Sam film był fantastyczny i posiada tyle plusów, że nie ma sensu ich po raz kolejny wymieniać. Skupię się na tym, co wzbudziło u mnie kontrowersje.
1) Nowa nadzieja - wzorowanie się na poprzednikach jest wskazane i technicznie wyszło to fenomenalnie, tylko czy scenarzystów nie stać było na coś bardziej innowacyjnego? Znowu mamy pustynną planetę jako dom głównego bohatera, który przypadkowo wplątuje się w najważniejsze wydarzenia i zapewne jego przeznaczeniem jest odmienić galaktykę. Znowu główny bohater trafia przez przypadek na droida, który posiada ważne informacje i którego trzeba dostarczyć do bazy Rebeliantów. Tych informacji znowu poszukuje Vader (a raczej jego kopia) I przede wszystkim (największy facepalm) - nowa Gwiazda Śmierci...
2) Kylo Ren - przed seansem miałem duże wątpliwości co do tego, żeby głównym złym był znowu Sith. Po seansie sam nie wiem, co o tym sądzić. Ren w masce wygląda świetnie, głos też bardzo dobry i jest to niewątpliwie plus filmu. W chwili gdy zdejmuje maskę, czar pryska. Ren wygląda jak zbuntowany nastolatek, a nie adept Ciemnej Strony.
3) Sytuacja polityczna. Znowu mamy Imperium, którym rządzi jakiś typ (o nim zresztą na końcu). Znowu mamy Ruch Oporu, który opiera się zapewne Imperium. Tylko z jakiego powodu? Mamy przecież Republikę, o której prawie nic nie wiadomo - skąd się wzięła, kto nią rządzi, czemu nie walczy itd. Zresztą została potraktowana po macoszemu. Nagle stanowi jakiś problem, a po strzale z Gwiazdy Śmierci v.3 już jest pokonana. Lol.
4) Snoke - największa porażka w tym filmie. Czy naprawdę nie można było wysilić się na coś oryginalniejszego? Typ wzorowany na Imperatorze, nawet twarz ma też zdeformowaną. Nagle (po raz kolejny) z ukrycia wyskakuje jakiś potężny Lord Sithów i rządzi galaktyką. I tak w ogóle, to jakim cudem Ben był takim idiotą, żeby w ogóle dać się tak oszukać? Palpatine wyglądał jak dobry wujek, od małego otoczył Anakina opieką i zawsze starał się mu "pomagać" i go wysłuchiwać. A tu nagle gdzieś, gdzie Luke trenował Jedi zjawia się typ z twarzą bandyty i przekonuje Bena, by ten z nim poszedł. Toż to nawet małe dzieci wiedzą, że z obcymi się nie rozmawia, nie wierzy się im ani pod żadnym pozorem nie wsiada do samochodu. Zresztą wystarczy zestawić Luke'a i tego Snoke. Bardzo trudny wybór.
Moim skromnym zdaniem "Przebudzenie Mocy" jest filmem lepszym od Ataku i Widma, ale gorszy od pozostałych czterech części.
Bo jest zbuntowanym, ale 30 latkiem, rozdartym między jasną a ciemną stroną. Wolę go bez maski, kiedy widzę że gra, a nie zgrywa badassa.
Ma już 30 lat? To musiał urodzić się w roku pokonania Imperium, bo "Przebudzenie" rozgrywa się 30 lat po "Powrocie" bodajże :p
Ej a pytanie bo jeszcze nie widziałem, bo tak niektórzy trąbili o "rycerzach ren" byli tacy czy nie?
Dla mnie film był udany i myślę, że to po prostu wstęp do nowej trylogii, eksperyment Abramsa i prawdopodobnie pokaże nam dużo, dużo więcej w następnym epizodzie.
Snoke nie miał zdeformowanej twarzy tylko raczej był innej rasy. Wątpie że musiał on przekonywać Bane do przejścia na ciemną stronę. Z tego co można było się dowiedzieć od Hana i Lei, on podążył tą ścieżką z pełnego świadomego wyboru, a głównym powodem był jego dziadek czyli Vader. Snoke miał go tylko wytrenować.
Szkoda tylko, że nie słuchał, kiedy mu mówiono, że Anakin porzucił złą ścieżkę i nawrócił się. Powiedziałbym, że Snoke to Muun, ale wtedy to byłby Plagueis, a on dawno nie żyje. Moim zdaniem miał coś z twarzą, ale to się okaże w następnej części (szkoda że dopiero za dwa lata)