Całkiem przyzwoita fabuła, dobre tempo akcji, świetna muzyka, słabiutkie role Adama Drivera i Daisy Ridley, tradycyjnie drętwy dubbing, płytcy bohaterowie - jako kino familijne oglądane z dziećmi egzamin zda ale fani uniwersum pokręcą z politowaniem głową.
Oj tam... oj tam... Prequele wcale nie są gówniane i szczerze mówiąc nienawidzę, jak ktoś tak pisze. Fabuła i plan Palpatine'a to majstersztyk. Obi-Wan i Qui-Gon - ciekawi rycerze Jedi, mający inne poglądy na sprawy swojej religii, ale obaj sympatyczni.
A gdy się wychwala pod niebosa kalkę OT (epizod 7), która specjalnie jest kalką, by starzy wyjadacze tej serii mogli się zachwycać sentymentem z dzieciństwa. Postacie nowe, poza Renem nie są jacyś super oryginalni: Rey - ultra zdolna kopia Skywalkerów z takimi mocami, że Luke i Anakin (wybraniec), Yoda i Palpatine wymiękają. Ma fajny charakter, ale idzie do Luke'a na szkolenie? Przecież Rey już jest lepsza od niego. Finn fajny, ale podobny trochę do Hana z tym motywem ucieczki od walki... Poe jest super, ale szybko się go pozbyli... Ren oryginalny - jedyny, który może się jeszcze rozwinąć, choć motywy tego jego zachowania jakieś dziwne i wolałbym wiedzieć więcej niż fanowska miłość do Vadera.
Niestety wszystko niszczy ten najbardziej wymuszony i sztuczny romans w historii kina https://www.youtube.com/watch?v=buyflmtHcHc
no i oczywiście wszystkie sceny z Christensenem w roli Anakina
https://www.youtube.com/watch?v=MT86esmL138
Możesz wysyłać mi dowody na to, że Prequele są złe, ja mogę na to, że nie są takie złe... i tak do usranej śmierci. Ale jak sądzę, nam obojgu się zdanie nie zmieni. Daruj sobie wklejanie tych linków, proszę. Ja je wszystkie widziałam. I nic mnie nie przekona. ;)
Ja lubię wątek romansowy Anakina i Padme i pisałam dlaczego, ale nie ze względu na dialogi (niektóre tak słabe, że głowa boli od ich słuchania, to fakt), tylko o tragizm tych bohaterów, o wzorowaniu się na eposach rycerskich i ich wzajemnym oślepieniu. To bardzo smutny związek, zakazany, żyli w strachu o siebie nawzajem, razem czuli cierpienie i razem zginęli... Taki miks Romea i Julii, Lancelota i Ginewry, Tristana i Izoldy, a nawet Adama i Ewy w kosmosie... Może gdyby nie pokazano go tak dużo, to inaczej by się na niego patrzyło.
Nie rozpędzaj się, część fanów była zadowolona, a pozostała rozczarowana. Gdyby ten film był serio zaje*bisty, to nie zrobiłby takiego podziału. Pewnie, że można pisać bzdety, typu "prawdziwie dobre filmy maja tyle samo zwolenników, co przeciników", ale to oklepany slogan, wymyślony przez kogoś, kto chciał mieć elegancką wymówkę na to, że produkcja nie zdołała przekonać większej liczby odbiorców, w tym głównie fanów. Fanów, czyli ludzi, którzy znają się na SW bardziej niż reszta, a skoro ci ludzie jednak nie kupują tego TFA w całości, to coś jest na rzeczy. NT nazywasz gównem, ja z kolei to samo mogę powiedzieć o TFA. W NAJLEPSZYM wypadku, tak jak założyciel napisał, to "ten sam poziom", i to tylko w najlepszym dla TFA.
https://www.youtube.com/watch?v=9jmF900DHKk
jeżeli to dla ciebie jest lepsze od TFA to współczuję
George Lucas miał kiedyś do Jar Jara niemałe plany, ale ograniczył je, gdyż odbiór tej postaci przez fanów był lekko mówiąc niesatysfakcjonujący.
Aczkolwiek nie wiem czym się spinać, poza Mrocznym Widmem jego praktycznie nie ma. A powiedziałabym, ze dobrze, że istnieje ktoś taki. Dzięki niemu wiemy, że w demokracji nawet debil może zostać politykiem. To pokazuje stan Starej Republiki przed jej upadkiem.
A tak w ogóle, to nigdy nie darzyłam Binksa jakąś szczególną nienawiścią. Czasami mnie nawet bawił, choć Lucas przesadził z jego ułomnością. ;D
Polityka jest pełna pożytecznych idiotów. Dlatego lubię scenę z Jar-Jarem w senacie. Pasuje tam jak ulał, jako trochę przerysowany komentarz do realnej polityki. :P
Olewam Jar-Jara, poza słabym slapsitickiem z wdepnięciem w guano na Taatoine, i gazami tego stwora, które w ogóle nie powinny się pojawić, to gungan mi nie przeszkadzał. Niezdara w ekipie, którą nikt chyba nie bierze na poważnie, chociaż za dzieciaka cytowało się Jar-Jara z kolegami na boisku dla zabawy XD
https://www.youtube.com/watch?v=y1p98VuP69k
Tak z przymrużeniem oka, ale okazuje się że Jar-Jar nie jest taki zły. :P
Aż się wstyd przyznać, ale jak byłam młodsza, to Chewbacca kiedyś mnie bardziej irytował swoimi głupimi rykami niż ciamajdowaty Jar Jar.
Ale z czasem zmieniłam zdanie. Wookiego polubiłam za przyjaźń z Hanem, a Jar Jar pozostał mi obojętny. ;D
Według mnie miał nijaki wyraz twarzy. Spotkaniem z Solo również mnie nie przekonał.
Zagrał lepiej niż reszta, wyjątkiem Ford go przebijał. Pewnie w następnych częściach będzie miał cały czas maskę bo zrobili z niego popka mieczem świetlnym.
W hełmie mi nie przeszkadzał więc może być. Co do grania na tle reszty... ciężko w sumie w tym filmie się wybić bo praktycznie każda postać jest płytka, więcej do zagrania mieli tylko Ridley i Boyega. Ford się nie spinał do roli i fajnie wyszło, Han Solo i BB-8 ciągną aktorsko ten film ;).