Oto najlepszy przykład, jak można mieć bardzo dobry scenariusz i zrobić mocno średni film. Ten scenariusz miał potencjał, na niego podstawie powstał film dla widzów, którzy muszą mieć wszystko zaserwowane pod nos (monologi Eastwooda, że nie lubi żółtków, jak by się nie można domyślić). Szkoda, że film nie powstał gdzieś w Europie, bo pewnie byłby to bardzo dobry obraz. Tak mamy film dla niedzielnego widza, którego nie można przemęczać. Eastwood bazuje na prostackich tekstach i płytkich schematach - wszędzie jest rasizm, że aż się niedobrze robi, przerysowanie na każdym punkcie (Eastwood potrafi robić tylko jedną minę?). A szkoda, bo wyobrażam sobie, że takie historie dzieją się naprawdę, tylko nie są z pewnością aż tak 'spektakularne'. Zakończenie jest dobre, ale nie ratuje całości.
Zgodzę się, że jest to typowo amerykańskie kino, ale dla mnie to nie jest minus. Piszesz, że Eastwood bazuje na prostackich tekstach i płytkich schematach, rasizm itp. Wiesz co miałem dziadka, który przeżył II wojnę światową i on miał ten sam stosunek do Rosjan i Niemców, co główny bohater do "żółtków", przeżycie takich wydarzeń ma duży wpływ na postrzeganie świata i ludzi. A co do tych prostackich tekstów to myślę, że one idealnie pasują do tego filmu i do bohatera- konserwatywnego człowieka po przeżyciach, dla mnie jest to bardzo realistyczny obraz, tym bardziej, że u nas w Polsce jest wielu podobnych ludzi.
Mi się film bardzo podobał i widzę w nim zdecydowanie więcej plusów niż minusów, no ale każdy ma swoje gusta i guściki. Szanuje twoje zdanie i pozdrawiam.
A widzisz, ja również mam dziadka, który przeżył II. WŚ i jakoś nie widzę w nim tej nienawiści. Pewnie nosi coś w sobie, ale nie okazuje tego w towarzystwie. Walt Kowalski to jednak przeciętny Amerykanin występujący w amerykańskim filmie i te emocje pokazać MUSI. Wiesz, to nie jest kino konesera, tylko normalne kino na sobotni wieczór. I niestety nie potrafię się z Tobą zgodzić, że to realistyczny obraz, bo nie znam niestety takich osób, którzy próbują wychować młodzież jak Walt w zakładzie fryzjerskim. Przecież to jest jakaś farsa.
Gusta i guściki pewnie są, ale nie oceniaj mnie po tym, że uważam Gran Torino za błahy. Polecam Revanche, film dużo lepszy treściowo i bardziej minimalistyczny, taki z naszego podwórka.
Ja ciebie w żadnym wypadku nie oceniam, wyraziłem swoje zdanie w tym temacie. Co do sceny w zakładzie fryzjerskim to fakt raczej nikt tak młodzieży nie wychowuje, ogólnie w filmie było jeszcze kilka scen, które raczej w życiu by się nie zdarzyły ale jak wcześniej pisałem mi to bardzo nie przeszkadza i film dla mnie świetny. Do każdego filmu można się przyczepić bo zawsze znajdziesz coś co mogło by być inaczej zrobione albo pominięte i fakt może to nie jest super dopracowany film ale na tle tego co teraz wychodzi w stanach na pewno prezentuje się bardzo dobrze, to moje subiektywne zdanie, ty masz inne i fajnie. A Revanche postaram się obejrzeć, jeśli znasz jeszcze jakieś mniej znane ciekawe filmy to pisz tytuły chętnie obejrzę. To by było na tyle z mojej strony, jeszcze raz pozdrawiam.
Racja, że wśród produkowanej papki w Stanach jest to film, który trzyma jakiś poziom. Słowo 'jakiś' dlatego, bo ten poziom mógł być jeszcze wyższy. Chciałbym zobaczyć ten film zrobiony według 'norm europejskich', a zapewne byłby dla mnie ciekawszy, bo bliższy i nie taki nadęty.