Może to będą zbyt ostre słowa, bo przecież są z nami gimnazjaliści (hehe). Ogólnie rzecz biorąc czuje się dziś wydymany, powiem szczerze że to był gniot porównując 6 części, dlaczego to był gniot, Michał radzi, odpowiada i nigdy Cię nie zdradzi:
- Muzyka, oczywiście były klasyczne ścieżki dźwiękowe ale ogólnie całokształt nie oddał w żaden sposób klimatu uniwersum.
- Złomiarka (jeśli tak to można nazwać, kobieta-złomiarz) i jest czarnoskóry kolega ratują galaktykę, tak przy okazji bo ogólnie szukali Luke jednak imperium się wpierd...iło i musieli przerwać poszukiwania.
- Fabuła. Ten film to gwiazda śmierci bis, Han Solo za mnie to podsumował, mówiąc podczas planu akaku na nową gwiazdę śmierci coś w rodzaju: już to robiłem, pestka nie powinno być problemu... Na to otrzymał odpowiedź że jest duża różnica bo ta jest 10 razy większa! :O naprawdę, tylko na tyle stać reżysera by zrobić bombkę 10x większą, no błagam.
- Ciemna strona mocy, pomijając już ten komiczny miecz świetlny który jakoś szłoby zapomnieć gdyby nie aktor, który mówi (o zgrozo) coś w rodzaju: ciągnie mnie do jasnej strony mocy, dziadku Vaderze miej mię w swojej opiece, pomijając że to jakaś słaba postać, to mazał się jak jakiś nastolatek.
Ogólnie można by tak wymieniać bez końca.
Plusem jest na pewno że pojawił się Han Solo ale i tak nie było szału do jakiego nas przyzwyczaił z poprzednich części, ogólnie o co chodziło w tym filmie?
AAAaaa już wiem, w jednym zdaniu:
Szukamy Skywalkera , toczymy walkę z imperium (w filmie pojawiło sie nowe określenie złej strony mocy), niszczymy nową gwiazdę śmierci, i to chyba tyle.
Hmmm... Luke był farmerem, a kilkanaście dni po opuszczeniu Tatooine rozwalił gwiazdę śmierci. Anakin zaczynał jako 10 niewolnik, po paru latach przyczynił się do upadku tysiącletniej republiki i unicestwienia całego zakonu Jedi. To ci nie przeszkadzało nigdy?
Porównianie skonfliktowanego wewnętrznie Kylo Rena do mażącego się nastolatka nawet nie skomentuję.