Strasznie męczący film. Od połowy miałem zamiar przewijać na podglądzie, i musiałem walczyć ze sobą by tego nie robić. Gdyby go skrócić 0 dobre trzydzieści minut, wyrzucić ciągnące się retrospekcje, wymienić głównego aktora, który może i umie kopać ale charyzmy to za grosz nie ma i jest kompletnie nijaki, to byłaby z tego fajna indonezyjska ciekawostka.
A tak dostajemy za długi, wlekący się niemiłosiernie film, z za małą ilością akcji i przede wszystkim z kompletnie nie istniejącymi postaciami. Na plus , ładne zdjęcia i ogólnie produkcja filmu. Tajlandzki Ong-Bak to , to nie jest - niestety. A Abimana Aryasatya to nie Tony Jaa, czy Iko Uwais