ostatnich filmowych wpadkach"? Masz na myśli "Za wszelką cenę", Changeling", "Listy z Iwo Jimy" czy "Sztandar chwały"? Jakby inni reżyserowali takie wpadki, świat byłby pełen arcydzieł!
Mam na mysli "Krwawa Profesja" a nawet "Listy... czy "Sztandar", ktore np mnie nie przekonaly...Za wszelką cene i Changeling to wyjątki ;)