Kiedy zobaczyłem w czołówce nazwisko reżysera, przewinąłem taśmę do tyłu, żeby zobaczyć to jeszcze raz. Nie mogłem w to uwierzyć. Szczerze mówiąc film zaskoczył mnie pozytywnie. Nie mogę się wypowiedzieć na temat gry aktorskiej, bowiem wszystko zepsuł wołający o pomstę do nieba polski dubbing. Z swego zadania wywiązał się jedynie Marek Barbasiewicz jako narrator. Charakteryzacja i scenografia - pierwszorzędne (choć momentami dom Grincha przypominał mi bardziej jaskinię Batmana). O ile dla dzieci najważniejsza może wydawać się fabuła, o tyle dla starszych liczyć się będzie bardziej symboolika. Mam na myśli ukazanie w krzywym zwierciadle przedświątecznej gorączki, ludzi bijących się o artykuły oraz wszelkiego rodzaju przecen. Jest nabijanie się z urzędników miejskich fundujących narzeczonym auta i brylanty z budżetu miasta oraz kpiny z kina akcji (scena, w której wybucha ukradziony przez Grincha samochód). Film nie oszczędza nawet Hulka Hogana.