Jak sądzicie? Czy Han Solo przeżyje? Jeśli jest układ pomiędzy wytwórnią a H. Fordem to raczej nie. Z punktu widzenia fabuły jednak, ciała nikt nie widział.
Różnie to mogło się potoczyć. Han Solo został przebity, ale jeszcze zdołał unieść rękę by dotknąć policzka swego syna. Potem spadł z platformy. Pamiętam, że podobnie Luke spadł w Mieście Chmur by następnie uczepić się wystających anten. Co się działo z Hanem nie wiemy, może wpadł do szybu, którym zjechał kilkaset metrów, a następnie ktoś go wyciągnął.
W trakcie walki o wolność, gdy ginęły światy, ostatni z Jedi pozostawał samotnie na odległej planecie. A może jednak działał, tylko w tym filmie nie widzieliśmy jego historii. W każdym razie jest ktoś kto mógłby Hana Solo uratować, gdyby akurat również tam był.
Zabijanie wielkich bohaterów, awatarów popkultury, tylko w związku z przejęciem praw do filmu przez nową wytwórnią jest słabym pomysłem. Wolałbym nie zobaczyć nowego Obcego, który stwierdza, że jednak preferuje kulturę ludzi i w zw. z powyższym daje się obłaskawić. W nowej sadze mam nadzieję, że nie nastąpi ewangelizacja Sithów bo ich Leia przekona w dyskusji o moralności żeby byli dobrzy. Śmierć Hana Solo w takiej konwencji również mi nie odpowiada.
To jak sądzicie? Przeżyje? Może jednak?
a biorąc jeszcze pod uwagę nawiązania do pierwszych epizodów - Han Solo już raz był zamrożony i trzeba go było ratować :)
Niestety, ale wątpię. Qui Gon nie przeżył przebicia mieczem brzucha, a nie spadł z takiej wysokości. Poza tym jest to swego rodzaju kreowanie antybohatera. Kylo Ren - zabójca najukochańszej postaci fanów.
Ale tutaj został przebity mieczem swietlnym. Pamiętasz Qui Gona? Bardzo podobna sytuacja. Niestety nie ma co liczyc na powrót Hana Solo. Bardzo mi smutno z tego powodu, bo to postac, która ciągnęła ten epizod.
Istnieje teoria (niepotwierdzona), że Han był wrażliwy na moc, tyle, że nie był tego świadomy. Jego spektakularne wyczyny (np. manewrowanie między asteroidami w czesci V) i umiejętnośc wyjścia cało z największych opresji mogą o tym świadczyc.
To tak poza tematem. :)
No nie do końca przesada. Przeżył zamrożenie w karbonicie, wyczyniał cuda swoim statkiem. To jedynie teoria spiskowa, która nigdy nie została potwierdzona. Jest ona ciekawa i wcale nie głupie. ;)
Pamiętacie, że Maul został przepołowiony na pół mieczem świetlnym i spadł w przepaść, a mimo to wrócił? (Do tej pory nie wiem, jak). Myślę, że sytuacja z Hanem może być takim twistem.
Poza tym, film nie pokazuje, jak Ren/Ben Solo uciekł z rozpadającej się bazy Starkiller ...
Powroty Maula to debilizm, dla mnie TCW i Rebels nie istnieją, sorry... Maul został zabity przez Kenobiego, koniec, kropka...
Jeśli Han wróci z martwych, to dopiero będzie kaszana... Nie! Uśmiercili, to niech go porządnie pochowają/skremują a nie przywracają do życia! To nie "Moda na sukces" by przywracać do życia martwych. Zresztą wątpię, by Ford wrócił do tej roli kolejny raz. Sam chciał, by Hana uśmiercić już w 5 epizodzie (ta hibernacja w karbonicie miała być jego śmiercią), ale w epizodzie 7 ostatecznie zginął, bo po prostu Abrams w odróżnieniu od Lucasa wysłuchał jego próśb. ;D
Jeśli chcą pokazać kogoś martwego, to duchy Obi-Wana, Yody i Anakina (bo to jest logiczniejsze)... I nic więcej...
Mi się "Rebelianci" bardzo podobają i chętnie zobaczyłbym fabularny film z tymi bohaterami.
Han zleciał w przepaść, więc go nie pochowają ;) Ren teoretycznie też się nie wydostał z rozpadającej się planety, więc może być jeszcze ciekawie ;)
Z "Rebeliantów" to tylko ostatni odcinek mi się podobał, ale tylko ze względu pojedynek Ahsoki z Vaderem... Ale nie zmienia faktu, że to właśnie owa osobniczka jest jednym z powodów znielubienia przez mnie TCW.
Oba seriale w sumie traktuję jak jako fanfik Filoniego, więc... Jedyny serial jaki akceptuję o Wojnie Klonów to kreskówkę Tartakovsky'ego, a bitwy Imperium vs Rebelia lubię jedynie w OT, choć jeszcze Rogue One przed nami... To zobaczę...
Z tych seriali, który z dwojga złego miałby być lepszy to chyba jednak TCW wolę bardziej, od 3 sezonu nie było nawet tak strasznie źle, 6 sezon był już OK, a "Rebels" mnie bardzo nuży, zwykła bajeczka, Rebelianci ciągle wygrywają. itp...
Widzisz, ja Ahsokę lubię, a z obu seriali wolę jednak "Rebeliantów". Poza tym, nie mamy prawa decydować o tym, co jest kanonem, a co nie, to prawo twórców.
Jestem konserwą w sprawie Clone Wars. Dla mnie ten okres to misje wojenne duetu Skwyalker&Kenobi (Bohater bez strachu i Negocjator - osławieni w holonecie), padawanka mi ten obraz zniszczyła...
Clone Wars (2003), komiks Obsesja, książki "Labirynt Zła" to prawdziwe Wojny Klonów dla mnie, a nie ten serialik TCW...
Ahsoka nie powinna istnieć, albo istnieć, ale przynajmniej nie być padawanem Anakina, już bym przeżyła jakby była drugim uczniem Obiego...
W sumie, Anakin miał w ogóle status mistrza przed "Zemstą Sithów"? Sam pomysł z padawanem jest ok, Anakin musiał trochę schować do kieszeni swoją dumę i samouwielbienie i być za kogoś odpowiedzialnym.
No właśnie nie był mistrzem... Ale akurat to jest wyjaśnione tym, że rycerze bez tytułu mistrza mający padawana i tak nazywa się ich dla szacunku mistrzami. Obi tez nie miał tytułu mistrza jak przyjął Anakina na padawana. ;)
Ja po prostu zwyczajnie bym nie uwierzyła, że Yoda, który bał się Skywalkera i mu nie ufał w niczym... aż tak był lekkomyślny, by dać nastolatkę w opiekę... ;D
Szczerze? To min. postawa Zakonu i Rady Jedi doprowadziła do tego, kim stał się Anakin. Gdyby nie ich drętwe, konserwatywne zakazy i nakazy, oraz brak zaufania, Anakin nie miałby podstaw do przekonań, ze to Palpatine ma racje. Gdyba Rada zaakceptowała jego związek z Amidalą i traktowała go normalnie, nie było by Vadera.
Zresztą, Rada nie ufała też Qui-Gon Jimowi, a to był bardzo dobry Jedi.
Ooo i tu się zgadzamy w 100%. ;)
Rada Jedi nie ufała nikomu, kto myślał inaczej niż oni... No i ta ich hipokryzja...
"Poza tym, nie mamy prawa decydować o tym, co jest kanonem, a co nie, to prawo twórców."
Jedno słowo: headcanon. ;)
Eee tam... Disney przyjdzie do domu i mi książki zabierze? Phi... Jakoś true fanów się nikt nie czepia, a oni nienawidzą ep. 1-3 i "dla nich" te epizody nie są kanonem... Ja im tego nie bronię, tak samo jak sobie nie bronię nieważności TFA czy TCW, bo dla mnie to te historie są Legends... ;D
Czyli "Przebudzenie Mocy" też Ci się nie podoba?
Film ma parę pierdół i niedociągnięć: Han porzuca Leię po problemach wychowawczych z synem i traci Sokoła. Luke zaszywa się z dala od świata, chociaż jest ostatnią nadzieją dla Galaktyki. Po prawie 40 latach nadal mamy X-Wingi i TIE i brak nowych pojazdów (można to zrzucić na kark tergo, że Ruch Oporu dysponuje tylko przestarzałymi jednostkami, ciekawe, jakim sprzętem dysponuje Nowa Republika?), itp.
Mimo wszystko, ogląda się go bardzo dobrze i nie ma jakiegoś poczucia niesmaku, nie ma zawodu, jak podczas seansu "Ataku Klonów". Disney i Abrams nie zrobili niczego gorzej, niż zrobił to Lucas.
P.S: to nie są "true fani" tylko ortodoksi ;)
No niestety. Mnie właśnie 7 część bardzo zawiodła... Największy zawód w moim życiu chyba... Początkowo ją nawet lubiłam, ale minął hype i cała czasowa "miłość" do tego epizodu minęła. Serio, wolę Prequele stokroć bardziej niż to "dziełko" korporacji pod publiczkę, że już o OT nie wspomnę, bo dla mnie to co pokazano w TFA jest zniewagą starych części dla zarobku, a nie pseudo-hołd...
Dobrze się to ogląda, postrzegając go jako reboot/remake... Ot miły film, taki "niedzielny", z fajnymi bohaterami, Bb8, Finn, nawet Kylo Ren jest w miarę spoko, dlatego ma 7/10. Jeśli bym go brała pod uwagę jako kontynuację sagi 1-6, to tu by dostał ode mnie góra 4/10... ale nie chcę być surowa...
Przysięgłam sobie, że 7 cześć wliczę do kanonu dopiero jak wyjdą części 8,9, które naprawią błędy siódemki i opowiedzą nam niedopowiedzenia... Więc daję nowym reżyserom kredyt zaufania. ;D
Naprawdę są większe rozczarowania, jak chociażby "Batman vs Superman" ;)
Ja tutaj "zniewagi" nie widzę, bo nawet w "Zemście Sithów' były większe głupoty, ot, to po prostu Star Wars ze swoimi wadami i zaletami. W kinie film mi się podobał, a na BD spodobał mi się jeszcze bardziej, choć widzę jego wady, o których wyżej napisałem.
Żaden zawód, po "mhocznych" zwiastunach można bło spodziewać się po BvS porażki. ;) Ja fanem ani Marvela ani DC nie jestem, dla mnie to wszystko jeden pies. "Batman vs Superman" owszem jeden ze słabszych filmów o superbohaterach, ale na jeden raz da się obejrzeć... Batman ratuje sytuację, że tak powiem. XD
"Zemsta Sithów" to po "Imperium Kontratakuje" mój ulubiony film... Nie przeczę temu, że Prequelom daleko do ideału, swoje wady miały, ale w odróżnieniu od TFA były przynajmniej odcinkami sagi... Subiektywnie je uwielbiam, bo to od nich zaczęła się moja przygoda z Star Wars. Bez nich nie obejrzałbym OT i dlatego ja traktuję cała sagę jako jedną, która się uzupełnia. TFA nijak nie pasuje do poetry schematu czy ring theory związanych z sagą 1-6, to tylko wygodne i profesjonalnie wykonane odcinanie kuponów...
Mi w kinie TFA się bardzo podobało, ale po przejrzeniu całej sagi w domu już nie... ;)
Ja jestem fanem zarówno DC jak i Marvela, ba! jestem fanem Batmana i jestem bardzo rozczarowany tym filmem i nawet nie chce mi się obejrzeć wersji rozszerzonej ...
Ja najpierw oglądałem OT na VHS, a zaraz potem w kinie w 1997 roku (wersja z nowymi scenami i efektami) i dopiero później NT. Mi najbardziej podoba się "Mroczne Widmo", które jest świetne od strony wizualnej i aktorskiej. "Atak Klonów" jest już słaby, najsłabszy ze wszystkich siedmiu filmów (słaby wątek miłosny, aktorstwo, dialogi, scenariusz i nierówne efekty specjalne). "Zemsta Sithów" to taki mix MW i AK, ale ma swoje wady i głupotki (Palpatine ot tak zabija najlepszych mistrzów z Rady Jedi, a Anakin w pięć minut przechodzi na Ciemną Stronę i staje się Vaderem - to mnie najbardziej rozwaliło) i fajnie się go ogląda.
Każdej kolejnej części danego cyklu można zarzucić fakt, że jest odcinaniem kuponów, ale widzowie tego chcą, prawda? Ja sam wole kontynuacje, a gdy coś nowego się uda to też liczę na sequel. Nie rozumiem też tych zarzutów, że to rebot ... przecież film opowiada dalsze losy bohaterów, a nie opowiada ich od nowa ...
O widzisz... i znowu się nie do końca zgadzamy, bo z Prequeli "Mroczne Widmo" chyba jednak najmniej lubię... Ale lubię. ;)
Cóż, dla mnie Anakin nie przechodzi na ciemność w 10min... Zaczyna się do niej skłaniać po wybiciu z zemsty Tuskenów, potem był już jak tykająca bomba, która tylko czekała na wybuch i tym wybuchem było odcięcie dłoni mistrza Jedi... Z tym zabiciem Jedi, też nie jest tak łatwe... On to robi tylko po to by uratować siebie samego przed sądem i śmiercią za zdradę w wojsku... Został wręcz zaszantażowany przez Palpiego, no i jeszcze ta obiecanka, że mu żonę uratuje...
Fakt pojedynek mistrzów z Palpim badziewny, pierwotnie miało to wyglądać inaczej... ale Samuel się uparł na zmianę. Wolę tę sytuację o wiele bardziej w nowelizacji... ;)
Filmy zawsze robi się dla kasy... Sęk w tym, że jak już się co robi, to powinno to być coś nowego co szanuje dorobek poprzedników, a nie kopią tego samego w wielkich ilościach, co dyskredytuje wcześniejsze części...
U Lucasa wyglądało to tak: "Zrobię film, bo chcę wam o czymś opowiedzieć, przy okazji sobie zarobię"
Z Disneyem wygląda to tak: "Dam to, czego fanatycy SW chcą, bo chcemy waszej kasy, a boimy się krytyki za nowe rzeczy"...
Dla mnie Sequel Trilogy było kompletnie niepotrzebne, bo cała historia jest już opowiedziana i skończona... Młode pokolenie uratowało Galaktykę, a starzy odkupili swoje winy z młodości... A jeśli ktoś się bierze za kontynuację takiej sagi to musi to robić porządnie i z szacunkiem dla fabuły poprzedników, przy okazji pokazując coś nowego... albo wcale...
Szczerze to wolałabym, aby Disney nie brał się za główną sagę, tylko robił jedynie spin-offy...
A czy to nie jest czasem wina samych fanów? Nawet twórcy efektów do TFA mówili gdzieś, że fanom wystarczy pokazać więcej tego, co było w OT a już są podjarani.
Trylogia prequeli była potrzebna, bo każdy chciał zobaczyć świetność Republiki i Zakonu Jedi, oraz to, jak Anakin przeszedł na Ciemną Stronę. Trylogia (a może więcej?) sequeli też jest potrzebna, gdyż Luke nie przywrócił równowagi w Mocy, nie odbudował Zakonu Jedi, itp. Szkoda trochę, że historia wróciła do punktu wyjścia ale liczę na to, że mają na to jakiś pomysł. Moim zdaniem, film szanuje fanów i dorobek poprzedników - ba! robi to nawet za bardzo, gdyż z obaw przed niepowodzeniem nie pokazuje nam nic nowego, ale ja to rozumiem, bo to był ich pierwszy film w tym uniwersum i musiał się on po prostu zwrócić i jeszcze na siebie zarobić, a bezpieczna droga jest najlepsza, aby osiągnąć ten cel.
Równowaga mocy została przywrócona. Wybrańcem był Anakin, który zniszczył Sithów (Sidiousa i Vadera), a tytułowy "Powrót Jedi" to misja Luke'a. Miał on za zadanie odbudować zakon - możnaby się bez sequeli domyśleć, że się mu powiodło!
To, że TFA ten wątek sprofanował najbardziej jak się da to inna sprawa...
(Kylo Ren podobnie jak Vader wybił zakon Jedi? łoo matko, kto tę bzdurę do fabuły wsadził? Przyznać się! Ty JJ? Czy producent nakazał? XD)
Ja uważam inaczej... To brak szacunku,i to dla 4-6 zwłaszcza! Scenarzyści mogli wymyślić inny konflikt, po 30 latach pozostałości po Imperium nie powinny być aż tak wielkim problemem. Gwiazda Śmierci 3.0, kopia Yody, kopia Imperatora, kolejny zły Skywalker z rozterkami, kolejny dobry "chyba Skywalker" z pustynnej planety nieświadomy swojego znaczenia? stary mentor-legenda poprzedniej wojny? Inny mistrz ukrywający się na dzikiej, zielonej planecie oczekujący na ucznia?... Nosz kurde! Znowu to samo? To po co się najmuje scenarzystów za parę baniek? By wciąż pisali to samo? Nawet EU o wiele oryginalniej i rozsądniej rozpisało wydarzenia po "Powrocie Jedi" niż TFA, choć i w Legends badziewia nie brakowało...
Bezpieczna droga? Już mówiłam, że gdyby twórcy filmowi zawsze byli bezpieczni, to dzisiaj jeszcze mielibyśmy do czynienia z czarno-białymi filmami niemymi... A nostalgię dla fanów można na rożne sposoby pokazać... Dla siódmego epizodu sam fakt pokazania starej trójki bohaterów i Sokoła Millenium powinno wystarczyć, by wzbudzić nostalgię... ;D
Ja nadal twierdzę, że to była bezpieczna droga i że tego właśnie chcieli widzowie.
Mimo wszystko, ja chciałem zobaczyć dalsze losy Luke'a, Hana i Lei i mogę tylko żałować, że podobnie jak w przypadku Indiany, czekali z tym zbyt długo, bo mogli się za to zabrać już w 2005 roku po "Zemście Sithów", gdy aktorzy byli ciut młodsi niż obecnie.
Mimo wszystko, film dobrze się ogląda, a czarna dziura lub białe plamy pomiędzy "Powrotem Jedi" a "Przebudzeniem Mocy" jest intrygująca i ponownie rozbudza zainteresowanie uniwersum.
"Ja nadal twierdzę, że to była bezpieczna droga i że tego właśnie chcieli widzowie."
Ja nie... Disney jako właściciel Lucasfilmu powinien wziąć pod uwagę fakt, że fani SW to nie tylko stare dziadki tęskniące za tym jak byli w kinie na OT... Ja jestem fanem drugiego pokolenia... A oni takich fanów jak ja mają kompletnie w gdzieś, wręcz pozwalają obrażać (Simon Pegg się kłania) i w ogóle mają w dupie prośby. Choćby nawet petycje o braku anulowania tego nieszczęsnego TCW (nie lubię tego serialu, ale 6 sezon to już było coś, z dwojga złego na pewno byłoby lepsze i mroczne niż te Rebels z Ezrą Mostowiakiem) Aczkolwiek to mnie nie obchodziło, więc zignorowałam tę sprawę. Dla mnie oba seriale nie istnieją, więc to wszytsko jedno w sumie...
Ale już brak jakichkolwiek działań z tymi pomysłami?
A spin-off ze Starej Republiki? Wojny Jedi i Sithów przed doktryną Bane'a? Czy nawet za Bane'a?
Bądź film o młodym Kenobim? Mandalorianie może?
Nie... Disney ma to w dupie... Załaduje nam AŻ trylogię o Hanie Solo! Potem znowuż coś z Wojen Rebelianckich.
I takie podejście mnie bardzo bardzo boli... Lucas swego czasu szedł w odwrotny kierunek, bo starych fanów miał w gdzieś, a za bardzo nawet podlizywał się młodym. Disney idzie inną drogą - tą gorszą! Bo z drugiej strony, zawsze lepsze coś nowego, niż coś to samo tylko w innym pudełku... SW zawsze jest dla młodych, starsi też to uwielbiają, ale filmy zawsze były tworzone pod młodą widownię. Nawet OT, gdy było w kinach starzy ludzie nie lubili...
Sorry, ale jednak większość fanów to tzw. "starzy fani". Nowi dostali "Rebeliantów" i nowych bohaterów w TFA.
O co chodzi z Peggiem?
Mnie jakoś nie interesują czasy Starej Republiki (tzn. bardzo dawne czasy, jak "Knight of te Old Republic"), wole znanych bohaterów, a film o Obim pewnie powstanie.
Jaka petycja? Mi się tam "Clone Wars' podoba, choć nie przypadła mi do gustu animacja Anakina, czy Windu, ale jako serial jest ok.
Ja nie jestem ortodoksyjnym fanem i po prostu przyjmuje to, co maja do zaoferowania twórcy i cieszę się, że mogę zobaczyć coś nowego w uniwersum, a "Rebelianci" też mi się podobają ;)
Z TCW była taka sprawa, że było planowane 7/8 sezonów. Jednakże gdy Disney przejął LucasFilm - nie chciał by konkurencja (Cartoon Network chyba) zarabiała, dlatego przerwano emisję na 5 sezonie. 6 sezon puszczono jako ostatni (12 odcinków) na Netflixie. Niektórzy nie chcieli by tak to się skończyło, ale Disney nawet pod własnym nazwiskiem nie chciał tego serialu kontynuować. Szczerze? Ja jestem otwarta na każdą nowość, ale animacja w tym serialu bardzo mi się nie podobała i chyba Rebels dużo lepiej pod tym względem wygląda. Anakin w TCW wyszedł chyba najgorzej ze wszystkich (co by nie mówić) zdecydowanie za brzydko (taki piękny facet w filmie był, a taki brzydki wyszedł?), zbyt staro (miał ok 20 lat, a tu wygląda na ponad trzydziestkę), a włosy ma zbyt ciemne (To blondyn! Jakoś starsza kreskówka umiała mu kolor włosów pokazać, a ci nie! Kurde w TCW momentami miał ciemniejsze od Padmy, tej natomiast czasami animatorzy sypnęli rudym, Obiemu też wyszedł rudy kolor, choć to również jest blondyn! Windu się nie czepiam. XD)...
Czy fani OT to największa grupa, czy po prostu najbardziej rzucająca się w tłumie (żeby nie powiedzieć najbardziej histeryczna i głośna) to inna sprawa. Większość fanów, których znam lubi obie trylogie i woleli, by 7 była oryginalniejsza... Ba! Nawet znając (tylko!) jednego gorliwego fana OT, który ep. 1-3 nie lubi - mi powiedział, że Disney zdecydowanie zdrowo przesadził i wolał by TFA było nową historią bez żadnych powtórek-dziwactw...
Bo prawda jest taka, że TFA to efekt odhaczania punkcików z listy na zarobek. Przez to brakuje mu pasji, spontaniczności. Już wyobrażam sobie jak to wyglądało... Producenci w krawatach siedzący na jednym stole, którzy kombinują nad fabułą:
- fani lubią klimat OT, dajmy im drugie Tatooine i drugą Kantynę Mos Esiley! A kolejny protagonista niech pochodzi z piaszczystej planety, będzie kojarzyło się z Luke'em.
- fani lubią Hana Solo, to zróbmy tak by znowu był szmuglerem, wszak inny widok Hana Solo np. generała armii Nowej Republiki to przeszłoby ludzkie pojęcie! ;D
- fani lubią Rebelię vs Imperium dajmy im ten sam konflikt pod innymi nazwami (które są synonimami) i niech korzystają z tych samych zardzewiałych sprzętów. Co z tego, że minęło 30 lat, fanatycy przynajmniej nie obrzucą nas błotem jak Lucasa za sterylność...
- fani lubią motyw z Gwiazdą śmierci, to dajmy jeszcze większą
- fani nie lubią Jar Jara, powiedzmy, że rozrzucimy w jakiejś scenie jego szczątki
- istnieją jednak jacyś fani PT? Ooo, nie wiedzieliśmy! No niech im będzie... dostaną malutkie aluzje do tych epizodów, żeby nie narzekali... ale pamiętać! Ta cześć ma być jak Nowa Nadzieja... Prequele to zło! Dlatego planetę bardzo podobną do Coruscant z ep 1-3 zniszczymy symbolicznie na ekranie!
- organizacje lewicowe marudzą na LucasFilm? Niech nową trójką bohaterów będzie: kobieta, która bez nauki rozpier*dala system we wszystkim czego się dotknie, jej czarnoskóry przyjaciel, który był niewolnikiem u "złych" białasów z First Orderu oraz zabójczo przystojny latynos-rebeliant...
- Ale gejów nie wstawimy mimo wszystko, bo Chińczycy nie dadzą nam zarobku... ;D
Całe podsumowanie...
Co do Pegga... koleś gadał, że ci co lubią Prequele to idioci, czy jakoś tak... Możesz zresztą znaleźć jego głupie wypowiedzi...
No właśnie, a ja czasy Starej Republiki uwielbiam. I to sto razy bardziej niż wojny Rebelianckie. Dlaczego? Bo są zwyczajnie ciekawsze! Sithowie, Jedi, intrygi polityczne... Okres wojen rebelianckich podobał mi się tylko i wyłącznie w OT, bo miało to swój czar, ale sama era dzisiaj zwłaszcza w wydaniu Disnejowskim bardzo mnie odtrąca... z Imperialistów Disney robi z nich nad siłę karykaturalnie drących się Hitlerów. Natomiast Rebeliantów, chłopców walczących w epizodach 4-6 walczyli o wolność dla Galaktyki... Disney zrobił nachalną promocję lewicy... I nie zaprzeczaj, że tak nie jest! Nachalna poprawność polityczna wylewa się garściami i Abrams sam gadał, że taki film robił.
Ja tam żadnej nachalnej lewicy, czy też "lewactwa" (zresztą, jest to określenie strasznie nadużywane) a nawet jeśli, to wole ową "lewackość" od prawicy, zwłaszcza naszej ;)
Akurat czasy Imperialne w "Rebeliantach" podobają mi się bardziej, niż w OT, lubię też tych bohaterów, jak Esra i Kanan. Zamierzchłe czasy mnie nie interesują, wole aby wypełnili pustkę pomiędzy "Powrotem Jedi" a "Przebudzeniem Mocy" i to mnie obecnie interesuje.
To, co Opisałaś wyżej tylko podkreśla fakt, ze fani, a nawet nie tylko oni, lubią to, co już dobrze znają i to jest także kwestia psychologii. Ja tam nie odbieram TFA podobnie, jak np. "Powrotu Króla", który rozczarował mnie jako fana twórczości Tolkiena, dla mnie, Star Wars to SW i TFA nie wyróżnia się ani na + ani na - z tego grona, to nadal miks SF i Fantasy z domieszką westernu, kina samurajskiego i filozofii wschodu, to nadal kosmiczna bajka bez wielkich aspiracji artystycznych, to kino Nowej Przygody i to film, jakim zapewne byłaby "Nowa Nadzieja", gdyby Lucas dysponował 40 lat temu podobnym budżetem i zapleczem technicznym.
Ja raczej centrowa schylona w kierunku prawicy jestem, aczkolwiek sądzę, że lewica też jest potrzebna dla równowagi... To, że jej nie popieram to inna sprawa i to spowodowana różnymi powodami. Jednym z nich jest taki, że ich organizacje lewicowe najczęściej od wszystkich oczekują by ich kochali i akceptowali... a sami obrażają tych, którzy nie są tacy jak oni. ;)
W Rebels nie zauważyłam żadnych poprawności politycznych tylko animację dla dzieci... No może przesadzam, ta animacja jest spoko, tyle że nie dla mnie po prostu. ;) Ale w filmach TfA cyz Rogue One poprawność polityczną widać już gołym okiem... O tym jak ja to widzę możesz przeczytać w tym poście, który skomentowałam poniżej. ;)
http://www.filmweb.pl/film/%C5%81otr+1.+Gwiezdne+wojny+-+historie-2016-712573/di scussion/Co+to+za+g%C5%82upia+moda,2807645
Jak już wspomniałeś SW to baśń wzorowana na wielu motywach, tych wschodnich, choć nie tylko, bo w ogóle uniwersalnych. Rycerze (Jedi), księżniczki (senatorki), piraci (szmuglerzy), czarnoksiężnicy (Sithowie)... I nie trzeba było w tak baśniowym świecie robić reklamy feminizmu, bo tym jest właśnie wyczesana protagonistka TFA... Ale dla twojej wiadomości sama obecność poprawności politycznej nie wpłynęła AŻ TAK bardzo na moją ocenę epizodu 7... wszak bez tego Hollywood nawet nie ruszy z filmem... Bo tak naprawdę wiele wiele rzeczy jest w "Przebudzeniu Mocy", które mnie niezwykle irytują, i czepiać pewnego rodzaju "trendu" byłoby błędne. Ten film ma zbyt wiele wad. A samą Rey - skoro miała być girl power - to mogli zrobić bardziej w stylu Mulan, która zanim umiała walczyć NAUCZYŁA SIĘ TEGO!
"Powrót Króla" ci się nie podoba? Że jak? ;D Szok...
Pierwszy raz słyszę krytykę na temat "Powrotu Króla"... i nie chcę urażać, jakby co, ale od osoby która tak bardzo broni nijakiego TFA nie jest to dość wiarygodne... Owszem każdy ma swoje zdanie, co człowiek to inna opinia... ale według mnie ostatnia część Władcy Pierścieni zwłaszcza w edycji rozszerzonej zjada na śniadanie "Przebudzenie Mocy" w trymiga! To jeden z najulubieńszych moich filmów w ogóle, i w odróżnieniu od TFA nie psuje filmowego uniwersum, a pięknie je podsumowuje... (Hobbit to zszargało)...
Sorry, ale to polska prawica obraża innych na lewo i prawo.
Tobie też przeszkadza obecność kobiety i czarnoskórej postaci w TFA? Akurat postać Rey jest tutaj czymś świeżym, szturmowiec-dezerter, również.
Luke też niewiele potrafi w "Nowej Nadziei" (Ben nawet nie rozpoczął jego szkolenia) a sam rozpierdzielił Gwiazdę Śmierci ;)
"Powrót Króla" to najgorsza część filmowej trylogii WP, jest tu najwięcej nieścisłości i różnic względem literackiego pierwowzoru (powieść Tolkiena czytałem siedem razy), słaby scenariusz, brak prawdziwej ciemności podczas oblężenia Białego Miasta, za mało Mordoru i głupoty, typu Sam zostawiający Froda ... Dla mnie, najlepsza jest "Drużyna Pierścienia", a potem jest coraz gorzej. Film dostał te 11 Oscarów, ale to są raczej nagrody za całokształt. I, tak, PK bardziej mnie rozczarował, niż TFA, a "Hobbit" jest dla mnie świetny.
W takiej Francji lewica obraża chrześcijan na okrągło. W Austrii sfałszowano (naprawdę, komiczne nie?) wybory by "prawicowiec" nie wygrał i będzie powtórka. I co z tego? Z tego tematu zejdźmy lepiej... Gadajmy o SW! ;D
Finn jest spoko, jeśli o to chodzi, moja ulubiona postać z TFA, zabawna, ciepła do rany przyłóż, ciekawa, zindoktrynowana, ale mimo wszystko ma sumienie... mam nadzieję, że będzie szkolony na Jedi jest dużo lepszą postacią niż Rey... Kobiety silne uwielbiam i w SW nigdy ich nie brakowało... Leia, Shmi, Padme, Mon Mothma... Nie zrozumiałeś mnie! Przecież na logikę wystarczy wziąć pod uwagę, że ktoś kto pierwszy raz dzierży miecz, a nigdy nawet nie wierzył, że Moc istnieje naprawdę będzie potrafić pokonać rycerza - potomka Skywalkerów szkolonego latami przez Jedi... I to jak pięknie Sokoła naprawia, jaka to zdolniacha... niczym C3PO w OT wymądrza się przed Hanem o naprawę sprzętu.... rozumie język każdego, że nawet Finn musi się jej pytać "Co ten powiedział?"....MaRey Suuuuueeeee... Och, czy ja muszę ciągle otrzymywać typowe kopie "Kosogłosa" ? Czy doczekam się jeszcze prawdziwie silnej kobiety w kinematografii jak np. Sarah Connor? Choć w sumie i Katniss i tak była lepsza od Rey... Przynajmniej ta książkowa...
Luke rozwalił Gwiazdę śmieci, bo warunki mu sprzyjały. Gdyby Han nie podleciał na ratunek, własny stary by go dawno zastrzelił. No i użył Mocy. Co najważniejsze wiedział, że jej użył, miał przyśpieszony kurs u Kenobiego w drodze na Alderaan (tyle wystarczy jak na film, a potem kontynuował szkolenie u Yody, szło mu kiepsko i przegrywał)... Rey wygląda mi na taką, co dostaje "olśnienia", "przebudzenia" i nawet nie jest świadoma jak jest potężna...
https://www.youtube.com/watch?v=sg29Sa6QFes
Polecam ten filmik. Zrobiony na luzie. Osobiście sądzę, że autor zdrowo przesadził, bo dla mnie akurat gra aktorska była bardzo dobra. Ale cała reszta jest wyśmienicie podsumowana. ;)
Trylogia Hobbit jest słaba, do pięt nie sięga Władcy Pierścieni... Pierwsza część "Niezwykła Podróż" była super, ale tylko ta... potem im dalej tym gorzej. Zwłaszcza ostatnia część "Bitwa pięciu Armii" (Gdzie piąta armia?) i ten romans elfki z krasnoludem... A feee!
Mi Rey w niczym nie przypomina bohaterki "Igrzysk Śmierci", poza tym, Anakin też świetnie znał się na pilotażu i na naprawie sprzętu, a nawet na konstrukcji droida (nie za wiele umiejętności jak na niewolnika-złomiarza?), Luke też nie był zielony w tej kwestii. Moc u Rey, jak sugeruje zresztą tytuł, została przebudzona, przytoczę tu może fragment jednej z nowelizacji filmu 9tej młodzieżowej, która lepiej to opisuje niż oficjalna):
"Kiedyś istniała rozległa wiedza na temat Mocy - pola energetycznego wytwarzanego przez wszystkie żywe istoty, które spajało całą galaktykę. To właśnie Moc dawała Jedi siłę. Pozwalała im dokonywać wielkich czynów fizycznych i umysłowych i zmieniać to, co zwyczajne, w niezwykle. Jednak kiedy rycerze zostali unicestwieni, wydawało się, że wiedza na temat Mocy przepadła razem z nimi. Przez wiele lat osoby wrażliwe na Moc pozbawione były jakichkolwiek wskazówek i porad, jak korzystać z niej właściwie. Jej prawdziwa potęga pozostawała w ich życiu uśpiona, a potencjał nigdy niewykorzystany. W końcu z braku dowodów jej obecności niektórzy zaczęli wątpić, czy Moc kiedykolwiek istniała.
Jednak w tej dziewczynie i w tym mężczyźnie (Luke), i w mieczu świetlnym pomiędzy nimi, Moc obudziła się na nowo."
Ja widzę to podobnie. Poza tym, Ren był ranny i wewnętrznie rozbity oraz niestabilny emocjonalnie w momencie, gdy walczył z Rey, która zapewne była silniejsza psychicznie od niego, a i Moc była w niej silniejsza, pomimo tego, że nie była szkolona w jej korzystaniu.
Dla mnie, Rey jest bardzo fajną postacią i jestem ciekaw jej dalszych losów.
"Hobbit" jest całkiem ok, zwłaszcza w wersjach rozszerzonych, a "Bitwa Pięciu Armii" robi wielkie wrażenie na Blu-Ray (Masz ludzi, krasnoludy, elfy i dwie armie orków) a sceny batalistyczne są tu chyba nawet lepsze niż w trylogii WP. Jeśli szukasz naprawdę słabych filmów Fantasy, polecam rodzimego 'Wiedźmina' i "Ostatniego Władcę Wiatru" (zmarnowany potencjał świetnego serialu animowanego).
Ten fragment to jakiś deliryczny bełkot, maksymalnie ogólnikowy i ostatecznie nie odpowiadający na żadne pytanie. Skoro nie było żadnych wskazówek i porad, to skąd te nadnaturalne umiejętności Rey? Na pewno całe to "przebudzenie" nie pełni tu tylko funkcji czysto symbolicznej, jeżeli już same miecze potrafią samoistnie latać w powietrzu czy wywoływać wizje. A o Mocy Kylo i Snoke'a zapomniano?
Snoke jest pozostałością po starych czasach, obserwował on zarówno poczynania Palpatine'a jak i Anakina. Kylo nie dokończył ani szkolenia Jedi, ani Sithów, więc nie jest jeszcze wyszkolonym wojownikiem.
Ale Moc zna, z Mocy korzysta co najmniej lepiej niż ktokolwiek inny w otoczeniu, jest świadomym userem, czego nie można powiedzieć o Rey.
Mimo wszystko, podczas tego "pojedynku" z Rey nie jest on w najlepszej formie - zarówno fizycznej jak i psychicznej.
Nie o to chodzi, ale o to "przebudzenie", które jest zwyczajnym absurdem mającym chyba być wyłącznie kolejną analogią do majestatycznego powrotu sagi po "spatałaszonych" prequelach. W kontekście uniwersum czy nawet samego filmu nie ma ono żadnego sensu.
I ten jasny jak słońce cytat w zwiastunie:
Chewie, jesteśmy w domu..
.
Każdy fanatyk OT odczytał, że siódma cześć będzie tym czego oni chcą. Wreszcie "prawdziwym" epizodem "z klimatem", a nie jak "lucasowskie bękarty". XD
A jest tego jeszcze więcej.
"This will begin to make things right"
"Today is the end of the Republic. The end of a regime that acquiesces to disorder. At this very moment in a system far from here, the New Republic lies to the galaxy while secretly supporting the treachery of the rogues of the Resistance. This fierce machine which you have built, upon which we stand will bring an end to the Senate, to their cherished fleet. All remaining systems will bow to the First Order and will remember this as the last day of the Republic!"
I te symboliczne zniszczenie planety wyjętej stylowo z epizodów 1-3. ;)
Ba, w dubbingowej wersji, jak Han i Finn wsadzają Phasmę do śmietnika to jeszcze jest cytat:
- Oldschool rządzi.
Anakin miał ok 9-10 lat, gdy zbudował droida, ścigacz, wygrał wyścig Bonta Eve i zniszczył Stację dowodzenia droidami, fakt szastał umiejętnościami jak szalony... Ale pamiętajmy, że jego zdolności (mechanika, ściganie) były nabyte i szybko nauczone u jego pana Watto, który go wykorzystywał. Do tego wszystko zostało wyjaśnione, że jego nadzwyczajne zdolności to efekt tego, iż był wybrańcem Mocy - istotą o największym skupisku Mocy w Galaktyce... Jego "cudne" moce były od razu wyjaśnione, a potem jak się okazało w późniejszych latach bohater zmagał się z tym, że jednak mimo "wybrańskości" nie jest taki dobry, przegrywał, stracił dłoń, nie był w stanie uratować bliskich sobie osób od śmierci... Natomiast Luke to jego syn, co z logiki wynika, że przejął po nim olbrzymie czucie w Mocy... "Moc jest silna w mojej rodzinie". Ich czucie w Mocy było wyjaśnione, byli najpotężniejsi w galaktyce, bo byli potomkami samej żywej Mocy! Ale i tak zdarzały im się porażki, mimo swoich mocy byli dość ludzcy... Luke dzięki Hanowi zniszczył gwiazdę Śmierci (przy okazji jeszcze głos Bena z zaświatów mu pomógł), ale potem również szkoląc się u Yody pokazane zostały jego słabości, to jak nie potrafił podnieść X-winga z bagna, to jak przegrał z ojcem...
Z Rey mam taki problem, że ona nad swoją mocą nawet nie panuje, Anakin i Luke mając zdolności traktowali je jako coś normalnego, jak się udało im zrobić coś więcej, to cieszyli się, że to umieją... A u Rey te "przebudzenie" nie wynika z tego co ona czuje, tylko z tego, że coś się z nią dzieje i ona sama nad tym nie panuje. Jak strzela do szturmowców jest w szoku, że umie to robić, jak pokonuje Rena również ma zdziwioną minę (O F*ck, to ja aż tak umiem? Cud jakiś! Ta tylko złom zbieram. XD)... Owszem, wiele ludzi tłumaczy to faktem, że ona również może być Skywalkerem, który jako 5-latek się czegoś atm nauczył, ale wykasowano mu pamięć... Tylko, że producenci przesadzili ogromnie, bo teraz jeśli (zgodnie z poetry schematem) w drugiej akcie trylogii skupią się na jej słabościach, to to będzie miało koszmarny efekt. Ja się nawet nie dziwię, że powstają aż takie kuriozalne teorie jak reinkarnacja Anakina, Sidiousa czy kto wie kogo jeszcze, bo to serio wygląda tak jakby przez chwilę właziła w nią inna osoba, która kontroluje jej ciałem. A miecz? Wybiera ją? Leci do jej łapki jak trzeba? To użytkownik przyciąga miecz, a nie, że miecz lata do swojego właściciela, to nie Harry Potter! ;D
No i przesadzili jednak z tą porażką Kylo Rena... Rozkojarzenie można mu wybaczyć, ale jak już wspomniałam on oficjalnie jest potomkiem Skywalkera, potomkiem samej żywej Mocy! Jeśli Rey nie jest jego siostrą/kuzynką, to by oznaczało, że potomek samej żywej Mocy przegrał ze zwykłą zbieraczką złomu. To nie pasuje do siebie... Koleś, który szkolił się wiele lat w Mocy i potrafił nawet zniszczyć nowy zakon Jedi ot tak na potrzeby scenariuszu przegrywa? Dla mnie nie powinno do tego pojedynku dojść, albo w momencie gdyby Ren miałby pokonać Rey wtedy trzeba było rozdzielić ich tym urwiskiem. Ono się przecież w filmie pojawiło, ale niestety zamiast zrobić w scenariuszu tak, by uratować Rey jako tą niedoświadczoną i chcącą się nauczyć lepiej Mocy - uratowało Rena, który okrył się w hańbie.
Nie ma czegoś takiego, jak moc się budzi... Moc jest zawsze, wszak bez niej nie istniało by życie...
Co jest złego w tym, że Rey nie wie o swoich umiejętnościach? Przecież to nadaje jej autentyczności. Są filmy, gdzie bohater zna się kompletnie na wszystkim (np. nowa "Godzilla"), a tutaj Rey po prostu nie wie o tych umiejętnościach, które częściowo były uśpione. Pamiętaj, że Rey nie tylko zbierała złom, co dzień walczyła o przetrwanie i na pewno miała niejedną okazje do walki wręcz.
Można zapomnieć o pewnych umiejętnościach, przypomnij sobie "Długi pocałunek na dobranoc' albo 'Bornea".
Pojedynek Rey i Rena nie jest popisem w posługiwaniu się Mocą, to raczej pokaz prymitywnej i czysto fizycznej siły i to z obu stron. Zobacz, ze oboje walą mieczami na ślepo i z całych sił, jak cepem, więc nie ma tu finezji, jest po prostu siła, może wściekłość? Może Rey blisko tutaj do Ciemnej Strony?
"Pamiętaj, że Rey nie tylko zbierała złom, co dzień walczyła o przetrwanie i na pewno miała niejedną okazje do walki wręcz."
Rey pochodzi z Jakku... to, że zbierała złom, by siebie wyżywić i walczyła o przetrwanie nie czyni jej w tym kręgu kulturowym wyjątkowej. Dlaczego? Bo na takiej biednej planecie pierdyliard osób jest w takiej sytuacji jak ona, wszyscy tam muszą wiązać koniec z końcem i zbierać złom po imperialnych wrakach by przetrwać. Według twojej logiki równie dobrze, ta babcia, której Rey się przyglądała przy myciu metalowych puszek mogłaby pokonać w takim razie Kylo Rena, co nie? XD
No, może się zagalopowałam, Rey do Katniss nie jest podobna. Oczywiście stylowo, bo jako biedaczka, która się uczy umiejętności, by przetrwać, a potem gdy sytuacja tego wymaga potrafi przechytrzyć lepszych od siebie... Coś w tym jednak jest. ;D Ale chyba po zwiastunach Rogue One widać, że prędzej Jyn Erso to taka Katniss, choć mam wielką nadzieję, że porzucą marysueizm i Jyn jednak będzie bardziej żeńskim Hanem solo.
Ale mi nie chodziło o to, że Rey jest wyjątkowa, bo nie jest, tylko o to, że umie walczyć, bronić się i o siebie zadbać.
Cały Pegg.
http://www.cinemablend.com/new/Simon-Pegg-Blunt-Opinion-Star-Wars-Prequel-Fans-9 3467.html
https://www.youtube.com/watch?v=PZ8aV4xzkds
To, że nie lubi Prequeli to jedno, ale ciekawe ile Myszka Miki mu zapłacił za te hołubienie plagiatu Nowej Nadziei? ;D
Hejterzy epizodów 1-3 wychwalając popłuczyny disnejowskie tracą swą wiarygodność.