Clint Eastwood reżyserując ten film chyba naprawdę musiał się nieźle bawić. Walt Kowalski zagrany właśnie przez niego jest jedną z najwspanialszych fikcyjnych postaci jakie widziałem.
Nasz rodak, po śmierci swojej ukochanej żony stara się ułożyć sobie życie. Problem tylko w tym, że do sąsiedniego budynku wprowadza się rodzina z Azji (!). Niestety nie wybrali sobie dobrego miejsca, ponieważ Kowalski jest zagorzałym rasistą (!!) na dodatek byłym weteranem wojny w Korei (!!!). Starając się ich ignorować wiedzie normalne życie. Co prawda co jakiś czas zagląda do niego ksiądz z miejscowej parafii, starając się namówić byłego żołnierza do spowiedzi. No cóż, pal go licho. Niestety azjatycka rodzina ma problem, ponieważ chłopak o imieniu Thao jest męczony przez swojego kuzyna o przyłączenie się do jego gangu. Przerażony chłopak dostaje swoje pierwsze zadanie: zwędzić swojemu sąsiadowi jego ukochany wóz z 1972 roku Gran Torino. Tak oto krzyżują się losy silnego mężczyzny ze słabym chłopcem. Wbrew swej woli Walt poznaje uroczą siostrę Thao, Sue. Dzięki niej, zaczyna poznawać swoich sąsiadów... Lecz gang nie daje o sobie zapomnieć... W pewnym momencie przekracza granicę.
Walt chcąc wyrzucić z pamięci wspomnienia o Korei, rozlicza się ze swoją przeszłością, w międzyczasie dając swoje nauki Thao, aby on nie popełnił tych samych błedów. Stąd symboliczne zamknięcie Thao w piwnicy wraz ze swoim medalem za zasługi w wojnie. Stąd kapitalna scena spowiedzi. Widać, że stara się zrobić wszystko by sprawę rozwiązać inaczej niż w młodości, w Korei. Dlatego to on stał w finale filmu po drugiej stronie barykady. Czyż nie jest to wspaniały symbol człowieka zrywającego ze swoją przeszłością? Iluż ludzi się na to zdobyło? Któż w Polsce po zmianie ustroju starał się odwrócić, przejść na drugą stronę? Ha! Dobre pytanie. Jak widać, na przykładzie Walta nie można mieć nic do stracenia... Można powiedzieć, że przecież motyw był już w kinie tyle razy... Ale ten film pokazał, że historię można opowiedzieć prosto, acz jednocześnie w wielkim stylu i skomplikowanie.
8/10
Chopie, ile razy to trzeba powtórzyć - Walt Kowalski nie jest rasistą nawet zwyczajnym, a co dopiero zagorzałym! Aż dziwne, że nikt na forum nie uważa go za antyklerykała.
Po drugie - Azjaci nie wprowadzają się do sąsiedniego budynku, tylko mieszka ich tam od lat cała dzielnica. Polecam poczytać obie jakie to eksperymenty socjalno-społeczne prowadzono w Detroit i do czego to doprowadziło.
Po trzecie - nie uważam, że Walt się rozlicza i z czymś zrywa. Nic na to nie wskazuje. Wręcz przeciwnie, spowiedź dotyczy tylko relacji z własną rodziną. Myślę, że dorabia się do tego zbyt mocną filozofię.