Rozumiem, czemu ten film wkurza ludzi. Pokazanie 11-letnich dziewczynek tańczących tak, jak robią to laski w ociekających seksem pseudomuzycznych klipach, odpycha i zohydza. A przynajmniej powinno, biorąc pod uwagę społeczny sprzeciw co do ukazywania dzieci jako obiektów seksualnych. Ale mnie te sceny także smucą.
Smucą, bo pod kątem fabuły i treści, ten film jest naprawdę niezły. Pokazuje realny problem, wątek główny i poboczne są dobrze napisane i zrealizowane, wszystko (nie idealnie, ale jednak) składa się w spójną całość. Dlatego też nie dziwię się, że niektórzy stawiają mu 7/10, 8/10, a nawet wyżej. Tak, ten film może być tego wart. Niestety, ten film to coś w stylu pokazania Auschwitz przez pryzmat częstych zbliżeń na najbardziej brutalne i ohydne sytuacje, które tam miały miejsce. Nawet najlepsza fabuła schodzi wtedy w cień, bo człowiek ma przed oczami tą krew, otwarte rany i odchody. I jakby się nie starał, zawsze część tych scen mu w głowie zostanie, zaburzając wizerunek filmu. Tak samo jest tutaj, tylko że są to 11-letnie dziewczynki tańczące wyzywające układy. Szkoda, bo gdyby pokazano to mniej "otwarcie", film miałby o wiele lepsze opinie, a i efekt byłby moim zdaniem większy. Bo teraz chwilę pogadamy o tych dziewczynkach, a potem zapomnimy, a problem pokazany w filmie zostanie.