Nie nastawiałem się na jakieś cuda idąc do kina. Liczyłem przede wszystkim, że 7 część Gwiezdnych Wojen nie skompromituje serii. Zastanawiałem się w jaki sposób reżyser umieści wielką trójkę tj. Luka, Leię i Hana Solo starszych o 30 lat w kolejnym epizodzie żeby nie wyglądało to sztucznie i pretensjonalnie. Wiadomo było, że nie będą postaciami pierwszoplanowymi i ich miejsce zajmą inni. I o dziwo twórcom filmu to się udało.
Największym plusem 7 epizodu jest to, że kontynuuje on styl Gwiezdnych Wojen, a zmiany mają charakter ewolucji, a nie rewolucji. Aktorzy grający nowe postaci sagi podchwycili konwencję i dostosowali się do wymagań serii, co powoduje, że film ogląda się naprawdę jak kontynuację "Imperium Kontratakuje". Cieszy mnie to, że (przynajmniej jak na razie) nie ma pójścia na łatwiznę w postaci skopiowania lorda Vadera. Jego "następca" to postać na tyle różniąca się od pierwowzoru, że jego losy można śledzić z prawdziwym zainteresowaniem jako zupełnie nowej postaci.
Czekam z niecierpliwością na kolejną część i mam nadzieję, że nie zostanie ona spieprzona. Jak na razie kierunek, który obrano w moim odczuciu jest prawidłowy. Film jest z jednej strony wierny tradycji serii, ale z drugiej jest świeży jak każdy nowy film być powinien.
Warto również wspomnieć o zmontowaniu filmu i o reżyserii. Bardzo pozytywną stroną 7 epizodu (bez względu na to, czy jest się fanem Gwiezdnych Wojen, czy nie) jest świetne tempo filmu tzn. nie za szybko, nie za wolno. Warto o tym wspomnieć, bo w ostatnich latach większość filmów jest albo kręcona jak teledysk (szybko, płytko, byle jak,fast-food), albo niepotrzebnie się dłuży (jakby brakowało pomysłów). Nie pamiętam już kiedy ostatni raz będąc w kinie zupełnie nie zauważyłem kiedy minęły dwie godziny i skończył się seans. Normalnie oceniłbym na 7, ale za to wyważone tempo daję 8.