Jest dla mnie w tym filmie sporo hipokryzji. Skoro bohaterki wielokrotnie powtarzają, że to nie ciało ma je definiować i zarzucają innym, że oceniają je głównie ze względu na ich rozmiary, dziwne, że same tak mocno koncentrują się na swoim wyglądzie. Rozumiem, że zamieszczanie filmików na Instagramie eksponujących tylko i wyłącznie ciało jest swoistą formą autoterapii, odważną próbą pokazania tego, co długie lata było powodem głównie wstydu. Ale raczej to nie spowoduje, że zostaną dostrzeżone jako osoby, że będą traktowane podmiotowo, z szacunkiem. Otrzymywane przez nie komentarze jasno to pokazują - skupiają się na ich wyglądzie i niczym innym. Zdaję sobie sprawę, że może to być ważne dla innych grubych dziewczyn pochowanych gdzieś w domach. Ale nie tędy droga. Są też pewne granice akceptacji siebie. Tu mówimy o ciele. Ale co się stanie, gdy powstanie ruch akceptujący głupotę, bunt przeciw edukacji, pochwałę analfabetyzmu, anoreksję? Takie osoby też być może chcą akceptować siebie takimi jakie są. W pewnym momencie nadmiar aprobaty dla tego jaka jestem staje się zwyczajnie szkodliwy, blokuje możliwość zmiany i rozwoju.
Ale co się stanie, gdy powstanie ruch akceptujący głupotę, bunt przeciw edukacji, pochwałę analfabetyzmu, anoreksję? To jeszcze nie powstały? Ja widuję mnóstwo. Zgadzam się z Tobą. Nie zgadzam się za to, na niszczenie psychiczne z powodu wagi. Choć na adorowanie olbrzymiej przesady też nie. Nie lubię też takiej manipulacji. Te wszystkie „ciałopozytywne” modelki są młode, o ładnych twarzach. W miarę atrakcyjne. W miarę zdrowe. Akceptację budują na pochwałach fanów dla chwilowego, niezłego wyglądu, dobrze i profesjonalnie sprzedawanego przez filmowców i fotografów. Jeśli jednak zaakceptują siebie na amen, będą już tylko tyły i za parę lat zaczną być niszczone przez niekończące się choroby. Nie oszukujmy się, takiej masy nie osiąga się na umiarkowanych ilościach zdrowej żywności. Trzeba naprawdę pochłaniać olbrzymie ilości śmieci. Chyba łatwiej zawalczyć, gdy jest się młodym, niż potem chodzić od lekarza do lekarza?
Ja też niestety tych różnych "pochwał głupoty" widuję coraz więcej. I bardzo słuszna obserwacja - co będzie z tymi dziewczynami za 10 lat?
Ale to nie jest film o tym. Tylko o nieodkladaniu życia na później, na czas kiedy będziemy chudzi i fajni
I Ty w to wierzysz, że te dziewczyny mogą to zrobić? Chyba, że to po prostu ironia:))
Karol21_fw Zgadzam się - to film o radości życia i afirmacji swojej OSOBY mimo tuszy, co nie wyklucza świadomości swoich ograniczeń. To także film przeciwko wykluczeniu społecznemu, które dotyka te dziewczyny, bo chorują na otyłość (otyłość to choroba). Piętnowanie chorych i słabych, tych odstających od normy, to zaiste okropny w swym okrucieństwie mechanizm społeczny.
Dziewczyny po prostu chcą odzyskać swoje ciało dla siebie i cieszyć się nim takim, jakie jest, co nie jest łatwe i same to przyznają. To tak samo jak z kobiecą seksualnością, to że kobieta nie chce być traktowana przedmiotowo, nie znaczy, że nie może podkreślać swojej seksualności na jej zasadach i tak jak jej się to podoba. Troska o ludzi grubych jest fałszywa, bo czyż tak samo troszczymy się o ludzi, którzy śpią 4-5h na dobę? Czy tak samo troszczymy się o ludzi, którzy schudli w wyniku choroby? No nie, chorzy często nawet nie chcą się wyleczyć, bo schudli i społeczeństwo im przekazuje komunikaty, że wyglądają super. Po prostu odpieprzcie się od ciał innych ludzi, dbajcie sami o siebie. A jeśli chodzi o walkę z otyłością, to może jako społeczeństwo przestańmy się godzić na reklamy słodyczy, przestańmy nagradzać dzieci niezdrowymi rzeczami, bo póki co to jest problem. A fatfobia jest szkodliwa też dla sczupkych osób, ja podczas pandemii bardzo schudłam, obzerajac się słodyczami, niewiele się ruszając i lekarze mnie ignorują, bo przecież jestem szczupła to powinnam się cieszyć i wszystko jest w porządku.
Masz rację, żeby nie oceniać ciał innych ludzi. Natomiast mam wątpliwości, czy powstające ciągle ruchy walczące o akceptację wszystkiego, w tym przypadku otyłości nie jest po prostu szkodliwe dla tych osób. Akceptacja siebie to jedno, ale brak krytycyzmu i nie liczenie się ze skutkami pewnej przesady w jakiejkolwiek dziedzinie, to już inna sprawa. Kluczowa jest edukacja bez oceniania, etykietowania.
ale nikt nie walczy o akceptacje otyłości i nie mówi, że otyłość jest fajna - walczy z fałszywą troską o zdrowie, bo podsycanie strachu, by nie być grubym paradoksalnie przyczynia się do większych problemów z zaburzeniami odżywiania, często też w końcu z otyłością - nadmierne jedzenie mięsa też jest niezdrowe i lekarze apelują by ograniczać, a jednak większa nagonka jest na wegetarian/wegan, że śmią głośno mówić, że jedzenie mięsa i nabiału jest nieetyczne
po prostu celem nie jest to, by otyłośc była uznana za coś pożądanego, ale żeby nie tworzyć atmosfery w społeczeństwie, które popycha nastolatki do głodówek i jakiś szkodliwych diet - po prostu przyjmijmy fakt, że niektórzy z różnych powodów chorują na otyłośc, tak jak na depresję, na cukrzycę, na raka - przestańmy oceniać tych ludzi po wyglądzie, obwiniać ludzi za to, co jedzą i jak jedzą - żądajmy zmian systemu, który pozwala na promowanie szkodliwych produktów, szkodliwych diet - nie dajmy się pozorom, że wysportowane ciało to zdrowe ciało, bo to też nie jest prawda, o to chodzi - Ty próbujesz sugerować, że jeśli grubi nie będą wytykani palcami i krytykowani na każdym kroku i jeśli będą mogli normalnie bez wstydu funkcjonować w społeczeństwie to to doprowadzi do zwiększenia chorych na otyłość, ale to bzdura
Ależ absolutnie nie jestem za tym, żeby wytykać kogokolwiek. Tylko jest dość cienka granica pomiędzy dążeniem do akceptacji swojego ciała i siebie i zdawaniem sobie sprawy, że jednak sama sobie szkodzę nic z tym nie robiąc, a akceptacją bez podejmowania działań. Z całą resztą Twojej wypowiedzi zgadzam się w 100%. Pozdrawiam:))