Od dłuższego czasu zastanawia mnie, co właściwie miał na myśli Dooku gdy do Geonosianina powiedział coś takiego:
"My master will never allow the Republic.. to get away with this treachery."
Dotąd nawet nie wiedziałem jakiego angielskiego słowa tu użył i dopiero teraz to sprawdziłem, stąd ten cytat wyżej.
Sądząc po polskim "zdrada" myślałem do tej pory że "betrayal", ale treachery również tak się tłumaczy.
Zatem - jakiej to "zdrady" Sidious miałby nie wybaczyć Republice? Republika po prostu WYGRAŁA bitwę....
Jemu chodziło o to, że Jedi uderzyli jako pierwsi. W tym tkwi cały urok tego filmu, że zakon okazał się być hipokrytami, bo tylko mówił o tym, że są strażnikami pokoju i nie powinni brać udziału w wojnie, a bardzo szybko ukazała się ich prawdziwa natura na arenie Geonosis, np gdy Mace Windu zabił Jango Fetta. Sidious z Dooku planowali uderzyć na republikę jako pierwsi i zdławić zakon Jedi jednym ruchem, ale oni za wcześnie dowiedzieli się o armii klonów, którą kazał stworzyć Sifo Dyas, co w rezultacie doprowadziło do tego, że Separatyści stracili zaskoczenie i mimo iż armia droidów była o wiele liczniejsza od armii klonów, to mając wsparcie Jedi konflikt trwał aż 3 lata. Do tego czasu Sidiousowi i Dooku udało się moralnie upokorzyć zakon oraz zyskać rozgoryczenie i gniew opinii publicznej do nich.
Bardzo barwnie opisałeś, jak Republika ograła separatystów, wygrała z separatystami.
Tyle, że dalej nieadekwatnym jest tu słowo "zdrada"....
W tym kontekście bardziej mu chodzi o pewną formę niepraworządności i fałszu, który toczył Zakon.
Dalej coś się nie klei. Czemu Sidious miałby się przejąć, ewentualnymi, problemami w szeregach Jedi?
Wręcz przeciwnie - powinno go cieszyć...
Trochę po czasie, ale lepiej późno, niż wcale. Dooku po prostu musiał grać przed Separatystami osobę jednostronną, która chce zniszczyć Republikę i Jedi i to, że jest zszokowany tym, że Jedi zebrali taką armię. Wszyscy wiemy, że Dooku na polecenie Palpatine'a przejął od Sifo-Dyasa projekt Armii Klonów i wynajął Fetta jako dawcę kodu genetycznego dla Klonów. Później zebrał Separatystów, którzy chęcią zniszczenia Republiki mieli dać Palpatine'owi pretekst do powołania Klonów, oddania ich w ręce Jedi i przeciwstawienia Separatystom, by wszcząć wojnę, która miała wykrwawić Republikę i przynieść zaufanie Palpatine'owi w Senacie i niechęć do Jedi przez ich arogancję i ostatecznie chęć obalenia Kanclerza. Nie wszystko poszło po jego myśli, bo Kenobi odkrył Armię Klonów (którą stworzył bez zgody Senatu i Rady Jedi) przed zgodą na jej powołanie, a potem Armię Separatystów. Dzięki temu jednak, że Separatyści pojmali Obi-Wana, a Padme wyjechała (nie chciała, by Armia Republiki została stworzona, bo wiedziała, że to doprowadzi do wojny) Palpatine zyskał specjalne uprawnienia pozwalające na powołanie Armii i wysłanie jej przeciw Separatystom. Wojna miała trwać długo więc, gdy Jedi wraz z Klonami pokonali Separatystów, Tyranus musiał się ewakuować i szykować do ataku. To oczywiste, że nie mógł powiedzieć Geonosianowi, że wszystko idzie zgodnie z planem, bo zostałby uznany za zdrajcę, który działa po obu stronach.
A co ma "jednostronność" do tego, że użył po prostu *bezsensownego słowa*?
Jaka "zdrada"? To Republika się na coś "umawiała" z Sidiousem? Mam nadzieję, że chociaż teraz łapiesz o co mi chodzi.
Separatyści wystąpili z Republiki że względu na jej "zepsucie" i skorumpowanie. Palpatine powołał Klonów i rzucił ich na Separatystów, zmuszając ich do ucieczki. Atak Armii Klonów był dla podwładnych Dooku zaskoczeniem i "zdradą", bo Republika chciała ich zabić. Oczywiście to wszystko było w planie Dooku, który był uczniem Sidiousa, który w tajemnicy władał Republiką i chciał wojny. Sidious to oficjalnie Lord Sithów, który był po stronie Separatystów i jego rolą było ukaranie Republiki za ten atak. Nikt poza Dooku nie znał jego podwójnej tożsamości. A Dooku musiał przed Separatystami grać osobę wrogą Republice, chcącą zemsty.
Oczywiście, że na nic się nie umawiali, Sidious to tajemniczy mistrz Dooku i Maula, który ma wpływać na Senat. Jedi nie wiedzieli kim on jest, ani czy w ogóle istnieje. No i jak "Republika miała się umawiać z Sidiousem"? Kanclerzem Republiki był Palpatine. Miał umawiać się z samym sobą?
Nie wiem, co mam ci jeszcze tłumaczyć. Wszystko tu jest proste i wyjaśnione w filmie.
"Nie wiem, co mam ci jeszcze tłumaczyć"
No właśnie nie wiem po jaką cholerę tłumaczysz mi tu szczegółowo od Adama i Ewy fabułę prequeli (tak, jakbym jej nie znał....), a jednocześnie w ogóle nie odpowiedziałaś/-eś na sedno.
"Zdrada" miała by sens, gdyby Republika na coś się z Sidiousem "umawiała".
Powołanie Armii Klonów to śmieszny argument - ktoś cię atakuje, a gdy w obronie własnej przyłożysz mu w łeb to niby może się czuć "zdradzony"?
"jak "Republika miała się umawiać z Sidiousem"? Kanclerzem Republiki był Palpatine. Miał umawiać się z samym sobą?"
Ale rozumiesz, że właśnie potwierdzasz, że użycie słowa "zemsta" było bezsensowne?
Nie przyszłoby mi do głowy, by tyle rozmyślać nad jednym słowem wypowiedzianym w filmie... W prequelach jest dużo więcej dziwnych rzeczy. Separatyści wystąpili z Republiki, bo nie podobały się rządy i tak dalej, a ci zamiast chcieć się układać, postanowili ich wymordować. Widocznie Separatyści odbierają to jako "zdradę". Fakt, że ciężko układać się z kimś, kto próbował zabić ważną Senator i chciał rzucić jakimś potwornym "zwierzętom" Rycerza Jedi na żer, ale co ja na to wszystko poradzę? Pytaj się George'a Lucasa.