Bez swojej gorliwej wiary, bohater byłby grubasem bez motywacji, siedzącym w fotelu i zajadającym się sernikiem przed telewizorem i pewnie umarłby na zawał około 40. Finalnie osiągnął więcej, niż osiągnąłby jako zawodowy gracz NFL przez całą karierę. Jest oczywiście podejrzany, bo nie wierzył w pierwszej kolejności w Mamonę, ale rodzinę i Boga. Inkwizycja postępu pierdząca w fotel wie najlepiej, że bohater głupio robił.