Duża niespodzianka. Chyba ostatni w miarę przyzwoity film z Bronsonem (później było już coraz gorzej, choć może nie tragicznie). Niespodziewanie dostajemy przemyślaną sensację z przesłaniem, bez niepotrzebnych wybuchów, wszelkiego efekciarstwa i bohatera super-twardziela. Bronson zagrał tu całkiem dobrze, pokazał więcej uczuć niż gniew (jak to często bywa) oraz częściej coś mówi niż robi.
Generalnie to ciekawa opowieść o przerzutach przez granicę nielegalnych imigrantów, wtedy bardzo aktualna. Poznajemy całą sytuację z dwóch stron barykady- zarówno z perspektywy straży granicznej, jak i bandziorów trudniących się tym procederem. Trochę tu też informacji autentycznych zgrabnie wymieszanych z wątkiem kryminalnym. Końcówka niestety zbyt prosto rozegrana. Motywy takie jak nagły atak bandziorów podczas przekraczania granicy są dość absurdalne. Ale do całości nie można się przyczepić- jest nieźle. Największą zaletą (prócz Charlesa który wreszcie nie zgrywa największego twardziela na świecie) jest młody Ed Harris, grający bardzo nieprzyjemnego typa. Aż się czeka żeby pojawił się na ekranie.
Mocne 6 się należy. Było by więcej, gdyby nie przewidywalne ostatnie 10 minut...