Genialny Russel to jedyny powód, dla którego warto obejrzeć "Grindhouse". Film byłby znacznie lepszy, gdyby skończył się w połowie (Russel w szpitalu, gliny idą do domu). Tak się ucieszyłem, kiedy z tych beznadziejnie dennych dziuni zostały tylko smętne kawałki, a tu nie...reżyser musiał ukarać złego wilka. Kolejny bobek kultowego Quentka. Bez KR byłoby najwyżej 3/10.
ja jeszcze bym dorzucił że ów śmiercio0 odporny jest trochę przegadany,peplają i peplają te bździągwy.
A ukaranie złego wilka ...cóż taki pomysł.
no wlasnie,czy ktos moglby mi przyblizyc koncowke? znaczy od czasu gdy woza ta jedna na masce :) dzieki :)
B. lubię tego aktora (Kurta Russella). Filmweb daje mi tylko 43% zgodności z moim gustem. Mało. Zobaczymy jak to się ma... Pozdrawiam