No właśnie gdy przypominam sobie jak oglądałem ten film (wczoraj na Canal+) jestem prawie pewien, że oryginalny tytuł brzmiał właśnie "The Grinch" napewno nie "The Grinch - There will be no Christmas" ani nawet "How the Grinch Stole Christmas" jak jest tu podane i jak podaje moja gazeta TV z "Gazety Wyborczej". Nie wiem jak jest z tymi tytułami, ale może skoro podobno inne mogą być w Stanach i w Europie, to może inne były też w kinach a inne są w TV? Paradokslanie przecież tytuły zmienia się ze względów komercyjnych, a film ma antykomercyjne przesłanie. A dlaczego w ogóle zdecydowałem się na obejrzenie czegoś takiego jak Grinch? Przede wszystkim ze względu na reżysera. Ron Howard zrobił takie filmy jak "Piękny Umysł", "EdTV", "Okup" i "Willow" więc byłem ciekawy jakim dziełem jest Grinch. Dużym plusem jest fakt, że narratorem jest Anthony Hopkins. Gra Jima Carrey''a charakterystyczna dla niego, nie przepadła mi zbytnio do gustu. Grinch to ciekawa postać - jedzący śmieci, brzydki ktoś-niektoś nienawidzi świąt. Podczas filmu dowiadujemy się dlaczego. Główny powód to przedświąteczny klimat... robienia zakupów. Nie lubi tego też druga, główna bohaterka filmu, dlatego zaprzyjaźnia się z Grinchem, ale próbuje go do Gwiazdki (święta są tu oczywiście w anglosaskim stylu, gdzie prezenty daje się rano 25 grudnia) jednak przekonać. To główne przesłanie filmu - w świętach prezenty nie są najważniejsze. Wydaje się trochę banalne, ale ten film próbuje ośmieszyć i zwalczyć wszystko z tym związane - ludzi szalejących podczas zakupów i sklepy zdzierające z nich duże pieniądze, promocje, zniżki święteczne, rabaty itp. Przesłanie jest wiec antykomercyjne i antymerkantylistyczne, więc prawie antyamerykańskie:) Innym ważnym powodem dlaczego Grinch nienawidzi świąt są jego wspomnienia. Podczas świąt, jego rówieśnicy, gdy ten był jeszcze mały nie przestawali być dla niego złośliwi i wyśmiewali się z byle powodu, co doprowadziło Grincha do decyzji o odizolowaniu się w pobliskich górach. Nie miał w ten sposób szans na rozwój swojej znajomości z pierwszą miłością - Marthą May. Co było na rękę ówczesnemu koledze z klasy, a obecnie burmistrzowi. Jest więc tu wątek miłosny. Jeśli patrzeć na to jak na komedię to raczej niski poziom humoru - dla dzieci, trochę przypomina Flinstonów, ale są rodzynki jak "proszę, utnij sobie paluszki" kiedy to Grinch wręcza małej dziewczynkę w prezencie piłę. Ogólnie może jestem już za stary na takie filmy, może są one przeznaczone dla dzieci, bo średnio mi się podobał 4/10