Uwielbiam ten film. Gdybym miał depresję na bank by mnie z niej wyleczył. Jest dużo lepszy niż oczekiwałem. Niczym Nowa Nadzieja odbita w lustrze, ale to krzywe zwierciadło. Jest więc masa podobieństw, ale wystarczająco dużo nowej jakości. Kylo Ren to świetny pomysł na łotra. Tym razem śledzić będziemy powstanie tak głównej bohaterki jak i głównego przeciwnika. Bardzo mi się to podoba. Między postaciami czuć chemię a nowi aktorzy są niesamowici. Han dał popis większy niż we wszystkich poprzednich częściach łącznie. Godne zakończenie dal tej postaci. Przeszedł długą drogę i skończył jako godny członek jasnej strony mocy (bez mocy). Cudownie było też smakować ból dupy 'fanów' mówiących 'fu. nie chce czarnego' a potem zobaczyć, że Finn to jedna z najfajniejszych postaci w całej sadze. Mój jedyny zarzut do filmu to komputerowo generowane postaci Maz Kanata i Snoke'a. Tyle świetnych kukiełek i ludzi w przebraniu a potem wyskakują takie sztuczne paskudztwa. O ile jeszcze Maz przełknę, to Snoke jest fizycznie zbliżony do postaci ludzkiej więc tworzenie go zupełnie od zera w komputerze wydaje się zupełnie niepotrzebne.
Czekam na więcej. Moc z tym filmem jest wielka. I tak jak jednym strzałem w filmie zniszczono Coruscant, tak TFA udało się usunąć z mojej pamięci prequele :D