Kiedy poraz pierwszy obejrzałem kosmiczną sagę (wówczas jeszcze trzy częściową) wpadłem w niesamowity zachwyt. Pan Lucas postarał się aby jego dzieło było zaprawdę wieczne. Potem powstało "Mroczne widmo". Cóż, film całkiem niezły, dobry montaż, zdjęcia, obsada no i oczywiście muzyka, ale to już nie było to samo. Trochę za dużo nowinek technicznych, ale wszystko jeszcze w granicach rozsądku. Natomiast "Ataka Klonów" to już kompletnie inna bajka. Film jest tak nasączony efektami specjalnym, że w pewnym momencie miałem już dość oglądania, ale przetrzymałem do końca. Do tego dochodzi jeszcze niepotrzebnie rozbudowany wątek miłosny. Po co to? Czyżby moc opuściła już pana George'a Lucasa. Zyję nadzieją, że to było tylko chwilowe jej zachwianie.