Nie do takiego, banalnego kina przyzwyczaił nas Clin Eastwood. Jednak reżyser zrobił już dla rozwoju filmu tak wiele, że można mu z czystym sumieniem wybaczyć to potknięcie.
Banalny - oklepany, szablonowy, pospolity, stereotypowy, pozbawiony oryginalności.
I teraz przemyśl jeszcze raz to co napisałeś/aś.
Wszystko się zgadza z tym co napisał. Nie rozumiem ostatniego Twojego zdania?
pzdr
PS: mimo to film się świetnie ogląda.
@kolejorzkks1 - najwyższa pora zmierzyć się z tym, że nie wszyscy będą mieli takie zdanie jak ty i zaakceptować ten stan rzeczy...
Po obejrzeniu tego filmu muszę przyznać, że się rozczarowałem. Film zupełnie przeciętny. Czegoś mi brakowało i więcej oczekiwałem po Eastwoodzie. 5/10
Mnie również film nie zachwycił. Strasznie banalna historia z jeszcze bardziej banalnym finałem. Weteran wojny w Korei kogo jak nie azjatów miałby za sąsiadów. Oczywiście dopiero pod koniec życia rozumie, że tak jak on, są ludźmi. Gra aktorska bardziej śmieszyła i męczyła niż zachwycała. Naprawde jestem zdziwiony tym zachwytem nad filmem.
Wersja kinowa jest gorsza ze względu na inny dobór na napisów pewnie wszystkie wulgaryzmy zostały zamienione na słowa o łagodniejszym brzmieniu. I to odbiera cały humor filmowi. Polecam ściągnąc i zobaczyć jeszcze raz w domu.
oglądałem z napisami. nie były one łagodne. ten film jest dla mnie genialny. pozdrawiam
Wlasnie o to chodzi w tym filmie, o ukazanie ironii, jak to weteran wojny w Korei ma za sasiadow zoltkow. Nie rozumiem co Cie w tym razi. Trudno, ze rezyser jako sasiadow mial umiescic hindusow. Na tym polega caly zart. Zal mi ludzi, ktorzy tego nie rozumieja. Gdyby nie to film mialby zupelnie inna wymowe.
Film stanowczo trzeba obejrzec z niecenzurowanymi napisami, inaczej caly humor i poniekad czesc filmu nam umknie.
Rozumiem tą "ironię" ale dla mnie to jest "ironia" filmu klasy B gdzie nie trzeba za bardzo się wysilać przy tworzeniu tego wątku, tylko bohaterów zmieniających życie głównej postaci umieszcza się po sąsiedzku. Nie chciałbym aby to wyglądało, że tylko ta część filmu mi się nie podoba, nie spodobał mi się jako całość, ale to dobrze bo nie musi mi się podobać. Taki urok filmów :)
Aha Mnie żal ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć, że komuś taki zabiego może się nie podobać. (To po to aby podtrzymać zwyczaje panujące na filmweb'ie :D )
Jest to bardzo celny punkt rozumowania tego filmu. Ironia. Ironia losu. Imigrant z Polski został wysłany do Korei, by zabijać bardzo złych "Żółtków", jak mawiał główny bohater. Nagle na stare lata, zanim sie dobrze rozejrzał, to znalazł się w środku enklawy jakichś "Żółtków". O ile tamci byli śmiertelnymi wrogami, to ci z kolei jaknajbardziej sprzymierzeni. Walczyli ramię w ramię z Amerykanami przeciwko tym "złym żółtkom", oddali swoje życie dla jakichś tam "białych", których pierwszy raz w życiu widzieli na oczy.
Ci ludzie Hmong, większość NIEPIŚMIENNI, to górale zamieszkujący wysokich gór na centrum i północy Laosu. Z racji tego, że wojsko amerykańskie nie mogło wejść do Laosu, CIA zakooptowała ich, szkoliła, zbroiła i wysłała do walk przeciwko wojskom północno-wietnamskim okupującym pólnocny Laos, wojskom które chroniły szlaki Ho-Chi-Minha. To byli pierwsi protoplaści dzisiejszych "Mudżahedinów". Po przegranej wojnie wietnamskiej w 1975 r., zostali oni ewakuowani do Stanów.
W Stanach wyszli z gór i teraz generalnie mieszkają na terenach nizinnych i chodzą do szkół. Ze wszystkich imigrantów z Trzeciego Świata, to dzieci tych niepiśmiennych ludzi laotańskich gór najwięcej procentowo studiuje i kończy amerykańskie wyższe uczelnie (sami imigranci laotańscy daleko w tyle). Bardzo dobra gra tych młodych Hmong-owskich aktorów to czy nie jedna ze znanych nam powiedzonek "O, ironio!".
"Gra aktorska bardziej śmieszyła(...)" moze dlatego ze momentami miala smieszyc ale tego nie zauwazyles. Sasiadow sie nie wybiera wiec nie widze nic nieprawdopodbnego i dziwnego w tym ze weteran wojny w korei ma za sasiadow azjatow.
"Oczywiście dopiero pod koniec życia rozumie, że tak jak on, są ludźmi." przedtem po porstu nie mial okazji ich poznac (trudno zeby ich polubil w Korei)
Rowniez sie zawiodlem tym filmem, tym bardziej, ze nie niedawno ogladalem bardzo dobry "Oszukana". Banał zalatujacy mocno sentymentalizmem i sztampa. Szkoda
dla mnie najlepszy film 2008 roku bez dwóch zdań. Oglądałem w oryginalnej wersji bez napisów i wywarł na mnie bardzo mocne wrażenie. Do tego doskonała piosenka na końcu ehhh szkoda że więcej takich filmów nie powstaje. Slumdog, Buttons czy Milk się nie umywają do tego filmu. Oczywiście to moje zdanie tylko i wyłącznie :)
Milk o wiele lepszy: lepsza gra aktorska (świetny Penn), fabuła oparta na faktach (historia opowiedziana w GT wydaje się mało realistyczna).
W filmie grają prawdziwi aktorzy z ludu Hmong z Laosu. Po przegranej wojnie wietnamskiej w 1975 r., ci ludzie laotańskich gór, większość NIEPIŚMIENNI, zostali ewakuowani do Stanów. Potomkowie tych protoplastów "Mudzahedinów" właśnie grają w tym filmie. Ci młodzi ludzie chyba jeszcze się uczą w szkołach aktorskich, tego zawodu "Aktorstwo", którego ich rodzice, po tylu latach pobytu w Stanach, nadal nie wiedzą, co to jest.
Eastwood pokazał swój kunszt, biorąc tych aktorów, nawet nie można określić ich "Żółtodziobami", do swojego filmu. Zaryzykował i mu się udało. Wiedział, co robi. Proszę nie porównać Penna (pamiętacie "Ofiary Wojny"?) z tymi młodymi ludźmi.
popieram całkowicie. dla mnie to skandal z tymi oscarami. już nie zwracam na nie uwagi. ja oglądałem z napisami (ludzie, oglądajcie filmy z napisami!) niecenzurowanymi. genialny humor, genialne teksty, genialny film.
Jak tobie się nie podobał, to nikt do zmiany zdania Cię nie przekona. Rzecz gustu. Dla mnie film genialny i tyle.
Widziałem genialne filmy...słyszałem o arcydziełach...babrałem się w bagnie kinowych gniotów...i wiem czym jest blivit...jednak o filmach wiem jeszcze niewiele...jedno co mogę powiedzieć o tym to to, że jedynie Walt Eastwood Kołalsky uratował ten film!! Obraz przypomina opowieść staruszka...niby ciekawie, niby wciąga, niby przez mgłę wspomnień widzimy zarys całości..ale Geriavit,litry geriavitu potrzebne byłoby żeby ta opowieść kupy się trzymała! Sceny się do siebie nie kleją, Azjaci grają fatalnie niechybnie zmierzając do beznadziejnie no i co najważniejsze było paliwo ale zabrakło iskry żeby ten film naprawdę mógł stać się rakietą pędzącą z prędkością 24 klatek na sek. Nie wiem skąd ten zachwyt, skąd ta żądza Oskarów..nie wiem..jak dla mnie średniak 6/10
No nie mogę tego znieść, kolejny debil zgrywający mądrego. Znawca ewolucji kina XX wieku, zawiódł się na Gran Torino, nazywa go banałem, nie raczy jednak przytoczyć argumentów potwierdzających jego wypowiedź.
Na sam koniec swojej oszałamiającej wypowiedzi pan znawca kina dobrodusznie wybacza Clintowi Eastwoodowi że zrobił tak kiepski film.
Bądź pochwalony znawco kina!! Mądrość Twa sięga nieba!! Miłosierdzie Twoje nie ma granic!!