Tarantino ma swoje plusy i minusy, czasem wypływa, czasem tonie, ale niezmiennie podoba mi się w nim jedna cecha - całkowity brak seksizmu.
Jeśli bohaterce filmu stała się krzywda zawsze ma możliwość zemsty (Death Proof, Kill Bill). Jeżeli zaś bohaterka jest zła i na to zasługuje dostaje w pysk (przepraszam za wyrażenie), najczęściej od drugiej kobiety.
Może niezbyt dokładnie przedstawiłam mój punkt widzenia, ale każdy kto ogląda filmy Tarantino wie o czym mówię. Tarantino ma swoje pojęcie dobra i zła w którym dobro potrafi dokopać, a zło potrafi być piękne, ale zawsze zło przegrywa a dobro wygrywa.
Z jego filmów zawsze wychodzę lżejsza :).