Kiedy ściągnął hełm, na sali usłyszałem śmiech. Nie jakiś wybuch, ale kilka osób zachichotało. Na forum również przeczytałem, że jednym z głównych zarzutów wobec filmu jest właśnie jego postać. Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jest to bohater, w którym siedzi dużo, bardzo intensywnych emocji, którym aktor potrafił dać wyraz. Może nie było to mistrzowskie wykonanie, ale nie znowu takie, by uznać je za słabe.
A sama konstrukcja postaci też nie jest zła, z dużą ilością pasji i motywów, których na razie nie poznaliśmy.
Co mnie jeszcze urzekło? Właśnie to ściągnięcie hełmu. I twarz, która się spod niego ukazała. Nie jakiś zakapior, psychopata albo cyborg-zabójca. Normalny, wręcz przeciętny chłopak, nastolatek, taki, jak protagoniści. Nie mroczny, okaleczony lord. Trochę zagubione dziecko.
I w całym filmowym panteonie SW trafił gdzieś na szczyt mojej listy ulubionych postaci. Miło zobaczyć ludzi w tej galaktycznej sadze. A w filmie, który jest wierną kopią IV części, jakąś odmianę.
Podpisuje się pod tym! Pod maską był chłopiec na pozór niewinny ;) ale zabijając własnego ojca wszystkim udowodnił...Mnie też, Kylo strasznie się spodobał. Fakt, wypada lepiej w masce, lecz bez niej.. Jest to chłopiec, normalny chłopiec który ma wielkie ambicje na bycie kimś kim był jego dziadek. Najprawdopodobniej jego myśli fanatyczne chciały by, żeby był tak samo poparzony jak jego dziadek :D byleby być taki jak on hehe