Musiałem gdzieś w dzieciństwie zetknąć się z tą pozycją, bo poszczególne sceny świtają w pamięci. Ogólnie mamy tutaj do czynienia z typowym filmem z gatunku "animal attack", w którym pobrzmiewają echa słynnych "Szczęk": tytułowa bestia musi być nadnaturalnie wielka (wszak pochodzi sprzed miliona lat!), odznaczać się niezwykłym sprytem i inteligencją oraz - obowiązkowo - być wyjątkowo krwiożercza. Naiwne i nieco głupawe kino klasy C, które jednak posiada swój urok. Sceny ataków tytułowego misia są całkiem krwawe (kończyny w każdym razie latają), aktorstwo znośne, scenariusz też ujdzie. Wprawdzie mamy tutaj sporo przestojów, a i napięcia wiele się nie znajdzie, ale miłośnikom nurtu powinno się podobać.