Zastanawiam się skąd niby w "Przebudzeniu Mocy" weźmie się zły Jedi. Przecież na końcu starej trylogii wszyscy źli zaliczyli zgon. Mam nadzieję że twórcy staną na wysokości zadania i nie wcisną nam kitu na odwal się w stylu tajny uczeń Imperatora/Vadera. Albo jakiś wariat nie wiadomo skąd co chce odbudować imperium. Szczególnie że nowy początek daje multum możliwości wyjaśnienia pochodzenia nowego czarnego harakteru. Przykładowo może to być uczeń Luka który pod koniec filmu stwierdzi że emocje dają mu więcej siły niż poczucie równowagi i zacznie z nich czerpać siłę przeć co Luk stanie przeciw niemu bo nie będzie już na drodze Jedi. Choć o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby jeśli to Leja stałaby się zła. Ostatecznie ona najwięcej zyskała na śmierci Imperatora. Usunęła rękami grupy oszołomów politycznych (Rebeliantów) "Tyrana" czyli konkurencję po czym przeszła szkolenie pod okiem Luika bo tylko on zna się na mocy w galaktyce i gdy przewrót się dokonał rozpoczęła odbudowę Imperium ze sobą w roli królowej. No ale to moje domysły. A wy jak myślicie jak to będzie wyglądać ?
Po 1. We wrześniu przyłóż się do nauki ortografii.
Po 2. to, że Imperator zginął, nie oznacza, że ciemna strona nie istnieje.
1 Jestem ponad ortografią.
2 Właśnie to oznacza. Annakin, jak nam zafundowano wyjaśnienie był "wybrańcem" który miał zniszczyć ciemną stronę. Wypełnił to przeznaczenie wrzucając Imperatora do szybu i nawracając się. "Sithów zawsze było dwóch, mistrz i jego uczeń" w tym wypadku uczeń zabił mistrza i zrezygnował z ciemnej strony. Co de facto oznacza że ciemna strona straciła wszystkich wyznawców. Nie mogło być więcej uczniów gdyż Imperator stanowił w pewnym sensie personalne ukoronowanie zasady dwóch. Stał się tym do czego dążono wprowadzając tę zasadę. Sam wierzył, że potencjał jaki posiadał Vader doprowadzi do punktu w którym Vader go przeroście i być może stanie się najpotężniejszym Sithem w historii tyle że Vader poza potencjałem niewiele wniósł. Tak naprawdę przestał się rozwijać po przejściu na ciemną stronę. Nigdy nie doszedł nawet do poziomu Dooku. Nie opanował sztuki posługiwania się promieniem sithów w czym mistrzem był Imperator, nie zgłębił też tajników pradawnej magii sithów. Wątpliwe też czy odwiedził chociażby Koriban gdzie w grobowcach dawnych mistrzów ciemnej strony mógłby się wiele nauczyć i zahartować swojego ducha. Jako Sith Vader stał się rozczarowaniem dla Palpatina więc ten poszukał zastępstwa w postaci Luka tyle że się nie udało i koniec bajki. Obaj Sithowie zniknęli. Przeznaczenie wybrańca się wypełniło. Pod względem historii są dwie osoby które mogą stać się powiernikami ciemnej strony czyli Luke i Leya. Luke bo jest już Jedi więc umie władać mocą i poznał część technik ciemnej strony co zademonstrował na Tatoine, Leya bo jako córka wybrańca ma naturalnie silne połączenie z mocą.
Imperator miał zasadę dwóch gdzieś. Imperium po za sithami miało jeszcze inkwizytorów zabijających pozostałych przy życiu jedi, chwytających nowych użytkowników mocy i robiących z nich kolejnych inkwizytorów, więc istnieje możliwość, że Kylo Ren lub jego mistrz byli jednymi z inkwizytorów którzy po śmierci Imperatora próbowali przejąć władze i zaczęli uczyć się dziedzictwa sithów.
Kylo Ren nie musi być Sithem, tylko zwyczajnie użytkownikiem ciemnej strony mocy, czyli Mrocznym Jedi. Sithowie dodatkowo świadomie nawiązują do tradycji łączącej się z ich mianem.
Problem w tym że nie ma Mrocznych Jedi bo wszyscy Jedi zostali zlikwidowani. "Jesteś ostatnim" mówił generał do Vadera w Gwieździe Śmierci. To był fakt, został Vader, Obi Wan i Yoda. Potem pojawił się Luke. Skąd nagle jakiś Mroczny Jedi ? Spadł z sufitu ? Vader nikogo nie wyszkolił. Palpatine tym bardziej. Jedyna możliwość to że Luke go wyszkolił a chłopak przeszedł na ciemną stronę.
Zdaniem Leland Chee, osoby pracującej w LucasFIlm Mrocznym Jedi jest każdy, kto praktykuje ciemną stronę Mocy, niezależnie od tego czy był kiedyś Jedi czy też nie. Woli jednak unikać określenia "Mroczny Jedi" kiedy tylko może, a preferowaną alternatywą jest "użytkownik ciemnej strony".
Tyle że praktykować moc od kogoś trzeba się nauczyć. No a jedynym człowiekiem w galaktyce który to umie jest Luke.
"Wrażliwość na Moc była uwarunkowana posiadaniem w organizmie odpowiedniego stężenia midichlorianów. Im wyższe stężenie tych elementów we krwi miała dana istota, tym większe predyspozycje do władania Mocą posiadała oraz miała bardziej wyrazistą aurę. Jednak sama ilość midichlorianów nie przekładała się wprost na siłę czy zdolności - równie ważny był trening, doświadczenie i dojrzałość danej istoty. Można zaryzykować stwierdzenie, że stężenie midichlorianów było swego rodzaju energią potencjalną danego osobnika, którą mógł on aktywować wyżej wspomnianymi metodami. Midichloriany występowały w ciele każdej żywej istoty, jednak w mniejszym natężeniu nie pozwalały na korzystanie z Mocy. Tajemnicą pozostaje, czy stężenie to badało się w odniesieniu do pojedynczej komórki ciała, czy też ilość midichlorianów rozkładała się równomiernie na cały organizm. Niewyjaśnione też póki co pozostaje, czy midichloriany odpowiadały za rodzaj kontaktu z Mocą, innymi słowy za predyspozycje jej użytkownika."
"Istniały wszak pewne ograniczenia - aby dany użytkownik o odpowiednim potencjale Mocy mógł maksymalnie wykorzystać jej możliwości, musiał być po większej części istotą organiczną (choć jeden lub dwa mechaniczne zamienniki - np. dłoni lub stopy - nie robiły większej różnicy). Wynikało to z tego, że połączenie z Mocą uzyskiwało się dzięki energii żywego ciała, co mogło mieć pewien związek ze stężeniem midichlorianów. Z tego też powodu ani Darth Vader, ani Lumiya nie mogli nigdy opanować największych i najistotniejszych aspektów Mocy i zostać prawdziwymi mistrzami ciemnej strony Mocy."
To że Imperator zginął nie ma za wiele znaczenia nie ma. Nawet bez przywódcy, imperialni Moffowie i regionalni gubernatorowie nadal trzymają władzę w ważnych Światach Środka i na planetach Zewnętrznych Rubieży, a wszystko dzięki potędze floty. Teraz, gdy na szczycie Imperium jest wolne miejsce, Moffowie będą walczyć o pozycję i władzę, a bohaterowie Sojuszu Rebeliantów odkryją, że ranne Imperium może być groźniejsze, niż cokolwiek, z czym do tej pory się zmierzyli.
Brzmi to nudno i przewidywalnie. Ranne imperium bla bla bla, tajny uczczeń imperatora bla bla bla ... Kolejna część ma być na miarę starej trylogii a nie SW Rebelianci. Wystarczy że nowa trylogia potrzebuje Remakeu.
Kylo Ren jest za młody, żeby być uczniem Imperatora skoro minęło już ponad 30 lat. Wydaje mi się, że jest to jakoś powiązane z postacią Andy'ego Serkisa.
Z informacji z Extended Universe (alternatywnym uniwersum) wynika, że wielu dygnitarzy uważało się za prawowitych spadkobierców Sheeva Palpatine'a. Podczas gdy władzę centralną nad kurczącymi się obszarami lojalistów sprawował Wielki Wezyr Sate Pestage, a następnie Ysanne Isard, kolejne terytoria odrywały się od metropolii, a ich władcy zaczynali działać na własną rękę (np. Sprzysiężenie Pięciu Gwiazd, Zsinj). W roku 7 ABY siły republikańskie zdobyły Coruscant, a następnie stopniowo uzyskiwały coraz większą przewagę nad pozostałościami Imperium. W roku 9 ABY kontrofensywę rozpoczął wielki admirał Thrawn, jednak załamała się ona po jego śmierci. Następnie Coruscant zrujnowały siły odrodzonego w sklonowanym ciele Palpatine'a, dowodzącego działaniami wojennymi z położonej w Głębokim Jądrze planety Byss, jednak i odrodzony Imperator po pierwszych sukcesach został w końcu zepchnięty do defensywy i pokonany. Krótko po tej przegranej wielu spośród mieszkańców Galaktyki zaczęło mówić o pozostającym organizmie państwowym już nie jako o Imperium, ale o Resztkach Imperium.
Do roku 19 ABY powierzchnia Imperium skurczyła się do ośmiu sektorów, którymi zarządzano z planety o kodowej nazwie Bastion, a Marynarka Imperialna, dowodzona przez admirała Pellaeona, liczyła zaledwie dwieście Gwiezdnych Niszczycieli. W tej sytuacji nawet intryga przygotowana przez moffa Disrę ze współspiskowcami pozorującymi powrót Thrawna nie była w stanie zmienić sytuacji. Jeszcze w tym samym roku podpisano traktat pokojowy między Imperium a Nową Republiką.
Nie chcę nic mówić ale Disney całe to rozszerzone universum wywalił do klozetu i spuścił wodę. Generalnie to w połowie się z tym zgadzam bo opcja z klonowanym Palpatinem jest naciągana i zupełnie nie pasuje do klimatu Gwiezdych Wojen. Poza tym jeśli można by tworzyć klony które znają moc jak ich pierwowzór to Luke powinien sklonować się milion razy i po 5-8 latach, czyli po wyuczeniu klonów, Imperium nie miałoby szans bo armia Luków by je rozszarpała. Każdy miałby moc syna wybrańca więc nie było by silnych. Niemniej moim zdaniem w kanonie powinny zostać Gwiezdne Wojny: Rycerze Starej Republiki I i II oraz Imperium na Wojnie wraz z Siłami Korupcji.
Swoją drogą skoro znasz rozszerzone uniwersum napisz co Tyber Zann na to, że Imperator się sklonował ?