wcześniej oglądałem w reżyserii Nicholsona jedynie "Torched" i mocno się zawiodłem po tych wszystkich pochwałach, ale tym razem jest naprawdę przyzwoicie. mnóstwo gore, krew tryska strumieniami, całkiem spora (jak na te klimaty) dawka realistycznego seksu, a wszystko ubrane w kostium slasherowy z lat 80-ych. co prawda widać miejscami, że nie jest to w pełni profesjonalna robota, ale od "Torched" dzielą ten film lata świetlne. pal licho, że fabuła głupia a aktorstwo to koszmarek - dla miłośników gore będzie to kawał dobrej zabawy. to co chyba najbardziej mi przeszkadzało to pełne wulgaryzmów dialogi, które niestety nie wprowadzały nic poza chaosem i rosnącym zniecierpliwieniem. na pociechę trzeba jednak stwierdzic, że z czasem widz się przyzwyczaja, a im dalej tym bluzgów mniej. zostają tylko hektolitry posoki. polecam:)
I tak to już jest z naszymi ocenami filmów.
Ty jesteś zawiedziony filmem "Torched" i miałeś niezły ubaw przy "Gutterballs". Ja o 180 stopni na odwrót. "Gutterballs" mnie raczej zawiódł natomiast "Torched" - doskonały film z świetnym zakończeniem.
I bądź tu mądry i pisz wiersze...