Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku że epizod pierwszy jest najlepszy (albo patrząc z innej strony: najmniej zjebany) z całej nowej trylogii. A dlaczego? Jest kilka powodów:
- film nie ma takiego klimatu jak stara trylogia ale myślę że jest do niej najbardziej podobny od epizodów 2 i 3. Jest bardziej kameralny, nie mamy tutaj aż takiego natłoku efektów jak w sequelach, armii Jedi masakrujących wrogów itp. mamy za to pojedynki.
- nagromadzenie debilizmów i nieścisłości ze starą trylogią jest najmniejsze. Patrzcie na kolejne epizody, Yoda który zamiast wymiatać mocą (pamiętacie scenę w 3 epizodzie jak przyszedł do Sidiousa i jednym gestem 'zdjął' strażników? taki powinien być cały czas) skacze po suficie i wymachuje mieczem (w ogóle tekst Dooku że tego nie rozwiąże pojedynek na moc tylko na miecze to szczyt żalu). To samo Sidious, do tego coś co mnie kompletnie zniszczyło: zawsze byłem przekonany że Imperator wygląda jak wygląda bo lata używania ciemnej mocy tak go zatruły a co nam Lucas pokazuje w epizodzie trzecim? No jasne, stary przesadził z błyskawicami i mgnieniu oka pomarszczył się i zbladł jakby mu 100 lat przybyło _-_ Można tak wymienia bez końca.
- mały Anakim może i wkurzał, ale chyba nie aż tak jak ten starszy. Z wyglądu ok, nawet trochę podobny do Luke'a ale aktorstwo pożal się Boże.
To oczywiście tylko moje zdanie, nikt nie musi się zgadzać ;p