Oglądając "Gran Torino" odniosłem wrażenie że Eastwood zrobił ten film tylko po to by po przezywać chinoli od żółtków i czarnych od czarnuchów.
W ten sposób zabezpieczył się na wypadek oskarżania go o rasizm i gdy zdarzy się taka sytuacja to po prostu powie: "Hej, to tylko film";]
Poza tym to "dzieło" odrzuca swą banalnością,łopatologią oraz grymaszeniem Clinta.
Jedna z legend kina odchodzi w jakże żałosnym stylu.
chyba tak...zal bo film nie jest trudny do zrozumienia.owszem eastwood posluguje sie cietym jezykiem ale to nadaje filmowi fajny klimat.tu nie chodzi o obrazanie innych nacjii ale o przelamanie stereotypow i o przyjazn ponad podzialami.motywem przewodnim powinny byc slowa walta"wiecej mam wspolnego z tymi cholernymi zoltkami niz z wlasna rodzina".szkoda ze nie wszyscy potrafia docenic ten swietny film